Bramkarz Chelsea jednak ukarany za kuriozalną sytuację z finału Pucharu Ligi Angielskiej

Około 195 tys. funtów, czyli jedna tygodniówka. Tyle Kepa Arrizabalaga przekaże na rzecz fundacji Chelsea. To kara za incydent, do którego doszło podczas finału Pucharu Ligi Angielskiej.
Zobacz wideo

Przypomnijmy: w 120. minucie finału Pucharu Ligi trener Chelsea Maurizio Sarri chciał wprowadzić Willy'ego Caballero za Kepę. Jednak hiszpański bramkarz uparł się i został na boisku. Sarri wściekał się, machał rękami, krzyczał. - Powiedziałem mu, żeby uszanował decyzję trenera - zdradził David Luiz, który szeptał coś Kepie do ucha. Namowy jednak nie przyniosły efektu. To Kepa strzegł bramki Chelsea w przegranych rzutach karnych.

Po meczu Sarri i Kepa podkreślili, że kuriozalna sytuacja była tylko nieporozumieniem. Trener miał myśleć, że gracza łapią skurcze i w związku z tym chciał go zmienić. Natomiast Hiszpan uznał, że czuje się już dobrze i dlatego doszedł do wniosku, że zmiana nie jest konieczna. Ostatecznie Chelsea podjęła jednak decyzję o nałożeniu na 24-latka kary finansowej w postaci przekazania jego tygodniówki (około 195 tysięcy funtów) na klubową fundację.

Czy Kepa mógł odmówić zejścia z boiska?

Przepisy są jasne: każdy zawodnik może odmówić zmiany. W piłce nożnej zdarzały się już sytuacje, w których piłkarze odmawiali zejścia z boiska. W 2014 roku Luis Enrique chciał zmienić Lionela Messiego w starciu z Eibarem, ale Argentyńczyk jasno pokazał trenerowi, że nie zamierza schodzić z boiska. W efekcie zmieniony został Neymar. Wówczas cała sytuacja nie była jednak tak oczywista dla widzów - gesty Enrique i Messiego hiszpańscy dziennikarze wyłapali dopiero po spotkaniu.

Inaczej było dwa lata temu w przypadku Łukasza Fabiańskiego. Wówczas polski bramkarz, w 81. minucie spotkania Swansea z Tottenhamem, zderzył się z Vincentem Janssenem. Fabiańskiemu pomogły służby medyczne i mógł kontynuować grę. Ale wcześniej, w 86. minucie, miało dojść do zmiany. Rezerwowy Kristoffer Nordfeldt był już gotowy do wejścia na boisko, a czwarty sędzia Tim Robinson miał gotową tablicę - numer 13 miał zmienić numer 1. Jednak gdy Fabiański to zauważył, od razu pokazał, że nie zamierza schodzić z boiska i krzyczał "nie, nie!".

Nordfeldt i trener Paul Clement przez chwilę czekali, aż Polak zejdzie z boiska, ale w końcu trener powiedział sędziemu technicznemu, że zmiana jest odwołana. - Słyszałem tylko Fabiańskiego, który krzyczał, że chce zostać na boisku. Nikt nie zamierzał się z nim kłócić - powiedział po meczu Oliver McBurnie, napastnik Swansea, które w samej końcówce - w 88., 91. i 94. minucie - straciło aż trzy gole, przez co przegrało 1:3.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.