„Po porażce we Frankfurcie zapadła na gorąco decyzja, by jutro nie trenować przy otwartych drzwiach. Prosimy kibiców o zrozumienie” – ogłosił Bayern w sobotni wieczór. I był to jedyny na razie oficjalny komunikat. Po klęsce 1:5 we Frankfurcie, po meczu w którym Jerome Boateng szybko wyleciał z boiska, i którego z twarzą wyszli właściwie tylko bramkarz Manuel Neuer i strzelec jedynego gola dla gości Robert Lewandowski, szefowie Bayernu nie dali publicznie wsparcia Niko Kovacowi. A trener powiedział, że on nigdy się nie poddaje, ale jest realistą. "Wiem jak ten biznes działa. Nie jestem naiwny. Ale rok temu też mieliśmy podobny kryzys, a skończyło się mistrzostwem i Pucharem Niemiec. Wtedy się nie poddałem, teraz też się nie poddaję". Ten kryzys, o którym wspominał Kovac, wypadł rok temu również w listopadzie, ale pod koniec miesiąca, po trzech meczach bez zwycięstwa w Bundeslidze. Kovac obronił wówczas posadę wysokim zwycięstwem nad Benficą Lizbona w Lidze Mistrzów, 5:1. Czy teraz przetrwa porażkę 1:5?
To była najwyższa przegrana Bayernu w Bundeslidze od ponad 10 lat, od 1:5 z Wolfsburgiem w kwietniu 2009. „Bardzo bym się zdziwił, gdyby w przyszłym tygodniu Niko Kovac nadal był trenerem Bayernu. Nawet grając w dziesięciu nie wolno przegrać aż tak. Drużynę przejmie asystent Hansi Flick, jako trener przejściowy” – napisał Alfred Draxler, dziennikarz „Bilda”. A dziennikarz transmitującej w Holandii mecze Bundesligi stacji Fox Sports, Jan-Joost van Gangelen powiedział podczas wieczornego sobotniego programu, że według jego źródeł w Niemczech Kovac może zostać zwolniony jeszcze w sobotę. Bayern za tydzień gra u siebie z Borussią Dortmund, w tym meczu miałby drużynę poprowadzić Flick (dołączył do sztabu Bayernu przed obecnym sezonem) i dopiero potem miałby przyjść nowy trener. Wśród możliwych następców wymienił trenera Ajaksu (i byłego trenera rezerw Bayernu) Erika ten Haga i Jose Mourinho, który opowiadał niedawno, że uczy się niemieckiego.