Poważne błędy sędziów w Premier League. Piłkarze i trenerzy domagają się VAR-u [PODSUMOWANIE 12. kolejki]

- Gramy w Premier League, najszybszej lidze świata, najlepiej oglądanej, a nie dajemy pomocy sędziom! Przez ich decyzje mamy jeden punkt, zamiast trzech- mówił Charlie Austin, po meczu z Watford. Podobnych opinii na Wyspach jest coraz więcej.

Ale 12. kolejka Premier League obfitowała też w ciekawe rozwiązania taktyczne, niezwykłe akcje bramkowe i wzruszające momenty. Wisienką na torcie były derby Manchesteru wygrane przez City 3:1.

VAR potrzebny od zaraz

Za nami weekend pełen narzekań. Nagonkę na angielską federację zaczął w pomeczowym wywiadzie Charlie Austin. Anglik miał pretensje o nieuznanego gola w meczu z Watford. Powtórki jasno pokazały, że sędzia popełnił w tej sytuacji błąd i zabrał Southampton prawidłowo zdobytą bramkę na 2:0. – To niedorzeczne! Watford przy 2:0 nie byliby w grze. Gramy w Premier League, najszybszej lidze świata, najlepiej oglądanej, a nie dajemy pomocy sędziom! Przez ich decyzje mamy jeden punkty zamiast trzech – wściekał się Austin.

Zgodził się z nim trener Mark Hughes. – To był błąd w kluczowym momencie meczu. Przy 2:0 byłoby pozamiatane. Ile meczów w Premier League ma sędzia Hooper? Jeden, dwa, może cztery? Nasz mecz jest równie ważny jak derby Manchesteru, ale tam tego sędziego nikt nie wyśle. Hooperowi brakuje doświadczenia. Nie zarzucam mu stronniczości, absolutnie. Chodzi o umiejętności. Dajmy wszystkim sędziom do pomocy VAR – mówił na konferencji prasowej trener „Świętych”.

Z kolei wydarzenia z 41. minuty meczu Liverpool – Fulham trafią na wszystkie kursy dla sędziów uczących się korzystania z VAR-u.Aleksandar Mitrović strzałem głową pokonał Alissona, ale sędzia boczny podniósł chorągiewkę uznając, że Serb był na spalonym. Minęło dokładnie 14 sek., a Mohamed Salah strzelił gola dla Liverpoolu. Telewidzowie zobaczyli, że linię spalonego „złamał” wcześniej Andy Robertson i gol Mitrovicia powinien być uznany. Ale sędzia nie miał takiej możliwości. W drugiej połowie bramkę zdobył jeszcze Xherdan Shaqiri i Liverpool wygrał 2:0. Tak już jest, że biednemu wiatr wieje w oczy. Fulham wciąż jest na ostatnim miejscu w tabeli.

„Chcieliśmy zatrzymać Chelsea, a nie Hazarda”

Maurizio Sarripodczas meczu z Evertonem nerwowo rozglądał się po Stamford Bridge. Długo szukał swojego ulubieńca – Jorginho, którego zabrał ze sobą z Neapolu i uczynił jednym z najważniejszych piłkarzy Chelsea. Znalazł go dopiero w szatni po meczu. Wszystko przez Marco Silvę, trenera Evertonu, który stwierdził, że to właśnie Włoch, a nie chociażby Eden Hazard jest najważniejszym piłkarzem „The Blues”. Albo inaczej – uznał, że Hazard nie jest tak groźny, jeśli nie otrzymuje podań od Jorginho.

A on wymienia ich tak dużo, że potrzebuje dodatkowego krycia. Rekord Premier League pobił w meczu z West Hamowi, gdy podawał piłkę 180 razy. Imponujące były też jego wyniki przeciwko Newcastle (173), Crystal Palac (107), Burnley (102) czy Arsenalowi (99). Silva przykleił mu dwa plastry – Richarlisona i Gylfiego Sigurdssona. Efekt? Tylko 50 podań Jorginho i bezbramkowy remis na obcym terenie. Chelsea po raz pierwszy w tym sezonie nie strzeliła gola na Stamford Bridge.

