Koniec nudy w sprawie Neymara. Dyrektor PSG potwierdza: Rozmowy są zaawansowane

Serial z Neymarem w roli głównej stawał się nieco nudny - kolejne odcinki niewiele wnosiły, widzów było coraz mniej, a śledzącym go na bieżąco zamykały się oczy. I nagle wszystko się zmieniło. Pojawił się nowy bohater - Florentino Perez, który może wywrócić całą fabułę do góry nogami. Leonardo, dyrektor PSG potwierdza: "rozmowy są zaawansowane".
Zobacz wideo

Real Madryt cały czas przewijał się w tle tej historii, ale dopiero teraz wychodzi na pierwszy plan. Prawdopodobnie wyciągnięty przez samo PSG. Tak uważają dziennikarze „Le Parisien”, którzy ustalili, że to Francuzi zainicjowali rozmowy z „Królewskimi”, by z tej niewątpliwie trudnej sytuacji wyjść możliwie najlepiej. To znaczy - nie oddając Neymara z powrotem do Barcelony, bo to byłoby wizerunkową katastrofą. A wizerunek to w Paryżu wartość najważniejsza.

Neymar poza kadrą PSG na niedzielny mecz

Nasser Al-Khelaifi postanowił więc wykorzystać znakomite relacje, jakie łączą go z Florentino Perezem i zaproponować „Królewskim”, by to oni, a nie Barcelona kupili Brazylijczyka. Miało by to być idealne rozwiązanie dla obu stron - dla PSG, bo nie wyobraża sobie oddać kupionego za 222 miliony euro Neymara z powrotem, w dodatku za niższą kwotę. A dla Realu szansa, by zagrać na nosie największego rywala, który dotychczas był jedynym klubem zainteresowanym sprowadzeniem Brazylijczyka, więc miał kontrolę nad całą sytuacją. Znów przy sprzedaży Neymara ma pomagać Pini Zahavi, który dwa lata temu dokonał niemożliwego wyciągając go z Barcelony. Teraz ma to powtórzyć – być może na zasadzie rocznego wypożyczenia do Realu z obowiązkiem późniejszego wykupu za ponad 200 milionów euro, których oczekuje PSG, by móc powiedzieć, że nie straciło na tej transakcji.

Sytuacja wygląda na poważną, a rozmowy między klubami potwierdzają najbardziej wiarygodni hiszpańscy dziennikarze. - Negocjacje są bardziej zaawansowane niż wcześniej, ale to nie znaczy, że doszliśmy do porozumienia - zdradził Leonardo, a Thomas Tuchel podał na konferencji prasowej, że Neymar nie zagra w niedzielnym meczu przeciwko Nimes. - Jestem trenerem i te rozmowy w sprawie transferu to nie moje zajęcie. Ja przygotowuję treningi i oczywiście rozmawiam z Neymarem o wszystkim, ale jestem skupiony na nim jako na sportowcu. Wczoraj doznał stłuczenia, dzisiaj też został trafiony, a do tego nie przepracował całego tygodnia z drużyną, więc nie będzie go w kadrze - powiedział. A dziennikarze od razu zaczęli komentować, że to tylko wymówki, by nie przyznawać zawczasu, że największa gwiazda może odejść lada dzień. W końcu ojciec Neymara przekonuje: „już niewiele zostało”.

Zdaniem „L’Equipe”, władze PSG miały kontaktować się z Perezem już kilka tygodni temu, ale wówczas prezes Realu, choć sam jest fanem Neymara i już kilka razy próbował go sprowadzić, miał powiedzieć, że decyzję w tej sprawie musi podjąć Zinedine Zidane, który buduje Real według własnego pomysłu i w oparciu o swoje zasady. Wtedy stwierdził, że drużynie bardziej przyda się Paul Pogba i to o niego powinien walczyć klub. Do rozmów o Neymarze obiecał wrócić w sierpniu, jeśli do tego czasu nie uda się dogadać z Manchesterem United.

Czy Neymar w ogóle przyda się Realowi Madryt?

"Marca” - podobnie jak Zizou - zastanawia się czy Neymar jest w ogóle Realowi potrzebny biorąc pod uwagę cenę, jego charakter, podatność na kontuzje, pensję i obecny stan kadry. Przecież na pozycji Brazylijczyka gra już inny „Galactico” - Eden Hazard, który cieszy się wielką sympatią Zidane’a. Jest też Vinicius, za którego Real zapłacił 45 milionów euro i przez najbliższe lata miał go wychować na „swojego Neymara”. Już przyjście Belga zabrało mu miejsce na boisku, a na podstawie okresu przygotowawczego widać, że trener w przeciwieństwie do kibiców nie widzi go po drugiej stronie boiska. Kolejne wzmocnienie zupełnie zabrałoby mu szansę na regularne występy.

Poza tym, Zidane chcąc mieć na boisku Neymara i Hazarda (a może zmuszony mieć ich obu na boisku?) musiałby zupełnie zrewolucjonizować ustawienie i taktykę swojego zespołu. Pewnie Brazylijczyk odnalazłby się bliżej środka pola, gdzie ustawiał go swego czasu Tuchel, ale to pozycja, której w ostatnich latach w Realu nie było. Ale kibice błyskawicznie wyciągnęli wypowiedź Zidane’a z kwietnia tego roku, gdy obaj piłkarze stwierdzili, że bardzo chcieliby grać kiedyś zagrać razem. - Cóż, Madryt to miejsce, gdzie spełniają się marzenia - powiedział.

Zidane ma się obawiać, że sprowadzenie Neymara właściwie pokrzyżuje jego plan kupienia w najbliższych latach Kyliana Mbappe. Tyle, że na Francuza trzeba czekać przynajmniej do 2021 roku, gdy do końca jego umowy z PSG pozostanie rok. Zdaniem działaczy Realu, dopiero wtedy transfer będzie możliwy, a i tak nie ma na to żadnej gwarancji – jeden podpis i z 2021 roku, może zrobić się 2024. A Neymar już jest gotowy, spakowany od kilku tygodni i uzbrojony w telefon, by wysyłać sygnały do kibiców. Tak przynajmniej odbierają zamieszczone przez niego zdjęcie na Instagramie, gdy rozmawia z Zizou podczas charytatywnego meczu.

Kolejny problem to liczba piłkarzy spoza Unii Europejskiej. W kadrze Realu już teraz jest ich trzech – Vinicius, Eder Militao i Rodrygo. Neymar wypchnąłby jednego z nich poza klub lub – jeśli padłoby na Rodrygo – do zespołu rezerw. I ostatnia sprawa – jedna z najważniejszych – pensja Brazylijczyka: jeśli ten miałby nadal zarabiać 37 milionów euro rocznie, to w jednym momencie wywróci całą strukturę płac obowiązującą w Madrycie. A to krótka droga do konfliktów, podziałów i wielkie pole do popisu dla agentów pozostałych piłkarzy. Ale może jego umiejętności są warte ryzyka? Prawdopodobnie w tych kategoriach będzie rozpatrywał to Zidane.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.