Katastrofa czy miękkie lądowanie? Piłka nożna przygotowuje się na śmierć tradycyjnej telewizji

Michał Kiedrowski
Wpływy z tytułu praw telewizyjnych zapewniają piłkarskim klubom z Hiszpanii czy Anglii ponad 50 procent przychodów. I choć długo wydawało się, że sport na spadek oglądalności jest wyjątkowo odporny, to on też odczuł zmianę przyzwyczajeń widzów. Premier League, liga hiszpańska, czy UEFA szukają pomysłu, jak utrzymać poziom swojego bogactwa wobec kryzysu na rynku TV.
Zobacz wideo

Już pięć lat temu szef Netflixa Reed Hastings zapowiadał, że do 2030 roku tradycyjna – liniowa – telewizja umrze, a wyprą ją serwisy streamingowe takie jak Netflix, czy Hulu. Wtedy jeszcze wydawało się, że to rojenia fantasty. Dziś jednak spadek zainteresowania tradycyjną telewizją - zwłaszcza wśród młodych ludzi – jest gigantyczny. W USA w ciągu 5 lat (między 2012 a 2017 r.) oglądalność tv w grupie wiekowej 12-17 lat zmalała o 45,5 procent; w grupie wiekowej 25-34 - o 32,2 procent; w grupie wiekowej 35-49 – o 15,8 procent. Średnia wieku widzów top-10 najpopularniejszych seriali w tv waha się od 47,8 lat (“Imperium”) do 58,6 (“The Good Doctor”). W Norwegii osoby wieku 13-29 na tradycyjną telewizję poświęcają już tylko 47 minut w dziennie (średnia), w Szwecji – 49, a w Holandii – 83. 

Nadciąga rewolucja

Piłkarski świat dopiero przed kilkoma miesiącami dostrzegł nadciągającą rewolucję. Może przyczyniła się do tego słabsza oglądalność mundialu w Europie?  

A może fakt, że Premier League – najbogatsza piłkarska liga świata - sprzedała prawa do transmisji na krajowym rynku za sumę o 500 milionów funtów niższą niż wynosiła poprzednia trzyletnia umowa z telewizjami Sky i BT Sport

Niemniej jednak wszystkie piłkarskie “grube ryby” już wiedzą, że trzeba zbudować swoją wersję Netflixa, bo amerykańska platforma streamingowa stała się symbolem sukcesu w internecie. Dziś ma 139 milionów płatnych abonentów na świecie i niemal 16 miliardów dolarów przychodów rocznie. Dla porównania - przychody całej europejskiej piłki nożnej ze wszystkich źródeł to 29 miliardów dolarów. 

Co w piłkarskim Netfliksie? 

Swojego Netflixa zapowiedziała już UEFA. Platforma ze streamami meczów w rozgrywkach pod egidą europejskiej unii piłkarskiej ma ruszyć już jesienią. Szczegółów, co będzie mógł w nich obejrzeć kibic, na razie brak. Na pewno zabraknie w niej najważniejszych europejskich rozgrywek – Ligi Mistrzów i eliminacji Euro 2020. Za te bowiem rozgrywki UEFA już dawno wzięła pieniądze od stacji telewizyjnych. 

W ubiegłym miesiącu “Sunday Times” ujawnił, że nad swoją platformą streamingową rozmyśla Premier League. Program pilotażowy miał już ruszyć w Singapurze, ale ostatecznie liga zdecydowała się sprzedać prawa do pokazywania meczów płatnej telewizji. 

Zdaniem byłego właściciela Crystal Palace, biznesmena Simona Jordana Premier League powinna zostać “piłkarskim Netflixem” i swoimi zasobami produkować i sprzedawać transmisje z meczów poprzez specjalną internetową platformę streamingową.

Jordan mówi: 

Jeśli "Premier League TV” miałaby - powiedzmy – 100 milionów abonentów, przy cenie jak za Netflixa 8 funtów za miesiąc to przyniosłaby wpływy na poziomie 10 miliardów funtów rocznie zamiast obecnych 8,7 miliarda przez trzy lata. 

Wizja piękna, ale raczej mało realna. Wątpliwe, by aż tylu użytkowników zdecydowało się na płacenie 96 funtów rocznie (480 złotych) za Premier League TV. Sportowy Netflix już bowiem działa w kilku krajach i pokazuje angielskie rozgrywki – nie tylko wszystkie ligi, ale też i puchary - w Austrii, Niemczech, Szwajcarii, Japonii. DAZN – bo o nim mowa - do tego jeszcze prezentuje widzom Ligę Mistrzów, Ligę Europy, ligę hiszpańską i dziesiątki innych rozgrywek sportowych za 9,99 euro miesięcznie.

Sponsorzy będą zadowoleni?

Przy okazji warto wspomnieć jeszcze, że wszelkie doniesienia o setkach milionów widzów śledzących Premier League są bardzo mocno przesadzone i opierają się na prostym zabiegu zsumowania widzów wszystkich transmisji

Ale największym wyzwaniem dla piłki nożnej w nowych mobilnych czasach może być utrzymanie wysokiego poziomu przychodów  reklamowych. Średnia oglądalność transmisji w internecie jest bardzo niska. Widać to ostatnio choćby po wynikach europejskiej Ligi Mistrzów w Ameryce Łacińskiej. Mecze można oglądać tam za darmo na Facebooku. UEFA chwali się, że największe hity przyciąga przed ekrany ponad milion widzów. Gdy jednak sięgniemy po szczegółowe dane okazuje się, że ten widz śledzi transmisję średnio przez 6-7 minut. A mniejsza średnia oglądalność to mniejsza ekspozycja reklam na stadionie, koszulkach itd. 

Premier League też chciała pokazywać mecze na Facebooku. Umowę jeszcze angielskie media nazywały przełomową, rewolucyjną itp. W ubiegłym tygodniu okazało się jednak, że trzyletni kontakt na 200 mln funtów obejmujący Laos, Kambodżę, Wietnam i Tajlandię nie zostanie podpisany.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.