18-letni Brazylijczyk, określany w ojczyźnie jako następny Neymar, kosztował Real 45 milionów euro. Gra w lidze brazylijskiej, gdzie występował we Flamengo, jest jednak daleka od wyzwań stawianych przez europejski futbol. Choć Vinicius z niezłej strony zaprezentował się w przedsezonowych meczach towarzyskich, prowadzący Real Julen Lopetegui podkreśla na każdym kroku, że czas atakującego z Kraju Kawy jeszcze nie nadszedł. Póki co piłkarz ogrywa się w występujących na trzecim poziomie ligowym rezerwach.
Borja Mayoral wypożyczony z Realu Madryt
O ile debiut Viniciusa w Castilli został uznany za bezbarwny, w niedzielnych małych derbach Madrytu przeciwko Atletico Brazylijczyk zagrał jak na gwiazdę przystało. Czarował techniką i szybkością, a spotkanie zakończył z dwiema bramkami na koncie. Drugie trafienie było wręcz tym z rodzaju "stadiony świata".
O kapitalnej postawie młodego Brazylijczyka mówi się w Hiszpanii równie dużo, co o zachowaniu sfrustrowanych na efektownie grającego rywala piłkarzach Atletico. W 82. minucie zawodów kapitano Atletico B Tachi nie tylko sfaulował Viniciusa, ale i po powaleniu na ziemię ugryzł go... w głowę.
Arbiter żółtą kartką ukarał zarówno gracza Atleti, jak i Realu.
Włosi tracą cierpliwość do Cristiano Ronaldo. "Juventus nie zachwyca Ronaldo"
Mecz z perspektywy trybun oglądał sam Lopetegui. Taka gra Viniciusa z pewnością przybliżyła go do pierwszej drużyny Królewskich.