Mówi się, że to praklasyk. Ewentualnie matka wszystkich klasyków. Właśnie ze względu na lata 70., w których mistrzostwo albo zdobywał Bayern, albo Borussia. Grając pięknie: z polotem, otwarcie, szybko wyszarpywali je sobie z rąk, tworząc pierwszą rywalizację w Bundeslidze, która tak emocjonowała kibiców.
Latem kibice, nieco już znudzeni ciągłymi triumfami Bayernu, wierzyli że nadchodzi sezon przełomowy. Wreszcie pojawiła się drużyna na tyle silna, by rzucić wyzwanie Bawarczykom i trochę ich postraszyć, zapewnić emocje dłużej niż do kwietnia, coś zmienić, porwać ofensywną piłką, a mecze wygrywać uporządkowaną kilkoma transferami defensywą. I to wszystko się dzieje. Tylko wszystkim pomyliły się Borussie. Oczekiwano od tej z Dortmundu, zaskoczyła ta z Moenchengladbach.
Do praklasyku ta Borussia przystępuje z pozycji lidera i szansą, że jeśli wygra, to przewaga nad Bayernem wzrośnie do siedmiu punktów. Prasa podbudowuje jej piłkarzy przeróżnymi wyliczeniami: żaden inny klub nie strzelił Bayernowi tylu goli w historii Bundesligi, Bild daje im 55 proc. szans na zdobycie mistrzostwa. Okazuje się też, że w tym sezonie nie stracili jeszcze bramki po atakach lewą stroną boiska. Bayern najsilniejszy jest właśnie na swoim prawym skrzydle, więc układa się to idealnie. Wreszcie - żaden inny klub tak często nie wygrywał z Bayernem w Bundeslidze. I nie jest to tylko zasługa wyników z lat 70. Od 2014 roku Borussia zabrała Bayernowi najwięcej punktów ze wszystkich zespołów - 14 w dziesięciu meczach. W tym okresie Gladbach są jedynym klubem z Bundesligi, który nie ma ujemnego bilansu w meczach z Bayernem: 4 zwycięstwa, 2 remisy, 4 porażki.
W to, że po trzynastu kolejkach będą liderem Bundesligi, przed sezonem wierzył chyba tylko Juergen Klopp. Marco Rose, który latem przeszedł z Red Bulla Salzburg do Gladbach, to jego pupilek. Przez sześć lat grał u niego w Mainz na środku obrony, a później wielokrotnie przyjeżdżał na staże do Dortmundu. Zaglądał wszędzie, mógł pytać o każdy aspekt. Nie jak stażysta. Bardziej jak przyjaciel. Zanim Rose podpisał umowę z Gladbach, Klopp mówił: "Może pracować wszędzie. Jest gotowy. Ufam mu we wszystkim". A rozmawiając z Rosem żartował, że ten jest już najbardziej rozchwytywanym trenerem na świecie, bo wciąż ktoś go o niego pyta.
Gdy któryś klub z Bundesligi zwalniał trenera, pisało się, że Rose jest kandydatem na następcę. Z urzędu. W lidze austriackiej robił furorę: z młodzieżówką Salzburga wygrał Ligę Młodzieżową UEFA w 2017 po drodze pokonując Manchester City i Barcelonę. W debiutanckim sezonie w seniorach doszedł do półfinału Ligi Europy, Salzburg był najdłużej niepokonanym zespołem w Europie, przez dwa lata nie przegrał meczu u siebie, a do podglądania wdrażanych tam pomysłów przyznawał się nawet Pep Guardiola. Mistrzostwo zdobywane rok w rok już wcześniej było tradycją, od której Rose nie odszedł.
