Commerzbank Arena we Frankfurcie na meczach piłkarskich może pomieścić 51 500 widzów. Możliwe, że wypełniłaby się po brzegi, gdyby kadra Niemiec zmierzyła się tam z reprezentacją Peru. Ale spotkanie zostanie rozegrane na 30-tysięczniku Rhein-Neckar-Arena w Sinsheim.
Niemiecki Związek Piłki Nożnej wolał przenieść mecz z obiektu Eintrachtru Frankurt na domowy stadion Hoffenheim i stracić na tym finansowo, niż obawiać się o zachowanie pseudokibiców z Frankfurtu.
Tygodnik "Der Spiegel" dotarł do maili wymienianych przez szefa DFB Reinharda Grindela i wiceszefa Reinera Kocha. "Według mnie stadion we Frankfurcie jest niepewny jeśli chodzi o kibiców. To może być katastrofa. Za bardzo ryzykujemy. Zwłaszcza tuż przed wyborem gospodarza Europ 2024" - napisał Grindel.
Tamtejsi kibice w przeszłości wywoływali na trybunach bójki, palili flagi innych klubów, odpalali race. Dwa lata temu stadion Entrachtu nawet zamknięto po zamieszkach na meczu z Darmstadt.
Co ciekawe, jeśli Niemcy dostaną organizację ME, wówczas część meczów będą chcieli zorganizować we Frankurcie. Chodzi więc tylko o to, by absolutnie niczym nie podpaść przed 27 września. Właśnie wtedy UEFA ma zdecydować czy Euro 2024 odbędzie się w Niemczech, czy w Turcji.