Przejęcie schedy po sir Alexie Fergusonie i odbudowanie potęgi Manchesteru United miało być ukoronowaniem bogatej kariery Jose Mourinho. Miało, ale zakończyło się spektakularną klęską. Misja Portugalczyka, który o pracy na Old Trafford marzył od zawsze, zakończyła się po 935 dniach.
55-latek w dwa i pół sezonu zdobył dwa trofea - Puchar Ligi i Ligę Europy. Tego jednak nikt nie będzie wspominał. Wszyscy będą za to pamiętać paskudny styl gry zespołu, notoryczne pretensje do zawodników i przełożonych oraz 19-punktową stratę do lidera, z jaką Mourinho zostawia United. Zostawia w trakcie trzeciego sezonu pracy, co w jego karierze stało się tradycją.
To, że praca Portugalczyka na Old Trafford zakończy się klęską, można było wyczuć od dawna. Po pierwsze dlatego, że Mourinho tylko za pierwszej kadencji w Chelsea rozpoczął czwarty sezon na stanowisku, a tylko z Interu nie został zwolniony. Po drugie dlatego, że minione lato w Manchesterze do złudzenia przypominało to, co trzy lata temu działo się na Stamford Bridge.
Wtedy Mourinho też narzekał na brak transferów, zarzucał pracodawcy brak ambicji, przewidywał drużynie trudny sezon Portugalczyk skończył go w grudniu, a Chelsea na 10. miejscu w Premier League. Tyle, że wtedy "The Special One" miał rację. Po zdobyciu mistrzostwa Anglii na Stamford Bridge trafili jedynie Pedro, Baba Rahman, Kenedy i Papy Djilobodji, a z Monaco wypożyczono rozregulowanego kontuzjami Radamela Falcao.
Na Old Trafford było inaczej. Mourinho narzekał na brak wzmocnień, zarzucał klubowi brak ambicji w walce z Manchesterem City i Liverpoolem, ale transferów i pieniędzy na nie mu nie brakowało. Tylko tego lata za Freda Portugalczyk zapłacił 50 mln funtów, blisko 20 mln dorzucił za Diogo Dalota. Ale 55-latkowi wciąż było mało. Brakowało mu przede wszystkim stopera, skutecznym napastnikiem też pewnie by nie pogardził.
Ale przecież Mourinho miał pięć okienek transferowych na przebudowanie zespołu i nikt nie ograniczał jego ruchów. Za kadencji Portugalczyka na Old Trafford trafili Paul Pogba, Eric Bailly, Henrikh Mkhitaryan (wymieniony później na Alexisa Sancheza), Zlatan Ibrahimović, Romelu Lukaku, Victor Lindelof, Nemanja Matić oraz wspomniani Fred i Dalot. Sporo.
W ciągu 2,5 roku za 11 zawodników (nie zapominamy o rezerwowym Lee Grancie) Mourinho zapłacił 400 mln funtów. W tym czasie więcej pieniędzy wydał tylko Manchester City. Porównywalnie dużo wydawał Jurgen Klopp, ale o różnicach między wzmocnieniami Niemca i Portugalczyka nie ma nawet sensu dyskutować.
Tottenham, który wyprzedza United o 13 punktów w tabeli, latem nie kupił nikogo. Antonio Conte zdobył z Chelsea mistrzostwo Anglii m.in. z niechcianym przez Mourinho Victorem Mosesem w roli kluczowego gracza.
Portugalczykowi zarzuca się przede wszystkim to, że stał się trenerem przewidywalnym, sfrustrowanym, konfliktowym. A może nie tyle trenerem, co chłopcem z Football Managera, który zająłby się jedynie kupowaniem, a nie trenowaniem i rozwijaniem piłkarzy.
O konflikcie Mourinho z Pogbą na Wyspach napisano wszystko. A przecież 55-latek wieczne pretensje miał też m.in. do Luke'a Shawa i Anthony'ego Martiala. Obaj latem byli na wylocie z Old Trafford, obaj w tym sezonie należą do wyróżniających się postaci w drużynie. Pogbę Mourinho miał nazwać wirusem, Lukaku i Sancheza odstawiał od składu. Drużynie zarzucał brak mentalności zwycięzców, po meczu z Southampton graczy nazwał rozpieszczonymi bachorami. Ten związek nie miał prawa przetrwać.
Jak poinformował "Independent" w klubie wszyscy mieli dość Portugalczyka. Miguel Delaney napisał, że 90 proc. piłkarzy nie chciało już z nim pracować. W klubie panuje przekonanie, że 2,5 roku z Mourinho było kompletną stratą czasu. Stratą czasu, której można było uniknąć, bo przecież w Manchesterze widzieli, jak źle kończyła się przygoda 55-latka z Chelsea.
Trudno w United wskazać piłkarzy, którzy za kadencji Portugalczyka zrobili postęp. Jeśli już, to wybór padłby na postaci nieoczywiste - Scotta McTominay'a, Jessego Lingarda czy Marouane'a Fellainiego. Ten ostatni, w pojedynkę, stał się nawet jedyną taktyczną alternatywą Manchesteru United pod wodzą Mourinho. Alternatywą w starym stylu - zagraj długie podanie do Belga, on pojedynek główkowy na pewno wygra.
Trudno w United wskazać też piłkarzy, którzy za Portugalczykiem będą tęsknić. Najlepiej świadczy o tym post Pogby w mediach społecznościowych, który Francuz umieścił zaraz po zwolnieniu trenera i który kilka chwil później usunął.