Wydawało się, że czeka na niego niemiecki brat Salzburga – RB Lipsk. Wszystko się zgadzało: Rose pochodzi z Lipska, w rodzinie wszyscy kibicują RB, kolejnym krokiem w jego karierze miała być Bundesliga, koordynator projektów Red Bulla – Ralf Rangnick uwielbiał Marco i nie wyobrażał sobie go stracić, a jednocześnie był świadomy, że w Salzburgu robi się dla niego za ciasno. Okoliczności sprzyjały, bo Lipsk przed sezonem szukał trenera. I wtedy sięgnął po Juliana Nagelsmanna, a Rose’a skusiła Borussia Moenchengladbach. To tyle o logice w futbolu.
Borussia rozpoczęła rozgrywki najlepiej od 42 lat, czyli ostatniego mistrzowskiego sezonu. A Rose wydaje się po prostu dobrze bawić: - Praca w tak popularnym klubie to wspaniałe zajęcie. Jeżeli gramy tak, że ludzie dobrze się bawią, to znaczy, że wszystko robimy dobrze. Futbol to rozrywka i tak do tego podchodzimy. Oczywiście, chcemy wygrywać, ale nie powiem wam tylko tego, bo to nudne, nie? – uśmiechał się wczesną jesienią do dziennikarzy.
Dużo w nim Kloppa: od reakcji przy linii, przez poczucie humoru i naturalność, po postrzeganie futbolu. - Spędziłem z Kloppem wiele lat i to był świetny czas. On mnie ukształtował zarówno w sprawach piłkarskich jak i ludzkich - opisuje. Ale początek ich znajomości był szorstki, naznaczony wieloma kłótniami. Klopp trenując Mainz, posadził Rose’a na ławce, a on - lider zespołu - nie mógł się z tym pogodzić. W łaski starszego o 9 lat trenera wkupił się ciężką pracą. Klopp już wtedy miał widzieć w nim przyszłego trenera, więc wykorzystywał go jako przedłużenie swojej ręki na boisku. Do niego kierował uwagi, a on rozdzielał je dalej. Był nieformalnym grającym asystentem. Fundamentalną postacią wywalczonego w 2004 roku awansu do Bundesligi. Karierę piłkarską kończył u Thomasa Tuchela. Jednego dnia wyszedł z szatni jako piłkarz, kolejnego wrócił do niej jako asystent trenera. U Tuchela zaczynał w tym zawodzie. A później był jeszcze Ralf Rangnick, który wypatrzył go w czwartej lidze i ściągnął do Salzburga, by pracował z młodzieżą.
Wchodząc do Borussii złapał się pod rękę z dyrektorem sportowym Maxem Eberlem i razem zaczęli przebudowywać drużynę. Eberl, słynący z rozwiązań bardzo logicznych, żeby go ściągnąć, najpierw pożegnał się z Dieterem Heckingiem, któremu został jeszcze rok kontraktu i nikt na niego nie narzekał, bo w poprzednim sezonie bardzo długo (niemal do 30 kolejki) utrzymywał zespół w czołówce. Ale o logice w futbolu już było.
Michael Cuisance odszedł do Bayernu, a Thorgan Hazard do Borussii Dortmund. Eberl za zarobione pieniądze kupił Marcusa Thurama za 9 mln euro z Guingamp (zanim został kupiony miało powstać o nim 30 raportów skautów, którzy oglądali go na żywo) i Breela Embolo za 10 mln euro z Schalke, a Rose ustawił ich wokół Alassane'a Plei tworząc "stado bawołów 2.0". Tak Niemcy określali w poprzednim sezonie trzech atakujących Eintrachtu Frankfurt - Ante Rebicia, Lukę Jovicia i Sebastiena Hallera, którzy latem zostali rozkupieni przez bogatsze kluby.
W Niemczech zostało wspomnienie i ich nowa wersja z Gladbach: Thuram strzelił pięć goli, Plea cztery, Embolo trzy. Ale nawet ważniejsza od goli wydaje się praca, którą wykonują na boisku. Do tego Rose dodał jeszcze dwóch obrońców Stefana Lainera i Ramima Bensebainiego, żeby uszczelnić defensywę. I tak stworzył z Eberlem trzeci najmłodszy zespół w Bundeslidze (średnia wieku 25,5, Mainz – 24,7, RB Lipsk 24,3). Mogli się rozejść: Rose na boisko treningowe przygotowywać zespół, a Eberl do gabinetu pracować nad przedłużeniem kontraktów z najważniejszymi zawodnikami.
