Premier League. Manchester United - Arsenal. Klasyk inny niż wszystkie

W meczu Manchesteru United z Arsenalem po raz pierwszy od 32 lat zabraknie albo sir Alexa Fergusona, albo Arsene'a Wengera. Na Old Trafford przed meczem nie ma też dobrej atmosfery, czego nie można powiedzieć o "Kanonierach", którzy pierwszy raz od dawna jadą do Manchesteru w roli faworyta.

23 sierpnia 1986 roku Arsenal pokonał u siebie Manchester United 1:0. 20-letni wówczas Tony Adams dopiero wchodził do szatni "Kanonierów", a jego klubowy kolega - David O'Leary - nie miał pojęcia, że obiecującą karierę trenerską zakończy klęska w Dubaju. Tamtego dnia na Highbury w barwach "Czerwonych Diabłów" grał też m.in. Gordon Strachan, który 20 lat później nazwie 6-letniego wówczas Artur Boruca "jednym z najlepszych bramkarzy na świecie."

Był to też ostatni mecz Arsenalu z United, w którym nie uczestniczył albo sir Alex Ferguson, albo Arsene Wenger. Pierwszy pracę na Old Trafford zaczął 75 dni później, drugi na Wyspy przybył dekadę później. Przez 17 lat ich rywalizacja pełna pamiętnych meczów i wzajemnych docinek rozpalała kibiców w Premier League. W ostatnich dwóch sezonach do ich starć nawiązywał jeszcze Jose Mourinho, który doczekał się roli następcy Fergusona, a z Wengerem nigdy nie było mu po drodze.

Dziś w obu klubach nie ma już jednak ani Szkota, ani Francuza. Nie ma napiętej atmosfery, nie ma wspominania wygranej United 8:2, nie ma złych emocji związanych z transferem Robina van Persiego, nie ma zafrasowanej miny coraz bardziej bezradnego Wengera, nikt nie przypomina też wymiany Alexis Sanchez - Henrikh Mkhitaryan. Jest za to coraz mocniej krytykowany Mourinho i Arsenal, który rewolucję przechodzi w imponujący sposób.

Jest też nadzieja londyńczyków, że Unai Emery poprowadzi ich do pierwszej ligowej wygranej na Old Trafford od ponad 12 lat. Po drugiej stronie jest zaś obawa o kwalifikację do Ligi Mistrzów, która już na początku grudnia może się mocno oddalić.

Plan do modyfikacji

Syndrom trzeciego sezonu Mourinho trwa w najlepsze. Jeszcze miesiąc temu mogło się wydawać, że wyjazdowa wygrana z Juventusem (2:1) napędzi drużynę, jednak czar prysł szybko i boleśnie. Od tamtej pory "Czerwone Diabły" nie wygrały w Premier League (przegrywając m.in. derby z City), w Lidze Mistrzów do ostatnich sekund męczyły się ze słabiutkim Young Boys Berno.

W 14 kolejkach Manchester United uciułał 22 punkty. Do dającego grę w eliminacjach Ligi Mistrzów czwartego miejsca zespół Mourinho traci osiem punktów. W ostatnich 10 latach tylko Arsenal (w sezonie 2012/13) potrafił wskoczyć tuż za podium, mając mniej (21) punktów na tym etapie rozgrywek.

- Przed meczem z Crystal Palace (0:0) mówiłem, że do końca grudnia chciałbym awansować do pierwszej czwórki. Teraz wiem, że plan musimy zmodyfikować. Do końca grudnia chciałbym być możliwie jak najbliższej pierwszej czwórki - powiedział Mourinho.

Ale o to nie będzie łatwo, bo na Old Trafford nic nie jest takie, jakie powinno być. Kibice mają dość słabej i brzydkiej gry zespołu, Mourinho bez przerwy publicznie domaga się wzmocnień, których prawdopodobnie nie otrzyma, a z szatni co chwilę wypływają kolejne skandale.

