Obrońca Manchesteru United Marcos Rojo spędzał posezonowy urlop na Dominikanie. Wraz z partnerką i dziećmi zameldował się w luksusowym hotelu w Punta Canie – miejscowości znajdującej się na wschodzie wyspy. Zawodnik zdecydował się przerwać urlop w tym ośrodku po tym, gdy dowiedział się, że doszło tam wcześniej do śmierci jednego z gości – 67-letniego Roberta Bella. Amerykanin miał poczuć się źle po wypiciu whisky z hotelowego baru. Zmarł 14 kwietnia w jednym z dominikańskich szpitali.
Media z Wysp Brytyjskich informują, że zgon amerykańskiego turysty wpisuje można potraktować już jako element śmiertelnej serii. Na przestrzeni kilku ostatnich tygodni w dominikańskich hotelach odnaleziono jeszcze trzy inne ciała urlopowiczów ze Stanów Zjednoczonych.
Władze Dominikany utrzymują, że wspominanie przypadki śmierci nastąpiły z przyczyn naturalnych.