Dyrektor hurtowo przedstawiał nowe umowy Christophowi Kramerowi, Yannowi Sommerowi, Laszlo Benesowi i Florianowi Neuhausowi. Podpis i zdjęcie. Podpis i zdjęcie. Tak stał się bohaterem żartów w mediach społecznościowych. Na każdym zdjęciu wyglądał identycznie, więc zaproszono kibiców Gladbach do zabawy: znajdź trzy różnice. W dodatku za każdym razem powtarzał: "mamy jasny plan i jasną wizję". Benes i Neuhaus związali się z klubem do 2024 roku, a Sommer i Kramer do 2023. Następny w kolejce jest Denis Zakaria, o którego coraz częściej pytają kluby z Premier League. - Jest znakomitym piłkarzem. Ma umowę do 2022, ale przedłużenie jej już teraz byłoby spełnieniem marzeń - przyznał Eberl w Sport1.
Zresztą, Eberl o marzeniach mówi bardzo często i bardzo chętnie. - Mistrzostwo Niemiec byłoby czymś niezwykłym. Wszyscy powinniśmy o nim marzyć: piłkarze, trenerzy, dyrektorzy, sprzątaczki, panowie od murawy. To jasne, że nie jesteśmy najlepszym klubem w lidze, ale skoro najwięksi mają problemy, to my bardzo chcemy na tym skorzystać - mówił w tym samym wywiadzie.
Borussia nie jest już jak za Luciena Favre’a, drużyną pieszczącą piłkę. Znów - bliżej jej do Liverpoolu Kloppa. Dopaść ofiarę, zabiegać, zdominować fizycznie, stłamsić pressingiem i byle szybciej z piłką do bramki. Obojętnie kto ją zdobędzie: nie ma w Bundeslidze zespołu, w którym gole strzelałoby tak wielu zawodników - dziesięciu. Trafić może każdy. Dla porównania - w Bayernie aż 47 proc. goli strzelił Robert Lewandowski. Tylko RB Lipsk może się równać z Borussią w skuteczności kontrataków: Gladbach zdobyli tak już sześć bramek, Lipsk siedem. Styl Bayernu pozwala wierzyć, że taka gra może być kluczem do sukcesu, bo Bawarczycy pięć z osiemnastu bramek stracili w tym sezonie po kontratakach. Najwięcej w całej lidze.
W defensywie też idzie nieźle: tylko Wolfsburg stracił mniej goli. Yann Sommer, uznawany za najlepszego bramkarza w Bundeslidze, wybronił w tym sezonie już 49 strzałów (lepszy pod tym względem jest tylko Rafał Gikiewicz), dzięki czemu w trzynastu meczach wpuścił zaledwie 15 goli. Eksperci w programie "Doppelpass" podkreślają, że największy postęp zrobił w dowodzeniu całą linią obrony. Ich zdaniem piłkę zawsze łapał bardzo dobrze, ale miał problemy z jej rozegraniem. - U Rose’a zaangażował się w rozgrywanie akcji - zauważają.
Z jednej strony - dopingowana przez swoich kibiców Borussia. Z drugiej - wielki Bayern od lat napędzany presją wielkich meczów. To jeden z nielicznych zespołów na świecie, który lubi "musieć". Wtedy gra najlepiej. Noga prędzej zawiedzie z rozkojarzenia i zbyt dużego spokoju niż zadrży ze stresu. To mecz, który znacząco wpłynie na drugą część sezonu: siedem punktów przewagi w przypadku zwycięstwa Borussii, widząc ich regularność i awaryjność Bayernu - to będzie dużo. Ale wystarczy, że Bayern wygra, a przewaga Gladbach stopnieje tylko do punktu i niemal wszystko wróci do normy. Początek praklasyku o godz. 15.30. Relacja na żywo na Sport.pl.