Na krytykowaniu piłkarzy zarabiają więcej od nich. Kontrowersyjna telewizja problemem Arsenalu

To telewizja od kibiców, dla kibiców, przeciwko klubowi. - Co to za kibice, którzy myślą o rosnących wyświetleniach, gdy my przegrywamy? - pytał Hector Bellerin. Ale kontrowersji wokół AFTV jest więcej. Dla twórców to dobre, bo dzięki kontrowersjom zarabiają miesięcznie więcej niż przeciętny piłkarz Premier Legaue.
Zobacz wideo

Dla kibiców, którzy marzą o popularności w środowisku, kamera Arsenal Fan TV jest sceną, na której można zabłysnąć. Idą w kontrowersyjne tezy i ubarwiają wypowiedzi ciekawymi porównaniami. Ale kamera sprawdza się też jako worek treningowy, na którym po przegranym meczu można się wyżyć. Może być kanapą psychologa, gdy kibice zaczynają mówić o emocjach. A miłość do Arsenalu jest trudna. Jeden z fanów przyznał, że w dziewiąte urodziny syna, na Emirates Stadium przyszedł sam. Kazał młodemu zostać w domu, bo czuł, że banda piłkarzyków, których ten uwielbia, zepsuje mu święto. I nie pomylił się - przegrali z Eintrachtem Frankfurt 1:2.

Przed kamerą jest miejsce dla każdego

Po meczach zazwyczaj spotykają się pod pomnikiem Dennisa Bergkampa. Dla wielu kibiców to obowiązkowy przystanek na meczowej trasie. Najpierw bar i kilka piw, później stadion i mecz, a na koniec kamera i porządkowanie myśli. Przychodzą zwykli widzowie, którzy stają obok, by posłuchać innych bez wchodzenia w kadr. Chórzyści ustawiają się za plecami prowadzącego i przepytywanych. Oklaskami popierają tezę, która im się spodobała. Wyśmiewają, gdy ktoś palnął głupotę. Coś dopowiedzą, krzykną, zabuczą. No i są prawdziwe gwiazdy: Robbie Lyle, geodeta, który w 2012 zaczął po meczach pytać wychodzących kibiców o opinię. Chris Hudson, który rok później tak okrutnie przejechał się po piłkarzach, Wengerze, mediach i wszystkich, którzy mu się w tamtej chwili przypomnieli, że z miejsca stał się bohaterem internetu. To było po porażce z Aston Villą. Wtedy kanał AFTV eksplodował. Lyle zaczął więc zaczepiać Hudsona regularnie, a on nigdy nie gryzł się w język i wciąż wygrażał palcem do kamery. I "Troopz", który wypowiada się niemal co mecz. Imienia i nazwiska nigdy nie zdradził, ale wśród kibiców Arsenalu kojarzy go każdy. 

 

Koncepcja jest prosta: prowadzący staje przed grupą kibiców, zadaje proste pytania i nie przerywa. Daje się wygadać. Jak będzie chciał komuś przerwać, to i tak zrobi to przy montażu. Z jednego wypadu ma około dwudziestu kilkuminutowych filmików. Lyle stoi pod pomnikiem parę godzin. Do ostatniego chętnego rozmówcy. A wystąpić może każdy. Filmy są różnorodne: na początku panuje większy porządek. Pytanie, odpowiedź. Pod koniec prowadzący pełni właściwie rolę statywu, a kibice dyskutują między sobą. Później jest czas na robienie sobie selfie. Prowadzący i jego gwiazdy popularnością w tym środowisku nie ustępują piłkarzom. Widzowie chcą im uścisnąć rękę, zrobić zdjęcie, wymienić się opinią na temat gry. 

