Kamil Grosicki już imponuje w WBA, ale przyznaje: Miałem inne propozycje

- Slaven Bilić od dawna miał mnie na oku. Chciał mnie sprowadzić w 2012 roku, gdy był trenerem Lokomotiwu Moskwa. Udało się spotkać po ośmiu latach. Cel jest jeden - awans do Premier League - mówi Sport.pl Kamil Grosicki, który zaliczył w niedzielę udany debiut w barwach West Bromwich Albion. The Baggies wygrali na wyjeździe 2:0, a reprezentant Polski zanotował asystę.

Tomasz Włodarczyk: Dlaczego West Bromwich Albion?

Kamil Grosicki: Aby jeszcze raz spełnić swoje marzenie. Wrócić do Premier League. Zagrałem tam jedynie piętnaście meczów. Cały czas wierzę, że będzie ich więcej. WBA od początku sezonu nastawiło się na awans. Zrobili konkretne transfery (wydali ponad dwadzieścia milionów euro – przyp. red.), które zaowocowały bardzo dobrą grą i pozycją w tabeli. Zimą jeszcze się wzmocnili, aby nie kusić losu. Druga część rozgrywek jest bardzo wymagająca. W The Championship nie ma łatwych meczów. Mamy jeszcze piętnaście spotkań. Będąc liderem i mając cztery punkty przewagi nad Leeds i Fulham nie da się mówić o zbyt dużym komforcie.

Kapitalny debiut Grosickiego w nowym klubie [WIDEO]

Zobacz wideo

Kiedy pojawiła się propozycja?

Negocjowaliśmy od połowy stycznia. Miałem jeszcze inne propozycje, ale od początku wydawał mi się to najbardziej sensowny kierunek. Odpowiada mi pod każdym względem. Nie musiałem zmieniać kraju. Dostałem dobry kontrakt. Stoi przede mną wymagający cel sportowy. Wszystko jest tu zorganizowane na najwyższym poziomie. Przed EURO 2020 nie wprowadziłem zbyt dużego zamieszania, które wiązałoby się ze zmiana kraju i ligi. Wiadomo, że taka przeprowadzka zawsze wiąże się z jakimś ryzykiem. A tak wystarczy tylko znaleźć dom dla rodziny i wszystko będzie poukładane.

WBA też wiedziało kogo bierze.

Zawodnika w tej lidze sprawdzonego. Który nie będzie musiał się dostosowywać. Jest od razu do gry. Takiego potrzebowali. Mam tu wyrobioną markę. Swoje oczywiste atuty jak szybkość. Mogę dać przewagę w trudnym momencie meczu. Odwrócić jego losy, jeśli coś nie układa się po naszej myśli. Takiego piłkarza szukał Slaven Bilić. Od dawna miał mnie w swoim notesie. Po EURO 2012 chciał sprowadzić do Lokomotiwu Moskwa, gdzie został trenerem po rozstaniu z reprezentacją Chorwacji. Potem był jakiś temat, gdy prowadził West Ham, ale do Londynu nie trafiłem. W końcu udało się spotkać po ośmiu latach podchodów (śmiech).

Hull miało opcję w kontrakcie, by do początku marca zdecydować o jego przedłużeniu. Nie robiło problemów w zimowych przenosinach?

Nie. Pożegnaliśmy się w jak najlepszych stosunkach. Gdy rozstawałem się z kolegami i sztabem szkoleniowym, łezka zakręciła się w oku. Spędziłem tam bardzo fajne trzy lata. Hull na zawsze zostanie w moim sercu. Nie było sensu, żeby mnie dłużej zatrzymywać. Klub stracił szansę na grę w barażach. Musi oszczędzać więc i tak trudno byłoby się porozumieć w sprawie nowej umowy. Skorzystali z faktu, że mogą jeszcze na mnie zarobić, dlatego przystali na ofertę WBA. Co ciekawe pierwszy raz rozmawialiśmy o ewentualnym transferze, gdy klub grał jeszcze w Premier League, a trenerem klubu był Tony Pulis. Na wypożyczeniu przebywał Grzegorz Krychowiak, którego pytałem o opinię. Jak wiadomo, wtedy do niczego jednak nie doszło.

Teraz dostał pan kontrakt tylko na półtora roku.

Nie narzekam. Pasuje mi. Jedynie mobilizuje do ciężkiej pracy. Jeśli spełnię oczekiwania na boisku, klub sam przyjdzie z propozycją przedłużenia umowy. Taki układ mi pasuje. Nie mam już dwudziestu lat. Liczy się tu i teraz. W tym transferze zobaczyłem szansę, że mogę jeszcze powalczyć o naprawdę duży cel. Miałem nie skorzystać, żeby tylko dostać dłuższy kontrakt? Nic z tych rzeczy. Mam jeszcze swoje ambicje. Biorę się do roboty, bo tu nie ma miejsca na przypadki. Rywalizacja w drużynie jest bardzo duża. Widzę, że zespół potrafi grać w piłkę. Poczułem, że mogę tu zrobić dobre liczby już przez dwadzieścia minut występu przeciwko Milwall.

Jak debiut?

Zaliczyłem asystę więc okej. Przy odrobinie szczęścia, dokładniejszym uderzeniu, mogłem strzelić gola. Jestem zadowolony. Oczywiście chcę więcej niż wchodzenie z ławki, ale wszystko przyjdzie z czasem. WBA ma jakościowych piłkarzy, którzy preferują być przy piłce. Atakować. Mi to jak najbardziej odpowiada. Graliśmy na trudnym terenie, The Den, prowadziliśmy 1:0, a mimo to nie cofnęliśmy się. Robiliśmy swoje. Chcieliśmy kontrolować mecz, zdobyliśmy drugą bramkę i zanotowaliśmy ważne zwycięstwo. Żałuję, że nie zadebiutowałem już przeciwko Luton Town. W meczu przed własną publicznością. Człowiek odpowiedzialny za dokumenty czegoś jednak nie dopatrzył i nie zostałem zarejestrowany na czas. Szkoda. Strasznie mnie przepraszał. Mówił, że przez to nie spał pół nocy. Spokojnie. Co się odwlecze to nie uciecze. Następna okazja w sobotę przeciwko Nottingham Forest. Liczę, że szybko zaskarbię sobie przychylność kibiców.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.