- Jeśli przyjedziesz tutaj tylko po to, żeby powstrzymać Hazarda, to będzie to pierwszy błąd, który popełnisz. My chcieliśmy zablokować Chelsea jako zespół, a tym dowodzi Jorginho. Jest kluczowy i bardzo aktywny, więc potrzebowaliśmy łącznie czterech zawodników, żeby go wykluczyć. To dzieło przede wszystkim Sigurdssona i Richarlisona, a w niektórych fragmentach boiska również Gomesa i Gueye – powiedział Marco Silva na pomeczowej konferencji.

Robert Lewandowski narzeka na problemy z kolanem

Manchester City: 44 podania przed zdobyciem bramki. Manchester United: 5 przez dziesięć minut

W każdym innym klubie strata Kevina De Bruyne byłaby tragedią, niepożałowaną stratą i powodem do narzekań. Na Etihad? Jego miejsce zajmuje Bernardo Silva. Rozgrywa znakomity mecz, asystuje przy pierwszym i trzecim golu, a w międzyczasie robi na boisku rzeczy, o które mało kto go podejrzewał. No bo jak to – artysta faulujący piłkarzy o dwie głowy wyższych? Brudzący sobie spodenki wślizgami? Wystarczyła prośba Pepa Guardioli.

Plan Katalończyka na derby Manchesteru opierał się o wątłego Portugalczyka. Guardiola wiedział, że w środku pola piłkarze United będą mieli fizyczną przewagę, ale wyszedł z prostego założenia, że sędziowie nieprędko sięgną po żółtą kartkę, jeśli to Silva będzie taktycznie faulował rosłego Nemanję Maticia czy Marouane’a Fellainiego. I Bernardo faulował. Konsekwentnie przerywał akcje United aż 14 razy i mimo żółtej kartki w 33. minucie, został na boisku do końca meczu.

Poza tym, Silva znakomicie wywiązał się z dużo bardziej typowych dla siebie zadań. Świetnie odnalazł się w polu karnym Manchsteru United i asystował przy golu Davida Silvy. Pod koniec meczu wyłożył piłkę Ilkayowi Gundoganowi, który udanie zakończył akcję poprzedzoną 44 podaniami! Gola po takiej akcji w Premier League nie strzelono od trzech lat. We wrześniu 2015 roku, 45 podań przed zdobyciem bramki wymienili zawodnicy… Manchesteru United.

O tym jak zmienił się przez lata ich pomysł na grę świadczy statystyka podań na początku meczu. Do 10. minuty „Czerwone Diabły” wymieniły ich tylko pięć, co przełożyło się na 13 proc. posiadania piłki.

Kamil Glik nie przyjedzie na zgrupowanie kadry. Kontuzja pachwiny jest zbyt poważna

Pierwszy mecz Leicester u siebie po śmierci Vichaia Srivaddhanaprabha

Ułożone wokół murawy koszulki Leicester z ostatnich kilkudziesięciu lat, piłkarze, trenerzy i pracownicy klubu ustawieni na linii koła środkowego. Tysiące białych szalików uniesionych przez kibiców. Minuta ciszy. Na telebimie czarno-białe zdjęcia Vichaia Srivaddhanaprabha, a nad stadionem tęcza. Według kibiców – „wyjątkowa, dla wyjątkowego człowieka”. 

W opinii wielu to był najważniejszy moment 12. kolejki. Nie derby Manchesteru, nie remisy Chelsea czy Arsenalu, a pierwszy mecz Leicester na King Power Stadium po śmierci właściciela. Zanim sędzia gwizdnął po raz pierwszy, kibice dowiedzieli się o pomyśle Aiyawatta, jego syna.
- Mam zamiar postawić pomnik mojego ojca obok King Power Stadium. Będzie to odpowiedni hołd oddany człowiekowi, który sprawił, że te wszystkie dokonania były możliwe. On na zawsze pozostanie w naszych sercach. Nigdy o nim nie zapomnimy –można było przeczytać w programie meczowym.

Docenieni zostali też pracownicy klubu, którzy mimo żałoby profesjonalnie wykonywali swoje obowiązki w ostatnich dniach. W poniedziałek, decyzją dyrektora naczelnego, wszyscy dostali wolne.

Aha, Lisy bezbramkowo zremisowały z Burnley, ale to najmniej ważne w tej historii.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.