Liverpool był zdecydowanym faworytem starcia z Mancheterem United. Ekipa Juergena Kloppa miała komplet 24 punktów po ośmiu zwycięstwach, za to podopieczni Ole Gunnara Solskjaera zajmowały dopiero 14. pozycję z 9 punktami - to zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. "Czerwone Diabły" spisywały się ostatnio fatalnie, czego dowodem jest chociażby porażka 0:1 z przeciętnym Newcastle United.
Manchester objął prowadzenie w 36. minucie - Victor Lindelof odebrał piłkę Divockowi Origiemu na środku boiska. Daniel James wyprowadził kontratak, a akcję strzałem z bliskiej odległości wykoczył Marcus Rashford. Po analizie VAR sędzia uznał bramkę, choć wydaje się, że powinien ją anulować - Lindelof prawdopodobnie faulował Origiego. Liverpool rozgrywał bardzo przeciętne spotkanie, ale udało mu się w końcu wyrównać w 85. minucie - po podaniu Andrew Robertsona piłkę z najbliższej odległości skierował do bramki Adam Lallana (który na boisko wszedł zaledwie 14 minut wcześniej). W końcówce goście zepchnęli gospodarzy do defensywy, a w doliczonym czasie gry groźne uderzenie oddał Alex Oxlade-Chamberlain - piłka jednak minimalnie minęła słupek bramki Davida De Gei.
Przez ten remis Liverpool stracił szanse na wyrównanie rekordu zwycięstw w Premier League - w sezonie 2017/18 Manchester City triumfował w 18 spotkaniach z rzędu, natomiast licznik "The Reds" zatrzymał się na 17 zwycięstwach. Ekipa Kloppa wciąż pozostaje liderem Premier League - po dziewięciu kolejkach ma 25 punktów, o sześć więcej od drugiego Manchesteru City i o osiem więcej od trzeciego Leicester i czwartej Chelsea. Manchester United awansował za to na 13. miejsce w tabeli (10 pkt).