Była 45. minuta spotkania, końcówka pierwszej połowy. Robert Lewandowski stał sam przed bramką, ale Serge Gnabry zamiast mu podać... wybiegł z piłką za linię końcową. Polak był wściekły. Być może wpływ na frustrację miało też to, że Fortuna to jedyna drużyna, której w Bundeslidze nigdy nie strzelił gola. W sobotę próbował po raz czwarty, ale choć miał kilka okazji, strzelanie w Duesseldorfie zaczęli inni.
W 11. minucie zaczął Benjamin Pavard, od którego otarła się piłka dośrodkowana w pole karne przez Joshuę Kimmicha. W 27. minucie trafił Corentin Tolisso, a Bayern na przerwę schodził prowadząc 3:0, bo w 34. minucie gola strzelił też Gnabry. Po przerwie miał ochotę na kolejne bramki. Okazje miał też Lewandowski. Najlepszą w 65. minucie, kiedy z kilku metrów uderzył głową pod porzeczką, ale bramkarz Fortuny był dobrze ustawiony.
Lewandowski próbował w kolejnych minutach, ale nie miał już aż tak dobrej okazji. Zaliczył za to asystę, bo to po jego podaniu wynik meczu w 70. minucie ustalił Philippe Coutinho. Fortuna przegrała z Bayernem 0:4, ale też miała okazje do zdobycia bramki. Choćby Dawid Kownacki, który mógł trafić zaraz po przerwie (strzał był mocny, ale w sam środek) i który spędził na boisku 79. minut (zmienił go Marcel Sobottka).
W następnej kolejce Bayern, który po 12 kolejkach ma punkt straty do Borussii Moenchengladbach, podejmie Bayer Leverkusen (30 listopada, godz. 18.30). Fortuna zagra na wyjeździe z Hoffenheim (30 listopada, 15.30).