FC Barcelona - Real Madryt. Vinicius Junior czy Gareth Bale? To dylemat trenera Realu

El Clasico w półfinale Pucharu Króla, mecz na Camp Nou, a oczy wszystkich kibiców Realu Madryt będą zwrócone na Viniciusa Juniora, zaledwie 18-latka. Marca poświęca mu okładkę, pisze: "Rookie w piłkarskim meczu gwiazd". Z trybun ma go oglądać asystent selekcjonera Brazylii. On zapewnia, że nie zje go presja, ale Santiago Solari ma wątpliwości.
Zobacz wideo

Trener Realu musi tylko podjąć decyzję – Gareth Bale czy Vinicius. Razem z Solarim zastanawiają się wszystkie najważniejsze dzienniki w Hiszpanii. Od madryckich, po katalońskie. „AS” twierdzi, że to wybór między hierarchią, a efektywnością. Decyzja, która na pewno skrzywdzi któregoś z piłkarzy. Jeśli nie zagra Bale, odbierze to jako policzek. On – gwiazda i najdroższy piłkarz w historii klubu siada na ławce, by w Klasyku zagrał dzieciak. Jeśli nie zagra Vinicius, może poczuć się zdradzony przez trenera. Wykorzystywał szanse, które dostawał i grą w ostatnich tygodniach zapracował na występ w takim meczu. To również test dla Solariego: na konsekwencję, odwagę i trenerski kunszt. Z tak wymagającym rywalem, jak Barcelona jeszcze się nie mierzył.

Santiago Solari chce zneutralizować Jordiego Albę

"Odsunięcie Viniciusa od jedenastki byłoby zdradą zawodnika i kibiców, biorąc pod uwagę jego ostatni wkład w grę zespołu. Ponadto, to byłby duży błąd, jeśli spojrzymy, ile zagrożenia tworzy za każdym razem, kiedy ma odpowiednio dużo przestrzeni. Nie chowa się, za każdym razem jest pod grą, stał się niekwestionowanym zawodnikiem pierwszego składu. I, co najlepsze, Vinicius wciąż nie rozegrał swojego wielkiego meczu. A to, biorąc pod uwagę jego postępy od kiedy przyszedł do drużyny, jest już tylko kwestią czasu” – napisał w felietonie Carlos Carpio, wicenaczelny dziennika „Marca”.

W tym samym tekście pisze wprost, że skład Realu Madryt to dziś Karim Benzema, Vinicius Junior i dziewięciu pozostałych. Francuz i Brazylijczyk są w najwyższej formie, ale występ Viniciusa na Camp Nou wcale nie jest oczywisty. Solari ma na ten mecz specjalny plan, opracowany na podstawie październikowego spotkania z Barceloną przegranego aż 1:5. To po nim Julen Lopetegui stracił pracę. „Królewskim” nie wychodziło wówczas nic, ale największe problemy mieli z upilnowaniem Jordiego Alby. Odpowiadali za to Gareth Bale i Nacho Fernandez, dlatego tym razem, Solari wykluczył występ Walijczyka na prawym skrzydle. Tam zagra Lucas Vazquez, który jest o wiele bardziej przydatny w defensywie i z większą ochotą będzie wracał za ofensywnie grającym Albą. W niedzielę, mecz z Deportivo Alaves oglądał z trybun, by być wypoczętym na El Clasico.

Benzema ma niepodważalne miejsce w ataku, więc jedyną zagadką pozostaje, kto uzupełni ofensywny tercet. W drugiej połowie meczu z Alaves, Solari testował różne warianty ustawienia i zmieniał pozycje Viniciusowi i Bale’owi.

Vinicius Junior wypadł zdecydowanie lepiej

O niebo lepiej wypadł Brazylijczyk. Poczynając od statystyk: Bale miał najmniej podań w drużynie (22) i najniższy procent ich dokładności (81,5%). Nie wywalczył żadnego stałego fragmentu gry, nie przejął ani jednej piłki. A kończąc na czystej obserwacji gry: Jorge Valdano

stwierdził, że Vinicus wszystko robi szybko. Jest nabuzowany energią, decyduje się na niekonwencjonalne rozwiązania. Pomysłowym zagraniem rozpoczął akcję, która zakończyła się golem Benzemy, a sam zdobył w tym meczu bramkę na 2:0. Jego aktywność kontrastowała z nijaką grą Bale’a, któremu wyraźnie brakuje regularności. Nawet gdy przeniósł się na lewe skrzydło, koledzy z drużyny i tak woleli grać z ustawionym po prawej stronie Viniciusem. Gdy Walijczyk był zmieniany przez Marco Asensio, stadion milczał. Zejściu Viniciusa towarzyszyły brawa. Kibice też są po jego stronie.

Brazylijczyk jest największym objawieniem kadencji Solariego, bo chociaż wiadomo było, że ma wielki talent, to Lopetegui zupełnie na niego nie stawiał. Wmawiał wszystkim, że Vinicius nie jest jeszcze przygotowany do gry na tak wysokim poziomie. Po czasie trudno uwierzyć, że były trener Realu mógł nie dostrzec jego umiejętności, skoro największym zarzutem wobec prowadzonej przez niego drużyny była monotonna i przewidywalna gra. Vinicius jest jej zaprzeczeniem, wnosi do zespołu fantazję, szybkość i przełamuje schematy. – Ma wyjątkowy styl gry, kiedy tylko otrzymuje piłkę, jest groźny. Z każdym dniem coraz bardziej się zadomawia i lepiej rozumie się z kolegami. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, w jakim tempie dojrzewa wewnątrz zespołu – uważa Emilio Butragueño, dyrektor Realu Madryt.

Oczywiście, Vinicius nie jest zawodnikiem idealnym. Wciąż jego gra jest niedojrzała, nieco juniorska, ale to normalne w przypadku 18-latka. - On jeszcze będzie nabywać dojrzałość w wykonywaniu akcji. Kończy dużo sytuacji i wdaje się w pojedynki indywidualne, ale brakuje mu trochę więcej „jasności umysłu” – tłumaczył kilka miesięcy temu Tite, selekcjoner Brazylii.

Vinicius Junior: „Gdy grasz w Realu Madryt, niczego się nie boisz”

Solari postawił na niego już w debiucie, a później sukcesywnie dawał mu kolejne szanse. Brazylijczyk podczas jego kadencji z zawodnika przyszłościowego stał się piłkarzem na „tu i teraz.” Dziewięć ostatnich meczów rozpoczynał w wyjściowym składzie i niemal w każdym był oceniany pozytywnie. Gdy tylko wskoczył do pierwszej jedenastki, zespół zaczął grać lepiej. Swoim entuzjazmem i odwagą zaraził wszystkich kolegów w drużynie. „Królewscy” po Nowym Roku są w zdecydowanie lepszej formie fizycznej, a to pozwoliło wyciągnąć na wierzch największe zalety Viniciusa.

Dotychczas Santiago Solari był wierny swojej zasadzie, że na boisko wpuszcza tych piłkarzy, którzy są w najlepszej formie. Nazwisko, reputacja i staż w zespole nie mają najmniejszego znaczenia, co potwierdza przypadek Marcelo, przesiadującego od kilku meczów na ławce rezerwowych. Jeżeli trener Realu Madryt się nie złamie, to na Camp Nou od początku meczu wybiegnie Vinicius. Przystąpi do najważniejszego egzaminu w karierze. Czy się boi? - Nie. Gdy grasz w Realu Madryt, niczego się nie boisz – powiedział po meczu z Deportivo Alaves.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.