Fulham, tam oczekiwania rozjeżdżają się z rzeczywistością. Wydali ponad 100 milionów i spadli z Premier League

Dwunastu piłkarzy latem, zimą kolejnych sześciu. Ponad sto milionów na transfery, trzech trenerów, 20 różnych zestawień linii obrony. Fulham zamiast stać się rewelacją ligi, okazał się największym bałaganiarzem i zawodem od lat. Z hukiem spadł z ligi pokazując przyszłym beniaminkom jakich błędów unikać.
Zobacz wideo

Nie był to zwyczajny beniaminek, po którym spodziewano się ambitnej gry, niezłej defensywy, punktowania przede wszystkim u siebie i z trudem wywalczonego utrzymania. Po tym jak wygrali w barażach witano ich w Premier League z otwartymi ramionami. Awansował zespół z historią, grający atrakcyjną piłkę pod okiem charyzmatycznego trenera, który już w pierwszym sezonie miał walczyć o miejsce w górnej połowie tabeli. Zanim zagrał pierwszy mecz, wydał na wzmocnienia ponad 100 milionów euro – więcej niż Manchester City, Manchester United czy Arsenal. Co poszło nie tak?

Ponad 100 milionów na transfery

Już wchodząc do Premier League mieli całkiem przyzwoity zespół, wymagający kilku uzupełnień, ale na pewno nie rewolucji, do której doszło. Na Craven Cottage sprowadzano tylu piłkarzy, że w wejściu do klubowego holu powinni wymienić drzwi na obrotowe – siedmiu kupiono, pięciu wypożyczono, kolejnych ośmiu oddano do innych klubów. Klub wydał ponad 100 milionów euro na wzmocnienia, mniej jedynie od Chelsea, Liverpoolu i Leicester. Beniaminek kupujący piłkarza za 30 mln euro, którym zainteresowana była FC Barcelona? To możliwe tylko w Premier League. Transfer Jean-Michaela Seriego traktowano jako sygnał, że klub wszedł do najwyższej ligi i nie zamierza odgrywać roli statysty. Wzmocniono każdą formację, a od Slavisy Jokanovicia oczekiwano, że stworzy zespół grający na miarę wydanych milionów – atrakcyjny, rzucający wyzwanie największym. Drużynie brakowało jednak spójności, co było przede wszystkim widoczne w defensywie. Po schematach wypracowanych jeszcze na zapleczu nie zostało nic, duch drużyny też gdzieś uleciał. A indywidualnie zawiedli wszyscy sprowadzeni piłkarze.

Cierpliwość do Jokanovicia skończyła się dość szybko, bo po dwunastu meczach, w których zgromadził zaledwie pieć punktów. Serb, naiwnie grał taką samą taktyką jak w Championship, mimo że naprzeciw siebie miał już znacznie lepszych rywali. Również ze względu na wygórowane oczekiwania władz chciał zapewnić futbol otwarty i atrakcyjny. Brakowało w nim miejsca na pragmatyzm i zachowawczość. Mimo to, do jego zwolnienia doszło w dość dziwnym momencie – akurat, gdy zespół zaczął dostosowywać się do wymagań Premier League, zmienił taktykę na bardziej konserwatywną 1-4-2-3-1 i zagrał jeden z najlepszych meczów w sezonie przeciwko Liverpoolowi na Anfield. Przegrał nieszczęśliwie, bo po kontrowersyjnej decyzji sędziego, który nie uznał bramki Aleksandara Mitrovicia. Liverpool wyprowadził kontrę i po 14 sekundach od nieuznanego gola, to on wyszedł na prowadzenie. Kilka dni później Jokanovicia już w klubie nie było.

Trzech trenerów, 20 zestawień linii obrony, 76 straconych goli

W jego miejsce ściągnięto Claudio Ranieriego. Właściciel Fulham, Shahid Khan powiedział, że to „zmiana pozbawiona ryzyka”. Jak bardzo się pomylił pokazały następne miesiące. Władzom trzeźwy ogląd sytuacji przysłonił prawdopodobnie jego medal za mistrzostwo Anglii wywalczony z Leicester. Gdy Włoch obejmował drużynę, tracił do miejsca nad strefą spadkową trzy punkty, gdy został zwolniony – strata wzrosła do 10. Fulham był pogrążony.

