Bayern Monachium - Borussia Dortmund. Robert Lewandowski nie zmierzy się z wielkim rywalem. Wielki pech jego największego konkurenta

Robert Lewandowski nie zmierzy się z Paco Alcacerem. Do spotkania dwóch najlepszych napastników Bundesligi w meczu Bayernu Monachium z Borussią Dortmund nie dojdzie, bo Hiszpan doznał kontuzji tuż przed hitem ligi niemieckiej. Polak, podobnie jak rok temu po odejściu Pierre'a-Emericka Aubameyanga do Arsenalu, znowu może nie mieć się z kim ścigać w walce o koronę króla strzelców. Mimo kontuzji Alcacer wciąż pozostaje jednak jego głównym konkurentem.
Zobacz wideo

Niemal 200 strzałów i prawie 50 goli. 10 asyst i ponad 2,5 tys. przeprowadzonych akcji. To wspólny dorobek Roberta Lewandowskiego i Paco Alcacera w tym sezonie – Bundesligi, Pucharu Niemiec i Ligi Mistrzów. Zdaniem oficjalnego kanału Bundesligi na YouTube, „gdyby ten pierwszy był częścią gry komputerowej, byłby bossem [szczególnie wymagającym przeciwnikiem – red.]”. – Ale tylko do teraz. Po przyjściu Hiszpana do BVB, Polak zyskał równego sobie rywala – słyszymy w materiale wideo opublikowanym przy okazji ostatniego meczu Bayernu z BVB, w którym indywidualnie lepszy był kapitan reprezentacji Polski, ale drużynowo jego przeciwnik z Hiszpanii. Okazja do rewanżu miała nadarzyć się w sobotę, ale się nie nadarzy, bo Alcacer doznał kontuzji i w ligowym hicie nie zagra.

Nie dojdzie więc do starcia tak głośno zapowiadanego przez światowe media. I szkoda, bo biorąc pod uwagę coraz gorszą skuteczność rewelacyjnego w pierwszej części sezonu Luki Jovicia (jeden gol w czterech ostatnich spotkaniach), to właśnie Alcacer jest głównym konkurentem Lewandowskiego w walce o koronę króla strzelców. W ubiegłym sezonie Polak w wyścigu po armatę dla najlepszego strzelca walczył się sam ze sobą, bo po odejściu Aubameyanga do Arsenalu nie miał godnego rywala. Na początku tego sezonu Gabończyka zastąpił Alcacer, a do klasycznej pary monachijsko-dortmundzkiej dołączył Jović z Eintrachtu Frankfurt. Jednak jak bardzo Serbowi nie można odmówić talentu, tak trzeba zauważyć, że doświadczenie, presja, a także ostatnia słabsza skuteczność, postawiły go nieco na straconej pozycji.

Wracając więc do Alcacera – mimo kontuzji szans przecież wciąż nie można mu odmówić. Jeśli z kontuzją upora się szybko, a w sobotę jego koledzy zatrzymają Lewandowskiego, to ta rywalizacja cały czas będzie ekscytująca. Rywalizacja nie tylko walczących o mistrzostwo drużyn, ale ścigających się ze sobą dwóch supersnajperów, co z pewnością przerysowaniem nie jest, bo ta dwójka innych napastników w Bundeslidze na razie wyprzedza o kilka klas. Ale po kolei.

Cesarz kontra król

"Kaiser", czyli cesarz. Taki przydomek Alcacer otrzymał od kibiców Borussii na początku sezonu, kiedy skutecznością nie mógł się z nim równać żaden zawodnik w Europie, nawet król strzelców Bundesligi Lewandowski. W grudniu ubiegłego roku Hiszpan mógł się pochwalić niesamowitą statystyką - 10 goli strzelonych po oddaniu 10 uderzeń. Jednak nie tylko to imponowało, bo ogromne wrażenie wywoływała również częstotliwość zdobywania bramek. Wówczas wynosiła ona 81 minut, teraz jest niemal identyczna, bo tylko o minutę gorsza.  A przecież to nie przypadek - W sezonie 2016/17 w barwach Barcelony Hiszpan na boisku przebywał zaledwie przez 1385 minut, w których i tak zdołał strzelić osiem goli, co - pod względem średniej - dało mu szóste miejsce wśród wszystkich piłkarzy LaLiga. Wynik tym bardziej imponujący, że w piątce, która zdołała go wyprzedzić, znaleźli się m.in. Cristiano Ronaldo, Leo Messi i Luis Suarez.

