Bogactwo największym problemem FC Barcelony. "Po co im ten Neymar?"

Neymar jest na okładce czwartkowego "Mundo Deportivo", "Sportu" i na językach wszystkich kibiców FC Barcelony. Bo nie sposób być wobec niego obojętnym. Zdradził Barcę, czy nie zdradził? Odpuścić i zostawić go Realowi? To dopiero byłaby zdrada! Debatują Stoiczkow, Rivaldo i Belletti. Nie zastanawiają się jednak, po co właściwie Barcelonie ten Neymar.

Zobacz najlepsze gole Krzysztofa Piątka w sezonie 2018/19:

Zobacz wideo

Działacze wydają się być zdecydowani – chcą powrotu Brazylijczyka na Camp Nou. Polecieli do Paryża, by spotkać się z Leonardo i porozmawiać. Na razie bez rzucania kwotami, bo Barcelonie zależy na konkretnej deklaracji Neymara. Żeby wyszedł i jasno powiedział, że woli ją od Realu Madryt i innych klubów. Wówczas pozycja negocjacyjna Katalończyków będzie zupełnie inna, PSG straci argument, że ma lepszą ofertę od ich rywala, a i sam Real, jeżeli przyjąć, że w ogóle jest zainteresowany Brazylijczykiem, to po takiej deklaracji już nie będzie. Wątpliwości co do tego transferu są głównie poza Barceloną. Może z dystansu widać więcej?

Barcelona ma problem. Na boisku może mieć maksymalnie jedenastu piłkarzy

Carlo Ancelotti przed sparingiem z Barcą stwierdził, że współczuje Ernesto Valverde, który w przypadku transferu Neymara może mieć duży problem z ułożeniem wyjściowej jedenastki. – Poza tym, jestem zwolennikiem myślenia, że wygrywa zespół, a nie konkretny zawodnik. Ważne, żeby wszyscy piłkarze umieli ze sobą współpracować – dodał trener Napoli. Kadra Barcelony już teraz jest za szeroka, bo liczy 24 zawodników. I to bez młodych piłkarzy zgłoszonych w rezerwach, o których wprowadzanie kłócą się w zarządzie Barcelony. Chcą ich mieć w składzie, ale nie dają im prawdziwej szansy. Ostatnim, który na stałe przebił się do pierwszego zespołu pozostaje Sergi Roberto.

Po raz pierwszy od wielu lat każda pozycja jest obsadzona podwójnie, a np. w środku pola do grania jest ośmiu piłkarzy. Na lewym skrzydle, które może wzmocnić Neymar są już Osusmane Dembele i Philippe Coutinho kupieni w sumie za 270 milionów euro! A jeszcze gdzieś musi grać sprowadzony za 120 milionów Antoine Griezmann. Dlatego Jorge Valdano na antenie radia „Onda Cero” stwierdził, że Neymara na boisku nie potrzebuje ani Real, ani Barcelona, bo jego pozycja jest w obu zespołach obsadzona, ale akurat „Królewskim” przydałby się z innego powodu. – To byłby jeden z tych transferów, które wywołują wiele szumu i mogą pomóc drużynie zareagować. Wymusza to, jest motywacją – powiedział Argentyńczyk. Ale to „Królewscy” muszą reagować, a nie Barcelona, która zdobyła siedem z ostatnich dziesięciu mistrzostw Hiszpanii, nie rozstaje się z nim od dwóch lat, wygrała niemal wszystkie sparingi przed sezonem i wydaje się być najmocniejsza od lat. Bo tylko w potencjalnym zakupie Neymara trudno doszukać się jakiegoś sensu, cała reszta transferów to prawdziwy majstersztyk.

Po odejściu Jaspera Cillessena potrzebny był nowy bramkarz. Za 26 milionów euro wzięto 30-letniego Neto – otrzaskanego w lidze hiszpańskiej, mającego kontakt z wielką szatnią w Juventusie, przyzwyczajonego do bycia zmiennikiem i mającego po prostu spore umiejętności. W poprzednim sezonie Jordi Alba nie miał zmiennika na lewej obronie, więc Barcelona kupiła zeszłoroczne objawienie na tej pozycji – Firpo Juniora z Betisu. Wzmocniono środek pola Frenkim de Jongiem, który w Barcelonie jest od kilku tygodni, a doczekał się już porównań do Pepa Guardioli. Jedno to pozycja na boisku, rozumienie futbolu i elegancja, z jaką porusza się Holender. Dziennikarzom „Sportu” zaimponował analizowaniem swojej gry już w samolocie, zaraz po meczu z Napoli. De Jong wyjął tablet i przez kilkadziesiąt minut oglądał pojedyncze akcje, cofał, przewijał, zwalniał. – Futbolowy maniak. Jak Guardiola – stwierdził kataloński dziennik. To spotkanie z Napoli było zresztą jego najlepszym od kiedy dołączył do Barcelony. Odzyskiwał piłkę i od razu zagrywał ją do przodu. Rozpoczął akcję, którą golem skończył Griezmann i długim podaniem znalazł Dembele, a ten zdobył bramkę na 4:0. Miał najwięcej kontaktów z piłką, najwięcej podań i najwyższy procent celności. Valverde ma podobać się jego wszechstronność. Prawdopodobnie, po raz pierwszy od lat, Sergio Busquets będzie mógł usiąść na ławce rezerwowych, a w środku pola nie będzie dziury. De Jong w okresie przygotowawczym grał właśnie za Busquetsa. Nigdy z nim, chociaż już w pierwszym ligowym meczu mają zagrać obok siebie. Trener wolał testować alternatywne rozwiązanie, wierząc że gdy będą razem na boisku, to ich współpraca ułoży się naturalnie. – Przyglądałem się jego grze w sparingach. Ma cudowną wizję, niezwykły przegląd pola, z łatwością kreuje grę. Wniesie bardzo dużo, jeśli chodzi o dynamikę gry Barcelony – dzielił się spostrzeżeniami Valdano.

