La Liga. Za dużo agresji, za mało futbolu. Derby Madrytu na remis

Pierwsze derby Madrytu na Wanda Metropolitano zakończyły się bezbramkowym remisem. Piłkarska jakość została przysłonięta przez agresję i sędziowskie pomyłki.

Oba zespoły zaczynały mecz z debetem 11 punktów do Barcelony, która ograła w sobotę Leganes (3:0). Hiszpańska prasa nazwała ten mecz "walką o przetrwanie".

Atletico już na początku powinno prowadzić, ale sytuację sam na sam zmarnował Angel Correa. Potem gra utknęła w środkowej strefie boiska. Gra mocno się zaostrzyła. Zawodnicy nie przebierali w środkach, aby zatrzymać rywali. W 34. minucie udział w spotkaniu powinien zakończyć Stefan Savić. Obrońca gospodarzy brutalnie zaatakował Toniego Kroosa. Sędzia jednak zamiast pokazać czerwoną kartkę, pokazał tylko żółtą.

Jeszcze przed przerwą "Królewskim" należał się rzut karny. Sergio Ramos został kopnięty w twarz w polu karnym przez Lucasa Hernandeza. Obrońca "Królewskich" zalał się krwią i w przerwie musiał opuścić boisko. Okazało się, że rywal złamał mu nos.

Druga połowa była podobna do pierwszej. Okazji do strzelenia bramki było jak na lekarstwo. Najlepszą na kwadrans przed końcem zmarnował Kevin Gameiro. Hiszpan przelobował bramkarza, ale Kiko Casillę wyręczył Raphael Varane wybijając ją tuż przed linią bramkową.

Derby zakończyły się bezbramkowym remisem. Drużyny z Madrytu po 12. kolejkach tracą do Barcelony 10 punktów.

- Jestem wściekły, bo znów uciekły nam punkty. Tracimy 10 punktów. To dużo. Daliśmy jednak z siebie wszystko. Czekamy na kolejny mecz - powiedział po meczu Dani Carvajal.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.