Robert Lewandowski jest jak Terminator. Kolejny powrót w znakomitym stylu

Lewandowskiemu kontuzje, urazy, czy problemy zdrowotne nie przytrafiają się niemal wcale. Jeśli już są, i Polak odpoczywa od gry lub treningów, to wraca w znakomitym stylu. Niczym Terminator nic sobie z niedawnych kłopotów nie robi. Tak było i tym razem. Po operacji przepukliny Polak z marszu wszedł na wysokie obroty, strzelił gola i pomógł w wygranej Bayernu z Herthą (4:0).

Lewandowski właściwie nie brał udziału w przygotowaniach Bayernu do rundy wiosennej. Nie poleciał z drużyną do Kataru. Nie grał w sparingach. Nie wystąpił w meczu z Qatar All Stars (4:1) ani w nieco trudniejszym sprawdzianie z Norymbergą (2:5). Przegranym wysoko, choć warto zaznaczyć, że 4 gole rywal strzelił monachijczykom, kiedy Hans Flick wymienił niemal cały podstawowy skład swojej drużyny. Lewandowski ostatni mecz zagrał niemal miesiąc temu. Patrząc, jak w niedzielę radził sobie w Berlinie w starciu z Herthą, wydawało się, że było to wczoraj i trwa jego dobra passa.

"Milan chce sprzedać Piątka, bo pilnie potrzebuje pieniędzy"

Zobacz wideo

Operacja, szybka rehabilitacja, mecz

Lewandowski po operacji przepukliny, którą przeszedł tuż przed wigilią Bożego Narodzenia, dość szybko wrócił do zdrowia. Normalnie funkcjonował po kilku dniach. Po świętach poleciał na Malediwy. Po powrocie z krótkich wakacji zaliczył Bal Mistrzów Sportu. Potem w Monachium rozpoczął ćwiczenia indywidualne. W ostatni czwartek wrócił do zajęć z drużyną, bo rehabilitacja (choć to w tym przypadku może duże słowo) przebiegła tak, jak powinna. Trzy dni później Lewandowski wyszedł w podstawowym składzie Bayernu na mecz z Herthą. Trener zdecydował się na niego postawić, choć Polak w liczbie grupowych zajęć był daleko za kolegami. Naszemu napastnikowi jednak w ogóle to nie przeszkadzało. Zagrał 90 minut.

"Lewy" strzelił w meczu z Herthą dwa gole. Przy jednym sędzia dopatrzył się jednak faulu na bramkarzu i trafienia nie uznał. Bramka z karnego była strzelona już prawidłowo. Polak miał też sytuację sam na sam z bramkarzem gospodarzy, ale uderzył tuż przy słupku. Zabrakło kilku centymetrów, choć w całej akcji pokazał siłę i spryt w walce z rywalem. To z czego zawsze słynął. W sumie Polak oddał na bramkę Herthy 5 strzałów, z czego 3 celne i pomógł w wygranej swojej drużyny 4:0. Znów potwierdził, że perturbacje zdrowotne, przerwy, czy też sporadyczne wykluczenia z gry, które miał w ostatnich latach, nie mają wpływu na to, jak prezentuje się po powrocie na boisko. Jakby był niezniszczalny, jakby przerwy mu służyły.

Lewandowski + przerwa = gol

Gdy w styczniu 2018 roku po problemach z więzadłami musiał opuścić jeden mecz, po powrocie na boisko od razu strzelił dwa gole (Werderowi). W 2017, gdy ostatniego dnia października nie zagrał przez uraz mięśniowy z Celtikiem w Lidze Mistrzów, to w najbliższym spotkaniu Bundesligi strzelił piękną bramkę Borussii Dortmund. Podobnie było w przypadku kwietniowego spotkania sprzed dwóch lat z Realem Madryt. Choć z prestiżowego domowego meczu Champions League wykluczył go uraz barku, to po tygodniu powetował sobie to golem na Santiago Bernabeu, zapominając o niedawnym bólu. Teraz scenariusz znany z Terminatora - w którym główny bohater szybko naprawia się i składa w całość, szybko przywracając do funkcjonowania niesprawne elementy - też się powiódł. Lewandowski dał sygnał, że jego organizm jest mocny, a on wie, co i jak robi. Zresztą za to, jak indywidualnie przepracował ostatnie tygodnie i w jakiej był dyspozycji, głośno chwalił Polaka trener. Lewandowski mimo krótkiego rozbratu z piłką wciąż jest na najlepszej drodze do zdobycia korony króla strzelców. Polak ma 20 goli, tyle samo co Timo Werner. Gracza z Lipska problemy zdrowotne też omijają.

Więcej o:
Copyright © Agora SA