Uli Hoeness pożegnał się z Bayernem i za chwilę wpadł w szał. "Kilku szaleńców zniszczyło wszystko"

- To był piękny czas - mówił Uli Hoeness, który w sobotę przestał być prezesem Bayernu Monachium. Z potęgą z Bawarii 67-letni biznesmen pożegnał się po 40 poświęconych jej latach. "Bild" wyliczył, że 12 minut po oficjalnym powiedzeniu "do widzenia" Hoeness szalał z wściekłości.

To było najważniejsze walne zgromadzenie członków Bayernu Monachium w XXI wieku. Hala Audi Dome, w której grają koszykarze Bayernu, okazała się tym razem za mała. Na pożegnanie Ulego Hoenessa Bayern wynajął Olympiahalle, kiedyś obiekt igrzysk 1972, a dziś scenę dla największych koncertów w mieście.

Największą gwiazdą Bayernu jest dziś Robert Lewandowski. Tak znakomicie gra Polak:

Zobacz wideo

"Bild" relacjonując ostatnie wystąpienie Hoenessa w roli prezesa klubu, pisze, że było wzruszająco. Ale tylko przez chwilę. Podobno dokładnie 12 minut po swoim przemówieniu Hoeness się wściekł. -  Do wystąpień było świetnie, ale przemówiło kilku szaleńców, którzy wszystko zniszczyli - miał powiedzieć były już szef Bayernu.

Członkowie klubu uznali, że pożegnanie Hoenessa to dobra okazja, by porozmawiać o sposobie, w jaki Bayern rozstał się z trenerem Niko Kovacem, o wadach wyjazdów drużyny na zgrupowania do Kataru i o tym czy aby na pewno ze swojej roli dobrze wywiązuje się dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.