Futbol "wysokoenergetyczny" i odbudowanie tożsamości klubu. Frank Lampard zaczyna pracę w Chelsea

648 meczów, 211 goli - to dorobek Franka Lamparda w roli zawodnika Chelsea. Nikt w historii londyńskiego klubu nie zdobył więcej bramek, tylko trzech piłkarzy rozegrało więcej spotkań. Po pięciu latach 41-latek wraca na Stamford Bridge w roli menedżera. Wraca w trudnym momencie, z misją wprowadzenia do zespołu talentów, które od lat w Chelsea przepadały.

Wayne Rooney od stycznia w Derby. Zobacz wideo o byłym reprezentancie Anglii

Zobacz wideo

- Kiedy skończę karierę piłkarską, chciałbym zostać trenerem. Nie będzie to dla mnie jednak łatwe, bo interesowałaby mnie tylko praca w Chelsea - śmiał się Frank Lampard niespełna trzy lata temu, podczas jednego z wywiadów udzielonych w USA. - A tak poważnie, to szanuję pracę menedżerów. Wiem, ile pracy przede mną. Ale jeśli nadejdzie odpowiednia chwila, jeśli klub wyrażałby mną zainteresowanie, to praca na Stamford Bridge byłaby spełnieniem moich marzeń - dodał.

Marzenia Lamparda spełniają się szybciej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Po zaledwie roku samodzielnej pracy w roli menedżera, 41-latek wraca do Chelsea. Przed legendą Stamford Bridge trudna walka o utrzymanie klubu w Lidze Mistrzów i misja wprowadzenia do zespołu talentów, które w ostatnich latach w zachodnim Londynie przepadały.

Pierwszy poważny test już w pierwszych dniach nowego sezonu. W niedzielę o 17:30 Chelsea zagra na wyjeździe z Manchesterem United w pierwszej kolejce Premier League, a trzy dni później, w Stambule, zmierzy się z Liverpoolem w Superpucharze Europy. Relacje z obu meczów na Sport.pl.

Odbudować tożsamość klubu

Lampard, choć marzył o pracy na Stamford Bridge, miał wahać się przed podpisaniem trzyletniego kontraktu. Do podjęcia ostatecznej decyzji przekonały go rozmowy z Romanem Abramowiczem i Mariną Granowskają, którzy przedstawili mu warunki pracy, jej wizję oraz obiecali czas niezbędny do jej realizacji. Tego w ostatnich latach w Chelsea brakowało najbardziej, teraz ma być inaczej. Klub, który przez lata prowadził niespójną politykę, która przykrywana była kolejnymi trofeami, dziś chce wprowadzić w życie wizję opartą na Lampardzie i wychowankach.

Każdy z trenerów, który trafiał na Stamford Bridge w ciągu 16 lat rządów Romana Abramowicza mógł liczyć na grupę gwiazd w składzie. Dziś w Chelsea tego nie ma. Latem do Realu Madryt odszedł Eden Hazard, a klub do przyszłego lata nie może dokonywać transferów. W zachodnim Londynie uczą się zarządzać kryzysem, czego za czasów Abramowicza jeszcze nie było.

Lampard ma odbudować tożsamość klubu, która w szatni zaczęła gasnąć wraz z odejściem legend ostatnich lat takich jak on, Terry, Petr Cech czy Didier Drogba. W tym celu jego asystentami zostali byli piłkarze Chelsea - Jody Morris i Eddie Newton. Pierwszy pracował z Lampardem w Derby, drugi był asystentem Roberto Di Matteo, z którym w 2012 roku wygrał Ligę Mistrzów. W sztabie 41-latka znalazł się też Joe Edwards - były zawodnik juniorskich grup Chelsea, który od 2004 roku pracuje w klubie z młodzieżą, będąc trenerem oraz człowiekiem odpowiedzialnym za jej rozwój.

To właśnie młodzież ma być oczkiem w głowie Lamparda. Młodzieżowi reprezentanci Anglii Tammy Abraham, Mason Mount, Reece James i Fikayo Tomori mają stać się ważną częścią Chelsea w kolejnym sezonie. Ruben Loftus Cheek i Callum Hudson-Odoi, którzy rozwinęli się już pod wodzą Maurizio Sarriego, mają wejść w rolę liderów drużyny.

Dwie twarze Lamparda

Styl pracy nowego trenera londyńczyków doskonale pasuje do szatni, do jakiej trafił. Ci, którzy znają jego warsztat podkreślają, że Lampard dla piłkarzy jest bardziej przyjacielem niż twardym autorytetem. Trener Chelsea zwykle nie krzyczy na swoich zawodników, wychodząc z założenia, że gdy robi się to za często, efekt jest odwrotny od zakładanego.

Każdy z zawodników może przyjść do Lamparda w każdej chwili, młodzi mogą liczyć na mnóstwo cierpliwych wskazówek i kilka szans do pokazania ponadprzeciętnych umiejętności. Chociaż Sarri w poprzednim sezonie dawał okazje do gry m.in. Loftusowi-Cheekowi czy Hudsonowi-Odoiowi, to robił to bez przekonania. Lampard na młodzież nie tyle co postawi, a po prostu z robi z nich ważne ogniwa drużyny.

