Nowy sezon w Sport.pl. Zamordysta Ralf Rangnick wraca na ławkę. RB Lipsk chce znowu zachwycać

Czy można narzekać na swój zespół, bo ma za duże posiadanie piłki? Ralf Rangnick udowodnił, że to możliwe. I znowu postanowił zostać trenerem, by udowodnić, że jeszcze ważniejsza jest gra bez piłki. Poprowadzi RB Lipsk, ale tylko przez rok.

Ralf Rangnick to jedna z najważniejszych postaci w niemieckim futbolu. Gdyby nie on, możliwe, że Niemcy nie odnosiliby takich sukcesów w XXI w. Pod koniec lat 90. tłumaczył w niemieckiej telewizji, na czym polega gra czwórką obrońców z tyłu - bez libero, co było wówczas dla Niemców szokiem. Pozostawali jednak z tyłu za taktycznymi trendami i Rangnick był jedną z tych osób, które im to uświadomiły i doprowadziły do zmian. Zaowocowały one licznymi medalami mistrzostw świata i Europy.

Rangnick jednak nigdy nie poprowadził reprezentacji Niemiec, Bayernu Monachium, czy chociażby Borussii Dortmund. Najlepszym prowadzonym przez niego klubem było Schalke 04 Gelsenkirchen. W 2011 roku przyszedł w roli "strażaka". Awansował do półfinału Ligi Mistrzów i zdobył Puchar Niemiec, czyli ostatnie trofeum, jakie widziano w Gelsenkirchen.

Wcześniej prowadził TSG Hoffenheim. Objął ten zespół gdy był w trzeciej lidze. Awansował z nim błyskawicznie do drugiej i pierwszej ligi. Prowincjonalny zespół wszedł do Bundesligi z hukiem - po rundzie jesiennej wyprzedzał Bayern Monachium i był liderem. Słaba druga część sezonu, sprawiła, że zespół osunął się na siódme miejsce. Jednak w 2011 roku zrezygnował z pracy, gdy władze klubu sprzedały za jego plecami Luiza Gustavo.

Bezkompromisowy

Taki jest właśnie Rangnick - musi mieć pełnię władzy. Nie idzie na kompromisy. Dlatego rola dyrektora sportowego siostrzanych klubów Red Bulla - Salzburga i Lipska - od początku była dla niego idealna. Z Salzburga szybko zrezygnował, by móc skupić się w pełni na RB Lipsk. Mógł ukształtować ten "klub bez historii" na swoją modłę. Zaszczepić w nim preferowany przez siebie styl gry, swoją mentalność.

I tak RB Lipsk w cztery lata awansowało z czwartej ligi aż do Bundesligi. Rangnick osobiście wprowadził drużynę do najwyższej ligi, gdy nie mógł znaleźć lepszego kandydata. Po awansie oddał ekipę Ralphowi Hasenhuettlowi, który zaimponował mu prowadząc małe Ingolstadt.

Ofiara własnego sukcesu

Lipsk miał tak piorunujące wejście do Bundesligi jak wspomniane wcześniej Hoffenheim. Z tą różnicą, że ekipa Red Bulla lepiej wytrzymała trudy sezonu i zajęła drugie miejsce. Hasenhuettl padł ofiarą własnego sukcesu - rozbudził oczekiwania, którym nie zdołał sprostać w drugim sezonie. Szóste miejsce (choć tylko dwa punkty straty do trzeciego miejsca!), trzecie miejsce w grupie Ligi Mistrzów i ćwierćfinał Ligi Europy - wynik dobry, ale Rangnick miał też inne zastrzeżenia. Takie jak zbyt wysokie posiadanie piłki i zbyt wolne ataki. Błyskawiczne akcje i ganianie rywali po całym boisku miały być sygnałem rozpoznawczym RB Lipsk. Pod wodzą Hasenhuettla ta tożsamość nieco się rozmyła.

Ultimatum

Ale władze chciały, by trener został na stanowisku. Miał jeszcze rok do końca kontraktu, ale Hasenhuettl postawił ultimatum: przedłużenie umowy albo odchodzę. Lipsk wolał poczekać, jak zespół będzie się spisywał w trakcie następnego sezonu. Dla Hasenhuettla było to niemal jak wotum nieufności. Chciał mieć gwarancję pracy. Nie dostał jej, więc odszedł. Obecnie jest bezrobotny. - Gdybym jako trener zawsze nalegał na przedłużenie umowy rok przed jej zakończeniem, musiałbym zrezygnować z pracy trzy, cztery razy - skomentował tę sytuację Rangnick.

Nagelsmann nowym trenerem

Nowym trenerem RB Lipsk wybrano... Juliana Nagelsmanna. Ale "cudowne dziecko" niemieckiego futbolu obejmie tę funkcję dopiero po zakończeniu tego sezonu. Obiecał władzom i piłkarzom Hoffenheim, że zostanie jeszcze przez rok. Latem odrzucił ofertę Realu Madryt (!), uważnie obserwowały go również Bayern Monachium i Borussia Dortmund. Nagelsmann chce rozwijać swoją karierę stopniowo. Krok za krokiem. Jak tłumaczył, nie chciał objąć Realu, by nie wchodzić na szczyt w wieku... 31 lat.