Średnia goli strzelanych przez Alcacera wynosi w tej chwili 0,62 na mecz. Z czołówki strzelców Bundesligi tak dobrym wynikiem nie może pochwalić się nikt poza Lewandowskim i Joviciem. Z pierwszej piątki, zgodnie z klasyfikacją goli, ostatni jest Yussuf Poulsen (0,55), a przed nim znajduje się Marco Reus (0,61). Drugi jest Jović (0,81), a pierwszy Lewandowski (0,86).

Idąc dalej w statystyki, jeżeli spojrzymy na strzały, tam także wygrywa Lewandowski – 3,50 do 3,33. Podobnie jest w średniej akcji na mecz (nie tylko w ataku, ale łącznie, również z powrotami do obrony i walką w środku pola). W tym aspekcie wynik wynosi 53:45 na korzyść napastnika Bayernu.

Paco Alcacer vs. Robert LewandowskiPaco Alcacer vs. Robert Lewandowski Sport.pl

Z jednej strony liczby wyglądają dla Lewandowskiego bardzo korzystnie, ale z drugiej mogą nam powiedzieć także coś innego. Zapominając o średnich i przechodząc do konkretnych liczb – Polak w tym sezonie oddał 136 strzałów, podczas gdy Alcacer aż o 81 mniej. Mimo takiej przepaści w uderzeniach, na gole w Bundeslidze do końca się to nie przełożyło, bo zawodnik Borussii do snajpera mistrzów Niemiec ma tylko trzy bramki straty. To pokazuje, jak wielką skutecznością dysponuje były gracz Barcelony. – Mam instynkt strzelania goli od małego, ale wciąż mogę pracować nad tym, by go poprawić – mówi sam Alcacer. Jak widać do swoich słów podchodzi całkiem poważnie. Poważnie mówi też o tym, jak szybko zakochał się w nowym mieście, klubie i wszystkim co z nim związane. - Jestem szczęśliwy, że tu trafiłem. Dortmund był dokładnie tym miejsce, którego potrzebowałem, idealnym krokiem. Gra dla Borussii i jej wspaniałych fanów, to po prostu świetna zabawa i sama przyjemność. Od razu poczułem się tu jak w domu.

Joker kontra as

Ogromna różnica w liczbie strzałów i przeprowadzonych akcji wynika jeszcze z jednej ważnej, o ile nie najważniejszej rzeczy – liczby minut spędzonych na boisku. Lewandowski zebrał ich dotychczas 3369, a Alcacer zaledwie 1393. Polak jest niekwestionowanym liderem Bayernu. Hiszpan o swoją pozycję w drużynie Luciena Favre’a, cały czas walczy. I nawet mimo wielu goli, wciąż często wchodzi na boisko z ławki rezerwowych – na 27 występów, aż 15 zaliczył bowiem pojawiając się na murawie w końcówkach spotkań. To mu jednak nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – rola jokera mu pomagała.

W 12 meczach, które Alcacer rozpoczął w pierwszym składzie dortmundyczków, strzelił on tylko 5 goli. Wchodząc z ławki bramek zdobył natomiast aż 12 (!). W tej statystyce z Lewandowskim trudno go jednak porównać, bo Polak meczów na ławce po prostu nie zaczyna. Taka sytuacja w 38 spotkaniach miejsce miała zaledwie raz, w ostatnim starciu ćwierćfinału Pucharu Niemiec z Heidenheim (5:4), kiedy 30-latek wszedł na boisko w 46. minucie i strzelił dwa gole.

