Problem Barcelony na wyjazdach jest poważny. W tym sezonie przegrała już 0:1 z Athletikiem, zremisowała 2:2 z Osasuną, zremisowała 0:0 z Borussią i – niejako przypieczętowując beznadziejną formę – przegrała 0:2 z Granadą. I naprawdę nie można po tym meczu mówić o przypadku, bo Barcelona była zwyczajnie słabsza: siermiężna, bez pomysłu, mimo że posiadała piłkę przez 3/4 tego spotkania.
Granada wiedziała jak ten mecz rozegrać. Wyszła na Barcelonę naładowana energią, przekonana, że uda jej się wygrać. To wszystko było widać już w drugiej minucie, gdy Ramon Azeez wbił piłkę do siatki tuż sprzed bramki Marca-Andre ter Stegena. Wyprzedził obrońców Barcelony, mimo że od połowy boiska to on gonił tę akcję. Był tak rozpędzony, że w siatce wylądował razem z piłką. Granada podwyższyła prowadzenie w 66. minucie, po tym jak Arturo Vidal w polu karnym zagrał piłkę ręką. Sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykorzystał Alvaro Vadillo.
Granada pokonała Barcelonę 2:0 i z dziesięcioma punktami na koncie została nowym liderem La Liga. Będzie nim przynajmniej do zakończenia niedzielnych meczów. Barcelona ma siedem punktów i jest na siódmym miejscu w tabeli.