Paskudna atmosfera

Najświeższy dotyczy Mourinho i Paula Pogby, czyli konfliktu, który trwa od miesięcy. Zdaniem "Daily Record", portugalski trener był wściekły po zremisowanym meczu z Southampton (2:2), zajmującym miejsce w końcówce tabeli. Swoją złość miał wyładować właśnie na reprezentancie Francji. - Nie grasz. Nie szanujesz swoich kolegów i kibiców. Zabijasz mentalność dobrych i uczciwych ludzi, którzy znajdują się wokół ciebie - miał powiedzieć Mourinho, zdaniem "DR". Dodatkowo trener miał nazwać piłkarza "wirusem."

Portugalczyk nie ma problemów z publicznym krytykowaniem Pogby, podobnie jak wcześniej zrobił to m.in. Lukiem Shawem, Nemanją Maticiem, Marcusem Rashfordem, Anthonym Martialem, Alexisem Sanchezem czy Romelu Lukaku. Brytyjskie media coraz częściej i z większymi szczegółami opisują niezadowolenie w szatni United. Główną przyczyną tego stanu rzeczy ma być Mourinho, który w złych wynikach widzi jedynie winę piłkarzy.

Wszystko to do złudzenia zaczyna przypominać koniec drugiej kadencji Portugalczyka w Chelsea. Wtedy Mourinho też narzekał na brak transferów, zajmował jeszcze gorszą pozycję w tabeli, a na koniec, kilkanaście godzin przed zwolnieniem, wypalił, że czuje się zdradzony przez swoich zawodników.

Atmosfera na Old Trafford jest paskudna, a mecz z Arsenalem będzie jednym z ważniejszych w sezonie. Nie tylko z uwagi na fakt, że w Anglii to klasyk. Jeśli United nie pokonają "Kanonierów" to szansa gry w Lidze Mistrzów już na początku grudnia mocno się od nich oddali. W przypadku porażki "Czerwone Diabły" będą tracić do londyńczyków aż 11 punktów. Chociaż Mourinho mówi, że jego drużyna nie potrzebuje cudu, by znaleźć się w czwórce, to ewentualne niepowodzenie w środę może ten stan rzeczy zmienić.

Arsenal, który znów jest piękny

Na Old Trafford w zupełnie innym nastroju przyjedzie Arsenal, który dzięki Emery'emu w piękny sposób przeżywa postwengerowską rewolucję. "Kanonierzy" nie przegrali 12 meczów w lidze z rzędu, we wszystkich rozgrywkach są niepokonani od 19 spotkań. W niedzielę londyńczycy rozprawili się z Tottenhamem, rozbijając rywala zza miedzy 4:2. Była to dopiero czwarta wygrana Arsenalu w 29 ostatnich meczach z przeciwnikami z najlepszej czwórki ligi.

Emery usprawnił i ożywił zespół, który u schyłku kadencji Wengera wyglądał na bezradny. "Kanonierzy" przede wszystkim poprawili grę na wyjazdach. Jeśli Arsenal wygra w środę na Old Trafford, to już na początku grudnia będzie miał tyle samo punktów wywalczonych poza Emirates Stadium, co w całym poprzednim sezonie. A na boisku United zespół z północnego Londynu nie wygrał od września 2006 roku.

- Jestem bardzo dumny, że kibice są zadowoleni z naszej pracy, ale zachowajmy spokój. Przed nami wiele wyzwań. Wyjazd na Old Trafford jest jednym z nich, być może największym w tym sezonie. Ale nie boimy się, jesteśmy pozytywnie pewni siebie. Każdego dnia pracujemy, rozmawiamy, analizujemy, szukamy rozwiązań. Codzienna praca przekłada się na dobre wyniki, co buduje nas jako zespół. Tego nie da się kupić w żadnym supermarkecie - powiedział Emery przed meczem z United.

Mecz Manchester United - Arsenal w środę o godz. 21.00. Relacja na żywo na Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.