Mourinho kłócił się wszędzie i ze wszystkimi, od wszystkich wymagał szacunku, przypominając swoje osiągnięcia. Stał się postacią, które sam przed laty wyśmiewał. Tak jak Arsene'a Wengera czy kibiców Liverpoolu, którym lubił wypominać brak trofeów i przeżywanie historii. Portugalczyk w ostatnich kilkunastu miesiącach przestał tę historię tworzyć.
W maju przegrał finał Pucharu Anglii, a przecież w kluczowych meczach był nie do pokonania. Największym problemem było jednak to, że na grę jego drużyny nie dało się patrzeć. Manchester United, który przez lata imponował ofensywną i skuteczną grą, stał się defensywny, czytelny, nudny. Więcej polotu w tylu drużyny domagali się kibice i zarząd klubu. Kiedy swoje trzy grosze w tym temacie dorzucił Pogba, Mourinho pozbawił go roli wicekapitana.
Czarę goryczy przelała niedzielna porażka z Liverpoolem (1:3). O ile wyniku należało się spodziewać, o tyle kolosalna różnica między oboma zespołami na boisku była szokująca. Drużyna Kloppa miała 64,5 proc. posiadania piłki, oddała 36 (!) strzałów przy sześciu (!!!) United. Po meczu Mourinho bronił swoich piłkarzy, wyrażał zadowolenie z ich postawy, podkreślając jednocześnie uznanie dla przygotowania fizycznego rywala.
Drużyny Portugalczyka nigdy nie były na wskroś ofensywne, ale "nudniejszy" styl zawsze przynosił oczekiwane wyniki. Chociaż Mourinho na Old Trafford ma wyższy odsetek zwycięstw niż David Moyes i Louis van Gaal, to za jego kadencji więcej meczów w Premier League (50) wygrały Arsenal (52), Liverpool (57), Chelsea (62), Tottenham (62) i City (69).
26 punktów po 17 kolejkach tych rozgrywek to najgorszy start Manchesteru United w lidze od sezonu 1990/91.
Anglicy prześcigają się w nagłówkach i tekstach nt odejścia Mourinho. Nie brakuje wymyślnych tytułów ("The Special Gone") czy szydery w mediach społecznościowych. Pizza Hut, za pośrednictwem Twittera, poprosiła nawet Manchester United o referencje Portugalczyka.
Ale na Wyspach dominuje poważna dyskusja - czy Mourinho jest trenerem skończonym? Czy Portugalczyk, którego kadencje w Realu Madryt, Chelsea i United kończyły się skandalami i klapami, jest jeszcze w stanie prowadzić z sukcesami klub z najwyższej półki? Który z gigantów pozwoli sobie na zatrudnienie szkoleniowca konfliktowego, obrażalskiego, tworzącego same problemy? Czy jego styl ma szansę przetrwać w obliczu szalonej, ofensywnej piłki granej przez m.in. City i Liverpool w Anglii czy Juventus, Barcelonę i PSG w Europie?
- Czy Mourinho się skończył? Nie. Wciąż jest jednym z najlepszych trenerów na świecie, niezależnie od tego, co stało się w United. Jego metody treningowe wciąż są najnowocześniejsze, tak samo jak podejście do taktyki - powiedział BBC Mark Schwarzer, który pracował z Portugalczykiem w trakcie jego drugiej kadencji w Chelsea.
- Wszyscy porównują go do Pepa Guardioli i Kloppa, ale każdy ma inną wizję tego, jak powinien wyglądać futbol. Gdyby wszyscy grali tak, jak chcą tego Katalończyk i Hiszpan, piłka nożna stałaby się nudna. Wszyscy robiliby dokładnie te same rzeczy. Piłka nożna jest pociągającą dyscypliną, gdyż różnorodność styli jest nieograniczona. To, że ktoś preferuje inny styl nie sprawia, że nagle staje się przestarzały - dodał.
- Uważam, że wszystko zależy od piłkarzy, którzy często nie chcą grać tak, jak oczekuje od nich trener. Mourinho wciąż jest jednym z najlepszych na świecie. Nie stał się beznadziejny w jeden wieczór - bronił Portugalczyka Benni McCarthy, który wygrał z Mourinho Ligę Mistrzów w Porto.
Schwarzer: Jeśli dasz mu wszystko, jeśli na każdym treningu pokażesz, że jesteś jego wojownikiem, będziesz miał jego bezgraniczne poparcie i zaufanie. Nie ma możliwości, by Mourinho nie cenił kogoś bez powodu.
Jaka przyszłość czeka Portugalczyka? Na razie wiadomo tylko tyle, że za zwolnienie z United "zarobi" 18 mln funtów. Eksperci i dziennikarze na Wyspach przewidują jednak, że Mourinho trudno będzie znaleźć klub ze ścisłego topu. A może idealnym miejscem jego kolejnego zatrudnienia byłby Inter Mediolan? Obecnie chyba jedyny klub, który za 55-latkiem, jego metodami i sukcesami jeszcze tęskni.
A United? Tych do końca sezonu prowadzić ma Michael Carrick, Ole Gunnar Solskjær albo Nicky Butt. Faworytem bukmacherów do objęcia pracy na Old Trafford latem jest zaś Laurent Blanc, w mediach przewija się też nazwisko Zinedine'a Zidane'a.