Premier League. Southampton przegrało z Liverpoolem. Jan Bednarek tym razem nie zachwycił

Liverpool pokonał na wyjeździe Southampton 3:1 w meczu 33. kolejki angielskiej Premier League. W barwach "Świętych" 90 minut rozegrał Jan Bednarek, który w ostatnich tygodniach miewał dużo lepsze występy.
Zobacz wideo

Nie ma większego zwycięzcy czteromiesięcznej kadencji Ralpha Hasenhuettla w Southampton od Jana Bednarka. Kiedy 5 grudnia Austriak zaczynał pracę na St Mary’s Stadium, Polak miał na koncie raptem 80 rozegranych minut w Premier League. U Hasenhuettla Bednarek stał się piłkarzem absolutnie kluczowym dla "Świętych." Tylko on i Hiszpan Oriol Romeu za kadencji Austriaka zagrali we wszystkich ligowych meczach od pierwszej minuty.

Reprezentant Polski stał się bardzo ważnym zawodnikiem dla Southampton i jednym z lepszych środkowych obrońców w całej lidze. Naszego stopera chwalili kibice, który nie mogli zrozumieć dlaczego Bednarek był regularnie pomijany przez poprzednika Hasenhuettla, Marka Hughesa. - Jest bardzo agresywny w pojedynkach, zachowuje spokój w rozegraniu. Ponadto zabiera na boisku głos i daje rady partnerom. Ma wszystko, co powinien mieć stoper. Bardzo się rozwinął, co pomaga też drużynie chwalił Bednarka Austriak.

Oblany test

W piątkowy wieczór Polaka i jego kolegów czekał ostatni z najtrudniejszych sprawdzianów w tym sezonie. Southampton podejmowało u siebie walczący o mistrzostwo Anglii Liverpool. Dla drużyny Hasenhuettla był to ostatni mecz przeciwko drużynie z czołowej szóstki ligi. Mecz, w którym Bednarek dostosował się do poziomu całej drużyny, tzn. zaczął dobrze, a z każdą kolejną minutą malał, przez co "the Reds" wywieźli z St Mary’s Stadium trzy punkty.

Kiedy w 9. minucie gola dla gospodarzy strzelił Shane Long wydawało się, że zespół Juergena Kloppa może w piątek stracić bezcenne punkty w kontekście rywalizacji z Manchesterem City. Southampton było odważne w ofensywie i skuteczne w obronie. Bednarek dobrze radził sobie w pojedynkach i rozegraniu, a w 16. minucie uchronił swój zespół od straty gola. Na bramkę Angusa Gunna strzelał Sadio Mane, a Polak w ostatniej chwili wyblokował starającego się dobić piłkę Naby'ego Keitę.

20 minut później tak dobrze już jednak nie było, a Polak maczał palce w przełomowym dla meczu momencie. Z prawej strony w pole karne Southampton dośrodkował Trent-Alexander Arnold, a Gunna głową pokonał Keita. Bednarek w tej sytuacji się nie popisał, bo to on minął się z piłką i nie przeciął wrzutki 20-letniego, bocznego obrońcy Liverpoolu. Naszego zawodnika nie usprawiedliwia to, że chwilę przed golem, na spalonym był Mohamed Salah, przez co trafienie Keity nie powinno zostać uznane.

Jeden z najgorszych na boisku

Bramka Gwinejczyka była przełomowym momentem meczu, ale też chwilą, od której Bednarek zaczął popełniać błędy. Polak miał pośredni udział w sytuacji, po której sędzia nie zagwizdał rzutu karnego po faulu Mayi Yoshidy na Keicie. Gwinejczyk otrzymał bowiem podanie od Mane, który uprzedził właśnie Bednarka.

Chwilę później skrzydłowy Liverpoolu raz jeszcze ograł naszego stopera, jednak dośrodkowanie Senegalczyka zostało wybite przez stoperów gospodarzy. Tyle szczęścia Bednarek nie miał już w 86. minucie, kiedy na prawym skrzydle nie zatrzymał Roberto Firmino, którego podanie na gola zamienił Jordan Henderson. Była to trzecia bramka Liverpoolu, bo sześć minut wcześniej doskonały kontratak gości precyzyjnym strzałem wykończył Salah. W tej sytuacji do Bednarka pretensji mieć nie można, bo w Southampton zawiodły przede wszystkim ustawienie i asekuracja przy wykonywaniu rzutu rożnego.

Nie jest tak, że Bednarek jest głównym winowajcą porażki Southampton, ale z pewnością Polak w ostatnich tygodniach miewał dużo lepsze występy. Potwierdzają to też liczby. Z 11 pojedynków w meczu z Liverpoolem nasz stoper wygrał sześć, nie miał żadnej próby odbioru, zaliczył sześć wybić. Bednarek podawał ze skutecznością 52 proc., czyli grubo poniżej własnej średniej ligowej (71,3 proc.). Statystyczny portal SofaScore wyliczył Polakowi notę 6.0. Niższą otrzymał tylko Gunn.

Bednrek i Southampton szansę na rehabilitację będą mieli za tydzień, kiedy podejmą Wolverhampton. Tam na porażkę "Święci" nie będą już mogli sobie pozwolić, bo chociaż ich sytuacja w lidze nie jest najgorsza, to znajdujące się w strefie spadkowej Cardiff traci do nich raptem pięć punktów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.