Nowy trener Chelsea ma też scalić pierwszą drużynę z zespołami młodzieżowymi. Jedną z jego pierwszych decyzji było jadanie wspólnych posiłków pierwszego zespołu z zawodnikami z akademii i korzystanie z jednej siłowni w ośrodku treningowym w Cobham. Wcześniej drużyny młodzieżowe poruszały się jedynie w obrębie własnego budynku.

Lampard zarządził m.in. zmianę godzin treningów młodszych roczników tak, by mógł oglądać je przed i po zajęciach seniorów. Jak informują angielskie media, przez rok pracy w Chelsea Sarri nie uczestniczył w żadnym treningu drużyn młodzieżowych. 41-latek, wraz z Morrisem i Edwardsem, chce oglądać możliwie największą liczbę meczów juniorów i, najbardziej obiecujących z nich, często zapraszać na treningi pierwszej drużyny. Szczególną rolę pełnić tu ma Morris, który przed odejściem do Derby, był w Chelsea trenerem zespołu do lat 18. 

O tym jak Lampard dba o atmosferę w klubie poinformował "The Times". Dzięki niemu dowiadujemy się, że we wtorek, po treningu przygotowującym zespół do meczu na Old Trafford, trener Chelsea zorganizował imprezę integracyjną dla piłkarzy oraz ich partnerek i dzieci. W ośrodku treningowym w Cobham pojawił się m.in. dmuchany zamek oraz osoba malująca twarze najmłodszym. Taką samą imprezę Lampard zorganizował przed rokiem w Derby.

Trener Chelsea ma też jednak drugą, mniej przyjemną twarz. W marcu, gdy Derby przegrało trzeci mecz z rzędu w lidze, Lampard miał potężnie zrugać zespół. 41-latek twardy charakter pokazał też już w nowym klubie. Gdy David Luiz zrozumiał, że u Lamparda wiele grać nie będzie i zażądał transferu do Arsenalu, w moment został usunięty z drużyny i zaczął trenować indywidualnie, by nie psuć atmosfery w zespole.

Futbol "wysokoenergetyczny"

Wyniki sparingów mogą napawać optymizmem kibiców Chelsea. Drużyna Lamparda przegrała tylko raz (Kawasaki Frontale, 0:1), wygrała czterokrotnie (St Patrick Athletic, Barcelona, Reading, Red Bull Salzburg) i dwa mecze zremisowała (Bohemians, Borussia Moenchengladbach). Chociaż to tylko mecze towarzyskie, to zwłaszcza w spotkaniu z RB Salzburg w Chelsea widać było przebłyski bardzo dobrej gry.

Lampard ma jasno określoną wizję futbolu, jaki ma grać jego zespół. "The Times" styl ten nazywa "wysokoenergetycznym". Chelsea ma szybko odbierać piłkę, prowadzić grę poprzez posiadanie piłki, ale nie grać dla samego posiadania. Po rygorystycznym podejściu do taktyki Antonio Conte i znacznie bardziej swobodnym, wymagającym większej kreatywności futbolu Sarriego, piłkarzy Chelsea czeka kolejna zmiana. Do pomysłu Lamparda potrzeba młodych i pełnych werwy nóg, dlatego w zachodnim Londynie są mocno sfrustrowani, że cały okres przygotowawczy straciły ekscytujące talenty w osobach Loftusa-Cheeka i Hudson-Odoia.

Według nieoficjalnych informacji Lampard jest totalnie pochłonięty pracą na Stamford Bridge, a jego głównym celem jest udowodnienie sceptykom, że w Chelsea może odnieść sukces. Chociaż interesuje go tylko wygrywanie, to głównym pytaniem, jakie ma sobie zadawać jest: "co mogę jeszcze zrobić, by mój zespół zaczął grać lepiej?". 

Jeśli spojrzymy na sparingi Chelsea, to odpowiedź nasunie się sama - poprawić grę w obronie. W siedmiu sparingach zespół Lamparda stracił aż 11 goli. Częściową odpowiedzią na taką liczbę są kontuzje podstawowych graczy - N'Golo Kante i Antonio Ruedigera. Występ drugiego na Old Trafford jest jednak wykluczony, a pierwszego mało prawdopodobny, więc Lampard musi poprawić grę tych, których ma do dyspozycji, by jego debiut w nowej roli wypadł zadowalająco.

Chociaż na Stamford Bridge pierwszy raz od wielu lat nie ma wielkiej presji na sukcesy w sezonie, to dla Lamparda i jego sztabu i tak najważniejsze będą wyniki. Romantyczna historia powrotu legendy na Stamford Bridge i planów z nią związanych może upaść szybko, jeśli wyniki pierwszej drużyny nie będą zadowalające. Chociaż Chelsea wraz z odejściem Hazarda i zakazem transferowym znalazła się w trudnym momencie, to taryfy ulgowej Lampard pewnie mieć nie będzie.

I to mimo zapewnień Abramowicza, który z cierpliwości do menedżerów przecież znany nie jest.

Więcej o:
Copyright © Agora SA