Antoine Griezmann w letnim oknie transferowym zostanie zawodnikiem FC Barcelony. Francuza w barwach nowego klubu po raz pierwszy zobaczymy 11 lipca. Oficjalny komunikat dotyczący transferu prawdopodobnie zostanie opublikowany kilka dni wcześniej.
Według informacji jego dziennikarzy, mistrzowie Hiszpanii zapłacą za 28-letniego napastnika 126 mln euro, o 6 więcej, niż wynosi jego kwota odstępnego. Wszystko dlatego, że Atletico zgodziło się na płatność w ratach, dzięki czemu wynegocjowało kilka milionów więcej. Sporo trafiać będzie także na konto samego zawodnika, ale o dziwo jego pensja będzie mniejsza niż ta, na którą mógł liczyć w Madrycie. W Barcelonie za każdy sezon gry będzie otrzymywał 17 mln euro.
W ostatnich dniach pojawiło się jednak wiele kontrowersyjnych informacji, dotyczących porozumienia reprezentanta Francji z mistrzami Hiszpanii. Niektóre źródła uważają bowiem, że warunki kontraktu piłkarz z nowym klubem ustalił już w marcu, kiedy jego klauzula wynosiła jeszcze 200 mln euro (na 120 mln zmieniła się 1 lipca). Takie działanie jest niedozwolone, ale na razie nikt go nie udowodnił. W rozmowie z dziennikiem "AS", pogłoski dotyczące złamania przepisów skomentował prezes Atletico Madryt. - Prawda jest taka, że nic o tym nie wiem. Jeśli jednak jest tak, jak mówicie, to wtedy będą konsekwencje takiego postępowania - przyznał. - To nie jest coś normalnego, choć ja tak naprawdę nie wiem, czy wtedy już podpisał kontrakt czy nie. Dowiemy się o tym w ciągu kilku najbliższych dni - dodał.
To nie pierwsza sytuacja, w której Barcelona mogła naruszyć przepisy. W ubiegłym roku władze Atletico złożyły skargę na kataloński klub. Dotyczyła ona - także zabronionego - kontaktowania się z otoczeniem zawodnika, w celu rozpoczęcia rozmów na temat transferu.