Kanał ma już 1,1 miliona subskrybentów, każdy odcinek oglądają setki tysięcy kibiców. To drugi największy sportowy kanał na YouTube. Jego twórcy mają własne studio, podcast, program w jednej z brytyjskich telewizji, sieć sklepów z gadżetami. No i naśladowców w praktycznie w każdym klubie z Premier League. Miesięcznie zarabiają 270 tys. funtów. 70 tys. więcej niż średnia pensja piłkarzy w najbogatszej lidze świata. 

- Wciąż czuję się dziwnie, gdy ludzie do mnie podchodzą i proszą o zdjęcie. Jestem kibicem takim, jak oni. Po prostu wyrażam swoje opinie na YouTube. Ta popularność zaprowadziła mnie w miejsca, o których nigdy bym nawet nie pomyślał - mówił "Troopz" w New York Times. Choćby do wspólnego grania w Fifę z Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem i Alexandrem Lacazettem, za którą Arsenal skrytykował piłkarzy. Kilka miesięcy temu zabronił Gabończykowi uczestniczyć w nagraniach "Troopza", na co napastnik odpowiedział na Instagramie emotikoną środkowego palca. 

Jest dobrze, gdy jest źle

Kanał Arsenal Fan TV w zeszłym roku został przemianowany na AFTV na wniosek samego Arsenalu, który nie chciał, by kibice obrażający klub, wykorzystywali jego nazwę. Bo Lyle może w nieskończoność powtarzać, że gdy jest dobrze, to chwali, a gdy źle, to krytykuje, a dla Arsenalu chcą najlepiej na świecie, ale filmy pokazują coś innego. Wybił się na hejcie. I dobrze wie, czego oczekują ludzie, którzy zasubskrybowali kanał. Zresztą, to proste: film po wygranej z Manchesterem United ma 649 tys. wyświetleń, a ten po przegranej z Chelsea 736 tys. Wśród najczęściej oglądanych filmów nie ma żadnego po zwycięstwie. Po kilka milionów odtworzeń mają za to komentarze po wysokich porażkach z Bayernem, Liverpoolem, Crystal Palace czy Manchesterem City. Kibic Arsenalu wchodzi na kanał i chce, żeby ktoś go wręczył i przejechał się po piłkarzach i trenerach. 

 

Simon Jordan, były właściciel Crystal Palace i krytyk AFTV, spotkał się w studiu radia talkSPORT z Robbiem Lylem. Zanim doszło do spotkania, Jordan napisał w mediach społecznościowych, że kanał Lyle’a jest toksyczny i tworzony dla ćwierćinteligentów. Prowadzący odpowiedział - a jakże - filmem na kanale. Nazwał Jordana futbolowym dinozaurem. Słuchacze tworzyli memy zastępując ich twarzami dwóch bijących się bokserów. Czekali na walkę. - Ile razy byłeś w tym sezonie na meczu Crystal Palace? Ani razu?! Jesteś kibicem, który nie chodzi na mecze?! My jesteśmy na każdym spotkaniu. Towarzyskie, za granicą, zawsze. Patrzysz na kibiców z góry, krytykujesz, zabraniasz im komentować, a nawet nie byłeś na meczu! Nie rozumiesz kibiców - zaczął Lyle. - A ile razy miałeś swój klub? Też ani razu. A od lat krytykujesz tych, co rządzą klubem, któremu mówisz, że kibicujesz. Nie masz nawet pojęcia jak zostać szefem klubu, a nieustannie ich krytykujesz - odpowiedział Jordan. - Tworzycie toksyczny i destrukcyjny kontent. Osiągacie efekt przeciwny do zamierzonego. Wykorzystałeś okazję: AFTV w 2017 roku miało 350 tys. subskrybentów. Wtedy Arsenal zaczął się staczać, wy krytykowaliście i zobaczyliście, że oglądalność rośnie. Arsenal grał coraz gorzej, a AFTV było coraz większe. Masz kolego prawdziwy konflikt interesów - stwierdził.