Ranieri próbował uszczelnić defensywę, ale jedyny skutek był taki, że zespół stracił moc w ataku, a bramki jak tracił, tak traci do tej pory. O sukcesie jego Leicester zdecydowała m.in. powtarzalność ustawienia, składu i taktyki, ale w Fulham panował totalny bałagan. Zespół w 34 meczach wychodził 20 różnymi liniami obrony. Trzech trenerów stawiało na trzech różnych bramkarzy, ustawiało zespół z trzema, czterema i pięcioma obrońcami. O porozumieniu między nimi nie było mowy – schematy wyćwiczone w Championship tam też zostały, bo do klubu sprowadzono defensorów m.in. z Arsenalu, Manchesteru United, Swansea, Nicei. Nie powinno więc dziwić, że Fulham ma najgorszą obronę w Premier League i stracił aż 76 bramek (13 więcej niż Cardiff, drugi najgorszy pod tym względem zespół). Na początku kadencji Włocha zadziałał efekt nowej miotły i udało się wygrać ze Southampton, ale w kolejnych 15 meczach przyszły jeszcze tylko dwa zwycięstwa.

Jednym z wielu pozytywów walki Fulham na zapleczu Premier League był Ryan Sessegnon. Nastolatek odegrał olbrzymią rolę w awansie, zawładnął lewą stroną Fulham gwarantując bezpieczeństwo z tyłu i jakość z przodu. Jego zatrzymanie w klubie, mimo zainteresowania Tottenhamu, można było traktować jako kolejny – trzynasty transfer. Po wejściu do Premier League nie grał już tak dobrze, ale Jokanović znając jego potencjał stawiał na niego od pierwszej do ostatniej minuty w 10 z 12 pierwszych meczów w sezonie. Wszystko zmieniło się pod wpływem Ranieriego, który nie dawał Sessegnonowi wystarczającej liczby minut na poprawę, zatrzymując jego rozwój w kluczowym momencie kariery. Anglik zaczął spędzać na boisku średnio 45 minut.

Po Ranierim w Fulham zostały tylko figurki z jego podobizną w klubowym sklepie internetowym, po zwolnieniu przecenione z 25 funtów na 16.

Fulham, wystarczy!

Fulham to klub kojarzony z rodzinną atmosferą, więc żeby dopełnić dzieła zniszczenia, zraził do siebie własnych kibiców, którzy tydzień w tydzień podążali za zespołem. Jeździli na obce stadiony i przychodzili na Craven Cottage. Mimo formy zespołu, wstydliwych porażek, braku stylu, niekiedy braku zaangażowania. Klub widząc to oddanie fanów podniósł ceny biletów. Najtańsze wejściówki na mecz z Manchesterem City kosztowały 55 funtów, co wywołało oburzenie i protest właśnie w 55. minucie meczu, gdy kibice wywiesili transparent z napisem „wystarczy!”.

I faktycznie – wystarczy. Takich cen biletów, takiej gry i takich piłkarzy w Fulham. Wiadomo już, że zespół spadnie do Championship i że obecny trener Scott Parker wyraża chęć pozostania na stanowisku. Klub dostanie zastrzyk gotówki jeszcze na kolejny sezon, który spadkowiczom gwarantuje Premier League, ale z kilkoma piłkarzami na pewno się rozstanie – odejdą wypożyczeni: Andre Schurrle, Calum Chambers, Luciano Veitto, Sergio Rico czy Fosu-Mensah. Być może odejdzie też Alexandara Mitrovicia. Klub czeka więc kolejna rewolucja. –

Oczywiście popełniono błędy, więc pojawiły się problemy. Usiądziemy w nadchodzących tygodniach, ustalimy co zrobiliśmy źle i spróbujemy się na tych błędach czegoś nauczyć – powiedział Parker.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.