Ofensywny styl Nagelsmanna idealnie pasuje do RB Lipsk. Wniesie też powiew świeżości do zespoły "Byków". Ich problemy w poprzednim sezonie wynikały z tego, że rywale "przeczytali" ich strategię, wiedzieli, jak ich powstrzymać. Za to Nagelsmann znakomicie przygotowuje się do spotkań i ma kilka planów na każdy mecz. Znakomicie sobie radzi w Hoffenheim (dwa ostatnie sezony to trzecie i czwarte miejsce!), mimo że tracił takich piłkarzy jak Sebastian Rudy, Niklas Suele, Sandro Wagner (wszyscy grają w Bayernie) czy Mark Uth. Na takiego trenera warto czekać rok - uznano w Lipsku.

Opcja tymczasowa

W ten sposób Rangnick stanął przed poważnym problemem: kto poprowadzi drużynę i sprawi, że Nagelsmann będzie mógł poprowadzić RB Lipsk w Lidze Mistrzów? Przekonanie uznanego i doświadczonego trenera, by przejął zespół na rok graniczyło z cudem. Z tego względu Rangnick postanowił osobiście dopilnować wszystkiego.

Dla piłkarzy to nie jest dobra informacja. Rangnick to dobra opcja tymczasowa, gdyż jego styl pracy jest wyniszczający dla zawodników, którzy nie wytrzymują z nim po dłuższym czasie. - Ralf jest bardzo otwarty, ale jeśli chodzi o styl gry, to jeszcze bardziej bezkompromisowy od Hasenhuettla - dyplomatycznie stwierdził Timo Werner.

Przestrzeganie zasad

Piłkarze RB Lipsk już latem mieli przedsmak tego, co ich czeka. Rangnick nie przebierając w słowach skrytykował Jean-Kevina Augustina, Dayota Upamecano i Nodiego Mukiele za to, że "zapuścili się" w trakcie wakacji. - Nie jestem zszokowany, ale rozczarowany - tłumaczył. I opowiedział inną historię. - Jeden z piłkarzy rok temu powiedział, że zgubił pulsometr. Teraz znowu zgubił, ale miał pecha. Moja pamięć nadal jest w dobrym stanie. Piłkarze dzisiaj potrzebują jasnych granic, wytycznych. Im młodsi, tym bardziej ich potrzebują. Zazwyczaj przychodzą do akademii w bardzo młodym wieku. Nie dorastają w domu swoich rodziców. W dodatku w ostatnich 20 latach znacznie wzrosła częstotliwość rozwodów. Ktoś musi ustalać zasady i dbać o ich przestrzeganie.

Rangnick dba też o to, by nie powtórzyła się sytuacja z Nabym Keitą. Gwinejczyk po czterech latach spędzonych w Niemczech nie mógł porozumieć się z nikim bez tłumacza. - Przekazałem piłkarzom, że to ja określiłem częstotliwość i intensywność lekcji niemieckiego. Opuszczenie lekcji równa się opuszczeniu treningu. Konsekwencje są takie same, włącznie z brakiem miejsca w kadrze meczowej - zapowiedział Rangnick.

Keita odszedł, reszta została

Najpoważniejszym osłabieniem jest sprzedaż Naby'ego Keity do Liverpoolu. Ale to było jasne prawie od roku, dlatego RB Lipsk miało odpowiednio dużo czasu, by się do tego przygotować. Emil Forsberg został, mimo że znowu przebąkiwał o chęci odejścia. - Ma czteroletni kontrakt, więc to my decydujemy, kiedy odejdzie - stwierdził Rangnick. 

Nazwiska nowych piłkarzy jak zwykle nie robią wrażenie. Bo Rangnick lubi młodych zawodników, których może ukształtować po swojemu. Dlatego też do klubu przyszli jedynie Nodi Mukiele (Montpellier, 16 mln), Matheus Cunha (Sion, 15 mln) i Marcelo Saracchi (12 mln, River). Mają kolejno 20, 19 i 20 lat. Pod tym względem nie odstają od reszty drużyny. Średnia wieku 25-osobowej kadry to 23,5 lat (!), o prawie rok niższa od drugiej najmłodszej ekipy (Hertha, 24,3). Średnia dla całej Bundesligi to 25,3. Najstarsi są Stefan Ilsanker (29 lat) i Peter Gulacsi (28 lat).

Sprowadzanie młodych piłkarzy to też sposób na to, by dogonić Bayern Monachium czy Borussię Dortmund. - Pod względem finansowym możemy ich gonić jedynie dzięki mądrym, przemyślanym transferom i rozwojowi piłkarzy - powiedział Rangnick.

"Być autentycznym"

- Ważne jest to, by być autentycznym, nie naśladować nikogo. W ostatnich 10 latach Pep Guardiola ustanowił odpowiednie standardy. Ma jasną filozofię, odpowiednio prowadzi drużynę, nigdy nie jest zadowolony. Pamiętam taką scenę. Bayern wygrał 6-0, a on rozmawiał przy linii bocznej z Joshuą Kimmichem i wyjaśniał mu, co może zrobić lepiej. To perfekcjonista - mówi Rangnick. Z Guardiolą mógłby się nie zgodzić jeśli chodzi o stosunek do posiadania piłki, ale jedno ich łączy: perfekcjonizm. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.