Premier League. Chelsea i Manchester City walczą z rasizmem. Cztery osoby z zakazami stadionowymi [PODSUMOWANIE 16. kolejki]

Może ten weekend okaże się przełomowy? Manchester City po raz pierwszy w tym sezonie przegrał, a Liverpool wysoko wygrał, więc mamy nowego lidera Premier League. W Anglii sporo dyskutuje się o rasistowskim skandalu w hicie kolejki i o wspaniałym osiągnięciu Jamesa Milnera. Polacy mogą być zadowoleni z występu Jana Bednarka.

Pierwsza porażka Manchesteru City

- Nie musisz mi mówić, jak konkurencyjna jest ta liga. To ty i twoi koledzy powtarzaliście, że jesteśmy niepokonani, że jesteśmy idealni i że w lutym wygramy ligę. Wy to mówiliście. Wszyscy. Nie ja, nie żaden z piłkarzy, nikt z klubu – mówił Pep Guardiola po pierwszej porażce w tym sezonie Premier League.

Katalończyk był zadowolony z postawy swoich piłkarzy, którzy do końca walczyli o odwrócenie wyniku. - To jest część tej gry. Zawsze można przegrać. Należy jednak zapytać w jaki sposób to się stało. Dominowaliśmy, wymieniliśmy tysiące podań i tworzyliśmy okazje - bronił swoich zawodników. - Pokonali nas jednym kontratakiem i rzutem rożnym, ale graliśmy tak, jak chcieliśmy - podsumował trener Manchesteru City.

Taki wynik działa odświeżająco na całą Premier League. Można mieć nadzieję, że walka o tytuł potrwa nieco dłużej, niż w poprzednim sezonie i powalczy o niego jeszcze jakiś zespół. Najbliżej Liverpoolu i Manchesteru City są londyńskie zespoły – Tottenham, Chelsea i Arsenal.

Słowa uznania za ten mecz należą się Maurizio Sarriemu, który wyszedł ze swojej strefy komfortu i zdecydował się na zmiany. Wiemy już, że Włoch nie lubi tego robić, a już na pewno nie w sposób drastyczny. Tym razem jednak na środku ataku Alvaro Moraty nie zastąpił Olivier Giroud, a Eden Hazard, który skończył mecz z dwoma asystami. W środku pola N’Golo Kante nieco odszedł od roli, jaką w tym sezonie wyznaczył mu Sarri i zagrał głębiej, tuż obok Jorginho. Oba posunięcia trenera Chelsea były kluczowe dla zwycięstwa w tym meczu.

Chelsea i Manchester City walczą z rasizmem

Cieniem na to spotkanie rzucił się rasistowski skandal, którego ofiarą był Raheem Sterling. Piłkarz był obrażany przez kibiców Chelsea, gdy tylko pojawiał się w pobliżu trybun. Pod koniec pierwszej połowy pobiegł pod same bandy reklamowe, żeby wziąć piłkę. Wtedy jeden z fanów gospodarzy wykrzyczał mu, że jest „pierd… czarną piz...”.

- Zawiesiliśmy cztery osoby w oczekiwaniu na dalsze dochodzenia w tej sprawie. Nasze śledztwo jest w toku. W pełni popieramy dochodzenie policji i przekazujemy im wszystkie zgromadzone informacje – czytamy w oświadczeniu Chelsea.

Swój komunikat wystosował w tej sprawie również Manchester City: - Z zadowoleniem przyjmujemy decyzję Chelsea o zawieszeniu osób, które obrażały Raheema Sterlinga. Klub i sam piłkarz zobowiązują się współpracować ze wszystkimi stronami i organizacjami, które dążą do wykorzenienia rasizmu z futbolu.

Hattrick Mohameda Salaha, ale nagroda piłkarza meczu dla Jamesa Milnera

Wygląda na to, że Mohamed Salah wraca do wielkiej formy. W meczu z Bournemouth strzelił trzy gole i w pojedynkę zapewnił Liverpoolowi zwycięstwo. „The Reds” wygrali 4:0, bo do własnej bramki trafił jeszcze Steve Cook. Wobec porażki Manchesteru City, Liverpool jest liderem i jedynym niepokonanym zespołem w stawce. Salah został oczywiście wybrany najlepszym piłkarzem meczu, jednak nie zatrzymał statuetki dla siebie.

Od razu po zakończeniu spotkania oddał ją w ręce Jamesa Milnera, dla którego był to 500. występ w Premier League. Anglik jest 13. piłkarzem, który uzbierał tak pokaźną liczbę spotkań. Debiutował w Leeds United, później zdobył dwa tytuły mistrzowskie z Manchesterem City i kto wie, czy nie jest właśnie na najlepszej drodze po trzeci.

Unai Emery w tydzień stracił trzech środkowych obrońców

Problemy ze środkowymi obrońcami tak martwią kibiców Arsenalu, że ci zupełnie nie zauważyli czystego konta w meczu z Huddersfield. A to pierwszy mecz od września, który udało się skończyć bez straty gola. W połowie tygodnia, Rob Holding zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i do gry wróci dopiero za pół roku, a w meczu z „Terierami” kontuzji nabawił się też Shkodran Mustafi. Z kolei, Sokratis Papastathopoulos zobaczył w tym spotkaniu piątą żółtą kartkę, więc w następnej kolejce musi pauzować.

Unai Emery, wobec tych problemów, prawdopodobnie wystawi na środku obrony wracającego do zdrowia Laurenta Koscielnego, który nie grał od siedmiu miesięcy i nominalnych bocznych obrońców – Nacho Monreala i Stephana Lichtsteinera. Dzięki temu Arsenal zachowa ustawienie z poprzednich kolejek i ponownie zagra trójką środkowych obrońców oraz wahadłowymi.

„Kanonierzy” mogą też oszczędzić jednego z centralnych defensorów i złożyć blok obronny z czterech piłkarzy. Sprawę ułatwia nieco rywal, z którym przyjdzie się zmierzyć.
Southampton wygrał dotychczas tylko jeden mecz i ma drugą najgorszą ofensywę w Premier League.

Jan Benarek wreszcie na boisku

U „Świętych” zmienił się jednak trener, więc można przypuszczać, że efekt nowej miotły w końcu nadejdzie. W debiucie Ralpha Hasenhuettla niewiele się zmieniło. Jego zespół przegrał z Cardiff 0:1 i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli.

Dość zaskakująco do podstawowego składu wskoczył Jan Bednarek. Polski obrońca, bez żadnej przesiadki na ławce rezerwowych, prosto z trybun wyszedł na mecz z Cardiff. To był dopiero jego drugi mecz od pierwszej minuty w tym sezonie. Duet środkowych obrońców stworzył z Jannikiem Vestergaardem, zagrał cały mecz, więc zaliczył więcej minut niż we wszystkich dotychczasowych spotkaniach w tym sezonie. Jak wypadł? Całkiem nieźle. Przechwycił dwie piłki, odzyskał cztery, zaliczył 10 udanych wybić i tyle samo bloków. Trzy razy odbierał piłkę wślizgiem. To dobre liczby, a biorąc pod uwagę błąd jaki popełnił przy stracie gola jego partner ze środka obrony, jest duża szansa, że to Bednarek zachowa miejsce w składzie na mecz z Arsenalem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.