Tytani pracy

Walka o koronę króla strzelców Bundesligi to nie tylko pojedynek dwóch wspaniałych napastników. To także rywalizacja tytanów pracy. Zdjęcia sylwetki Lewandowskiego co jakiś czas obiegają światowe media. Polak obsesyjnie dba o swoją muskulaturę i kondycję fizyczną. Trzyma dietę i ciężko pracuje. Ciężko, ale także odpowiedzialnie, bo wie kiedy odpuścić.

Alcacer w swój rozwój wysiłku wkłada jednak równie dużo. - W Valencii zawsze był pierwszy na boisku treningowym. Wiem, że tak samo było, kiedy przeniósł się do Barcelony - zdradza Vicente Mir, jeden z pierwszych trenerów Alcacera, cytowany przez oficjalną stronę internetową Bundesligi. – W pewnym sensie można powiedzieć, że Paco prowadzi życie monastyczne, dodaje 50-latek, mając na myśli ciągłą chęć doskonalenia się. Chęć, która przed sobotnim hitem być może go zgubiła, bo kontuzja mogła wyniknąć m.in. z przemęczenia organizmu.

Pojedynek liderów

Podobna skuteczność? Tak. Podobna liczba bramek? Zgadza się. Równy sobie zapał do ciężkiej pracy? Odhaczone. Podobieństw Lewandowskiego i Alcacera jest zdecydowanie więcej niż różnic. A bliźniaczych rzeczy jeszcze kilka da się znaleźć. Np. zdolności przywódcze, bo te są duże u obydwu napastników.  Lewandowski od pięciu lat jest przecież kapitanem reprezentacji Polski, a od niedawna pełni także funkcję wicekapitana Bayernu. Alcacerowi do noszenia opaski w Borussii co prawda jeszcze daleko, ale i tak już teraz można dostrzec u niego predyspozycje do przejęcia odpowiedzialnej roli. Widać to m.in. po jego zachowaniu na boisku, gdzie stara się każdemu podpowiadać, radzić, instruować, dobro drużyny zawsze przekładając nad swoje. W Valencii dostrzegł to już jej były trener, Garry Neville, który powierzył Hiszpanowi opaskę kapitańską. - Każdy zna swoje ograniczenia i jest świadom tego, co go definiuje - mówi Alcacer. I od razu dodaje: Jeśli mam kolegę z drużyny obok mnie, w dobrej pozycji do zdobycia bramki i mogę mu łatwo dograć, to oczywiste, przynajmniej dla mnie, jest to, że oddaję mu piłkę, zamiast próbować przewrotki czy innego strzału. Jeśli zdobywam bramkę, a moja drużyna przegrywa, to nie ma przecież sensu. Szczęśliwy jestem tylko wtedy, gdy pomagam wygrywać całemu zespołowi.

W kwestii pomocy zespołowi, w ostatnim starciu obydwu zawodników, lepiej rzeczywiście wypadł Alcacer. Hiszpan strzelił co prawda jednego gola, podczas gdy Lewandowski na listę strzelców wpisał się dwukrotnie, ale to Borussia cieszyła się ze zwycięstwa 3:2. W sobotę rola obydwu zawodników miała być większa niż wtedy. Ewentualne zwycięstwo którejś z drużyn może bowiem przesądzić o losach mistrzostwa Niemiec (w tej chwili Borussia zajmuje pierwsze miejsce w tabeli z 63 pkt. na koncie. Bayern jest z drugi i ma 61 pkt.). Alcacer tę walkę jednak ominie, a sam Lewandowski zauważa, że Der Klassiker decydujący w kontekście końcowego triumfu wcale być nie musi. – Nie jestem pewien, czy zwycięzca tego meczu zostanie mistrzem Niemiec. Nie wydaje mi się, by tak było. Wygrany zrobi co prawda duży krok w tym kierunku, ale jeden krok nie wystarczy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.