Udało się też doprowadzić do końca sagę z Griezmannem w roli głównej. Trafił na Camp Nou za 120 milionów euro. Na razie. Bo Atletico robi wszystko, by udowodnić, że Barcelona dogadała się z Francuzem jeszcze przez zakończeniem sezonu, gdy jego klauzula wykupu wynosiła nie wspomniane 120 milionów, a 200 milionów euro. Podobno mają mieć maile potwierdzające nieczystą grę Barcy, ale tym już zajmie się sąd. I taki właśnie jest Griezmann w Barcelonie: trochę niepewny tego, co go czeka. Zaprezentowano go przecież w budynku, a nie na stadionie, bo nie wiadomo jak zareagowaliby kibice. Kłócili się o niego w zarządzie, gdzie część uważała, że przed rokiem zagrał Barcą w swojej sprawie i wystawił do wiatru, gdy już wywalczył ogromną podwyżkę. Również piłkarze byli w tej sprawie podzieleni. Gdy Griezmann w marcu ogłosił, że opuszcza Atletico, nikt z Barcelony nie chciał tego komentować. – Ten temat dla nas nie istnieje – uciął Messi, co kontrastowało z wypowiedziami sprzed roku, gdy gotowi go byli przywitać fanfarami. Kilka dni temu Gerard Pique powiedział, że Antoine musi strzelać gole. I wtedy wszyscy kibice go zaakceptują.

Decydujący sezon dla Ernesto Valverde

O odbudowanie zaufania ramię w ramię z Griezmannem będzie walczył Ernesto Valverde. Rozpoczyna trzeci sezon w roli trenera Barcelony, choć byli i tacy, co domagali się jego zwolnienia już po pierwszym sezonie. A tym bardziej po drugim, który był zbyt podobny do pierwszego, by przejść nad nim do porządku dziennego. W Barcelonie po klęsce z Liverpoolem nastąpiła refleksja i ostatecznie prezes Bartomeu stanął po jego stronie. Ale z pewnym zastrzeżeniem: trzecie mistrzostwo Hiszpanii z rzędu go nie uratuje, musi zostać czymś poparte – rzecz jasna, lepiej Ligą Mistrzów niż Pucharem Króla. To pokazuje jak bardzo Barcelonie spowszedniało bycie mistrzem. Chociaż trzy tytuły z rzędu zdobył dotychczas tylko Pep Guardiola, to teraz powtórzenie jego wyczynu może nie wystarczyć. Istnieje bowiem obawa, że Valverde nie będzie w stanie wprowadzić tak potrzebnych zmian. Że nadal będzie zachowawczy, stabilny w lidze, ale za mało przebojowy w pucharach. Że znów odda pewny awans jak dwa lata temu Romie, a w poprzednim sezonie Liverpoolowi. Że znowu odskoczy Realowi na kilkanaście punktów w lidze, ale w Champions League wyłoży się na ćwierćfinale lub półfinale. Barca ma grać pięknie i wygrywać do samego końca. Mundo Deportivo pisze wprost: „W piątek rozpoczyna się decydujący sezon dla Valverde”.

Tę presję starają się zdejmować z niego piłkarze. Messi przemawiając do kibiców na Camp Nou apelował o docenienie ośmiu mistrzostw kraju zdobytych w jedenaście lat. – W każdym innym klubie byłoby to wspaniałe, historyczne osiągnięcie. A tutaj? Wydaje mi się, że nie ma należytej wartości. Nie doceniamy tego właściwie. – Oczywiście, ten klub zawsze walczy o wszystko i w tym roku będzie podobnie. Jesteśmy odświeżeni i podekscytowani nowym sezonem. Niech żyje Barcelona! - wykrzyknął na koniec. W wywiadzie dla „Marki” wtórował mu Pique. - Powinniśmy kontrolować oczekiwania, bo możemy sobie wyrządzić krzywdę. W poprzednim sezonie zdobyliśmy mistrzostwo, a mimo to są ludzie, którzy nie byli zadowoleni. Zdobycie mistrzostwa zawsze jest wielkim celem, ponieważ jest to wyznacznik regularności i rozegrania dobrego sezonu. Może to dlatego, że zdobywaliśmy te mistrzostwa z 15- i 20-punktową przewagą i nie było emocji, które zapadłby w pamięci kibiców? – zastanawiał się stoper Barcelony. - Odbiera się im wartość, bo byliśmy znacznie lepsi od innych. W każdym sezonie rywalizowaliśmy z takimi drużynami jak Real, Sevilla, Atlético czy Valencia, które zdobywały Ligę Mistrzów lub Ligę Europy. Moglibyśmy skupić się na Lidze Mistrzów i odpuścić, tak jak robią inne zespoły, ale nie lubimy grać w rosyjską ruletkę – dodał.

Ale w tym sezonie Barca musi być do tańca i do różańca w zależności od sytuacji. I zagrać w ruletkę, i partię szachów. Inaczej, Valverde dostanie mata.

Pobierz aplikację Football LIVE na Androida

Football LIVEFootball LIVE Football LIVE

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.