To najczęstszy argument przeciwników kibicowskiej telewizji. - Ich sukces jest wynikiem naszej porażki - mówił już rok temu Hector Bellerin. Wielu uważa, że na kanale eksponowane są te najbardziej krytyczne wypowiedzi. I nie do końca jest to zarzut wobec Lyle’a o manipulację. Sami widzowie znają już profil kanału, sprawdzają, które filmy mają najwięcej wyświetleń i wiedzą co powiedzieć, żeby zabłysnąć. "Troopz" temu zaprzecza: - To moje poglądy. To prawdziwy ja. Mówię, co myślę, a nie pod publiczkę - tłumaczył New York Times. Jego zdaniem filmiki na kanale odzwierciedlają to, co dzieje się w klubie. - Gdy w ubiegłym roku wszystko szło dobrze, nikt nie wspomniał o tym jak chwalimy zespół - zaznaczył Troopz.

Najgorętsza dyskusja dotyczy jednak tego, czy słowa wypowiadane na kanale mają wpływ na działania Arsenalu. W klubie oczywiście nikt tego nie przyzna, ale przeciwnicy kanału są przekonani, że presja nakładana na AFTV przyspieszyła zwolnienie Arsene’a Wengera i Unaia Emery’ego. To na kanale rozkręciła się akcja #WengerOut, i to tam najgłośniej apelowano o zwolnienie jego następcy. A że klub zdecydował się na to akurat po serii filmów, w którym nie zostawiono na Hiszpanie suchej nitki, to zwolenników teorii, że trenerów zwalniają kibice przed kamerą AFTV tylko przybyło. Odpowiedź Bellerina, ciągła krytyka legendy Arsenalu Raya Parloura, odniesienia trenerów do kanału na konferencjach prasowych, są dowodami na to, że głos sprzed kamery jest słyszany w klubie.

Na pewno wpływa na atmosferę. Brat Pierre’a-Emericka Aubameyanga skomentował film AFTV opublikowany po ogłoszeniu Mikela Artety nowym trenerem: „Ljungberg, Arteta - tacy sami. Bez doświadczenia”. Wpis oburzył kibiców, którzy domagali się, żeby piłkarz, po pierwsze, zdystansował się od opinii brata, a po drugie - oddał opaskę kapitana, bo nie nadaje się do tej roli, skoro pozwala najbliższym publicznie krytykować nowego trenera. Gabończyk przejął opaskę od Granita Xhaki, który też pożarł się z kibicami i był niegodny jej noszenia. Angielskie media są zgodne - Aubameyang ma dosyć, szuka nowego klubu.

AFTV OUT

Kibice są podzieleni. Wokół Emirates można trafić na płoty z wymalowanym "KROENKE OUT" i tą samą czcionką "AFTV OUT". Dwa obozy, które mają przeciwne teorie kto jest winny niepowodzeniom Arsenalu i powinien się wynieść. Władze czy kilku gości z kamerą. Po wyjazdowym meczu z Evertonem, fani Kanonierów skandowali "Arsenal Fan TV, spadaj z naszego klubu". Lyle spotkał się z nimi po meczu i usłyszał, że dorobił się na zawstydzaniu Arsenalu. Jeden kibic wymachiwał mu przed twarzą pięciofuntowym banknotem. Najbardziej bolesne dla pozostałych kibiców jest to, że ci występujący przed kamerą czują się reprezentantami wszystkich. - A to nieprawda. Niewielu podchodzi do działań klubu tak krytycznie. To AFTV jest odpowiedzialne za stworzenie toksycznej atmosfery - opowiadał  anonimowo jeden z przeciwników kanału. 

Mało brakowało, a na słowach by się nie skończyło. Lyle opuszczał Goodison Park eskortowany przez policję. Daily Mail podsumował, że Arteta, który mecz z Evertonem oglądał z trybun i następnego dnia miał rozpocząć pracę z piłkarzami, musi nie tylko zjednoczyć drużynę, ale i kibiców.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.