Trener Chelsea podpowiada Interowi, jak pokonać Tottenham [Podsumowanie 13. kolejki Premier League]

Minioną kolejkę Premier League znienawidzili już wszyscy wirtualni menedżerowie układający swoje jedenastki w "Fantasy Premier League". 13. seria gier była też pechowa dla Maurizio Sarriego i Jamesa Maddisona. Lepiej będzie ją wspominać wracający do ligi angielskiej Claudio Ranieri.

Po pierwszej porażce w sezonie, Maurizio Sarri był wściekły. Nazwał mecz z Tottenhamem katastrofą i przyznał, że jego zespół był wyraźnie słabszy, bo piłkarze zbagatelizowali jego ostrzeżenia po poprzednich meczach. Już wtedy trener Chelsea miał im powtarzać, że tak słabe początki spotkań doprowadzą w końcu do straty punktów. Włoch przyznał też, że tuż przed meczem raz jeszcze prosił swoich zawodnikom o szczególną koncentrację w pierwszych minutach, bo z jego analizy wynikało, że wtedy „Koguty” są zdecydowanie najgroźniejsze. Efekt był taki, że już po kwadransie jego drużyna przegrywała 0:2.

- Tottenham nas zaskoczył, zazwyczaj grają w ustawieniu 1-4-2-3-1 lub 1-4-3-3, a na mecz z nami pierwszy raz wyszli dwoma napastnikami. Staraliśmy się reagować i zagrywać piłki od środkowych obrońców do napastników, ale mieliśmy za dużo strat – mówił Sarri.

Tottenham wygrał z Chelsea 3:1, a Włoch był tak zły na wynik meczu, że chcąc zaszkodzić rywalom, udzielił kilku rad ich najbliższemu przeciwnikowi w Lidze Mistrzów. – Inter to dobry zespół, więc myślę, że nie podejdą do tego meczu tak samo jak my. Najważniejsze, żeby przeczekali pierwsze trzydzieści minut, kiedy Spurs są najgroźniejsi. Inter nie może też tracić piłki na swojej połowie, bo kontrataki Tottenhamu należą do najbardziej efektowych w Europie – ocenił trener Chelsea.

Wygrany w takim stylu mecz wlał nadzieję w serce Maurizio Pochettino. – Jeśli zagramy w podobny sposób w najbliższych meczach, to jest szansa, że wszystko ułoży się po naszej myśli. Zagraliśmy naprawdę dobrze, ale myślę, że nie był to nasz najlepszy mecz w tym sezonie – powiedział Argentyńczyk.

A najbliższe mecze będą kluczowe. W środę „Koguty” zagrają z Interem i jeśli chcą podtrzymać nadzieje na wyjście z grupy, zobowiązani są wygrać. Ciąg dalszy emocji już w następny weekend. Tottenham zmierzy się z Arsenalem.

Arsenal wygrywa mecze w drugich połowach

I w tym meczu będzie musiał uważać przede wszystkim w drugiej połowie, bo Arsenal to zespół, który w przerwie meczu przechodzi błyskawiczną przemianę i wraca na murawę dużo silniejszy. „Kanonierzy” są jedynym zespołem obok Cardiff, który w żadnym meczu tego sezonu Premier League nie schodził na przerwę prowadząc. Ani razu! W spotkaniu z Bournemouth też się nie udało, bo w doliczonym czasie do pierwszej połowy gola wyrównującego strzelił Joshua King. Zaskoczenia jednak nie było i Arsenal ostatecznie zwyciężył po golu Aubameyanga, który z ośmioma bramkami jest współliderem klasyfikacji strzelców.

Arsenal w pierwszych połowach meczów strzelił tylko siedem goli, a stracił dziesięć. W drugich połowach statystyka jest odwrotna – 21 bramek zdobytych i tylko sześć straconych.

Maddison przeprasza, że nurkował

Dotychczas jak na swój wiek był wyjątkowo dojrzały. Na boisku dostojny, imponujący wyszkoleniem technicznym i wizją gry. Poza boiskiem cichy, spokojny, nieobecny w serwisach plotkarskich. James Maddison kosztował Leicester 25 milionów funtów i nikt nie mógł narzekać, że były to źle wydane pieniądze. Ofensywny pomocnik strzelił w tym sezonie trzy gole, ma też dwie asysty, a po tym weekendzie… pierwszą w karierze czerwoną kartkę.

W odstępie dwóch minut Maddison zapracował na dwie żółte kartki i Leicester przez ponad godzinę musiało grać w osłabieniu. Drugą z kartek pokazano mu za próbę wymuszenia rzutu karnego. Zachowanie młodego piłkarza zostało napiętnowane w mediach społecznościowych i tam też Anglik próbował wytłumaczyć się z takiego zachowania. – Przepraszam wszystkich za to, co się stało. Nikt w tej pięknej grze nie chce nurkować. Oczekiwałem kontaktu, który nigdy nie nadszedł, ale nie jest to żadna wymówka. Wyciągnę wnioski z tego błędu – napisał na Instagramie.

Mecz z Brighton skończył się remisem 1:1.

Udany powrót Claudio Ranieriego

Objął Fulham, żeby naprawić najgorszą defensywę w lidze. Przed meczem ze Southampton, Claudio Ranieri przekonywał dziennikarzy, że jego drużynie uda się zachować czyste konto. Słowa nie dotrzymał, ale i tak zwyciężył w debiucie. Fulham wygrało 3:2, odnosząc dopiero w drugie zwycięstwo w tym sezonie. Londyńska drużyna wciąż jest jedyną w Premier League, Championship, League One i League Two, która w każdym meczu traciła przynajmniej jednego gola.

Po dziesięciu godzinach bez strzelonego gola odblokował się Alexandar Mitrović. Serb trafił do bramki „Świętych” dwa razy, a kolejnego gola strzelił Andre Schurrle, którego po zmianie trenera dziennikarze porównują do Riyada Mahreza. W najbliższych tygodniach Ranieriego czekają sentymentalne podróże na mecze z Chelsea i Leicester.

Po kolejnym meczu bez zwycięstwa Mark Hughes, dostał od władz Southampton ultimatum. Albo drużyna poprawi się w najbliższych dwóch spotkaniach (z Leicester w Pucharze Ligi i Manchesterem United w lidze), albo zostanie zwolniony. Dotychczas „Święci” wygrali tylko jeden mecz w tym sezonie i są w strefie spadkowej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.