Lis - symbol Leicester. Zwierzę pojawiło się pod stadionem klubu. 'Vichai zawsze będzie z nami w takiej czy innej formie'

W obliczu tragedii minęła 10. kolejka Premier League. Pod stadionem Leicester,między świeczkami, wieńcami i złożonymi w ofierze koszulkami przechodził akurat lis który jest symbolem klubu. "Uznałem to za znak, że Vichai zawsze będzie z nami w takiej czy innej formie" - napisał jeden z fanów".

Lis – symbol Leicester

To co najważniejsze w 10. kolejce Premier League wydarzyło się bez stadionowego zgiełku. Po spotkaniu Leicester z West Hamem, właściciel „Lisów” jak zwykle odleciał z murawy King Power Stadium. Helikopter z Vichai Srivaddhanaprabhą, jego współpracownikami Nursarą Suknamai i KavepornemPunparem, pilotem Ericem Swafferem i pasażerką Izabelą Lechowicz spadł na parking tuż za stadionem. Żadna z osób będących na pokładzie nie przeżyła tej katastrofy. Wszelkie badania mające ustalić jej przyczyny dopiero się rozpoczęły.

>> Katastrofa śmigłowca w Leicester. Odzyskano rejestratory głosu i lotu

"Z najgłębszym żalem i złamanym sercem potwierdzamy, że nasz prezes VichaiSrivaddhanaprabha był pośród tych, którzy tragicznie stracili życie w sobotni wieczór po tym, jak helikopter wiozący jego i cztery inne osoby rozbił się w pobliżu King Power Stadium. Żadna z pięciu osób na pokładzie nie przeżyła" –poinformował klub w niedzielę wieczorem.

W Anglii furorę robi zdjęcie wykonane na miejscu katastrofy przez jednego z kibiców Leicester. Pod stadionem stworzono miejsce pamięci, gdzie fani mogą się spotykać, zapalić znicze i wspólnie pomodlić. Między świeczkami, wieńcami i złożonymi w ofierze koszulkami przechodził akurat lis! Zdjęcie jest niezwykle symboliczne. „Uznałem to za znak, że Vichai zawsze będzie z nami w takiej czy innej formie” - napisał jeden z fanów."Wow! Przeszły mnie dreszcze" - powiedział inny. Część osób mówi wręcz o cudzie, inni tłumaczą wizytę zwierzęcia dużo bardziej racjonalnie (poszukiwaniem resztek jedzenia, które po meczach zostawiają ludzie), ale wszyscy są zgodni, że w samym zdjęciu jest coś chwytającego za serce.

>> Premier League. Vichai Srivaddhanaprabha, czyli światło postępowej chwały

Kolor koszulki nie ma znaczenia

Byłby to mecz bez żadnej historii, gdyby nie zbiórka na rzecz Seana Coxa prowadzona przez całe spotkanie na trybunach Anfiled. Irlandczyk jest fanem Liverpoolu, zaatakowanym przez kiboli AS Romy przed półfinałowym meczem Ligi Mistrzów. 53-latek od kwietnia leży w szpitalu, wybudził się już ze śpiączki, ale wciąż ma problemy z mówieniem. Czekająca go rehabilitacja będzie długa i kosztowana.

„LFC Fundation” przy okazji wygranego 4:1 meczu z Cardiff wysłało na trybuny kilkudziesięciu wolontariuszy z czerwonymi puszkami. Zbiórka na pokrycie leczenia Coxa jest też prowadzona w Internecie. Tam wsparł ją m.in. Jurgen Klopp i zawodnik EvertonuSeamus Coleman. Łącznie zebrano aż 160 tys. euro, ale kwota wciąż rośnie. Podobnie jak serca wszystkich obserwujących tę akcję.  

Jokanović powoduje chaos

Władze Fulham wydały w letnim oknie transferowym ponad 100 milionów funtów na wzmocnienia, więc nikt w klubie nie przypuszczał, że po dziesięciu kolejkach zespół będzie w strefie spadkowej z jednym zwycięstwem, dwoma remisami i siedmioma porażkami. Trener Slavisa Jokanović dostał od władz ostatnią szansę, by udowodnić, że jest odpowiednią osobą do ratowania beniaminka. Pierwszy z dwóch meczów prawdy przegrał 0:3 z Bournemouth i nadal wyglądał na kompletnie zagubionego.
 
Od początku sezonu skorzystał już z 22 piłkarzy (w tym trzech bramkarzy), dokonał 25 zmian w wyjściowej jedenastce i użył czterech formacji!Wśród kibiców powstała nawet gra, w której starają się przewidzieć wyjściowy skład i ustawienie zespołu na zbliżający się mecz. Poziom trudności gry jest zbliżony do tego w Premier League, a osiągane przez kibiców wyniki są równie tragiczne jak te Fulham.

 

Nigdy nie będzie wart 15 milionów funtów

Kiedy Roberto Martínez prowadził Rossa Barkleya w Evertonie twierdził, że ten jest połączeniem Paula Gascoigne’a i Michaela Ballacka. Kolejne kontuzje Anglia pozwoliły o tej teorii zapomnieć, a gdy Chelsea postanowiła w styczniu zapłacić za niego 15 milionów funtów wydawało się, że równie dobrze, jej właściciel Roman Abramowicz, mógł je wydać w kasynie obstawiając ruletkę.
 
Transfer obarczony był dużym ryzykiem i przez długi czas wydawało się, że londyński klub może na nim tylko stracić. Gdy na początku sezonu Chelsea sprowadziła dwóch środkowych pomocników – Jorginho i Mateo Kovacicia, przypuszczano, że dla Barkleya zabraknie miejsca nawet na ławce rezerwowych. W klubie byli przecież N’Golo Kante, CescFabregas i wracający z wypożyczenia Ruben Loftus-Cheek. Kibice przypominali kwotę wydaną na Barkleya i chociaż nie była ona wysoka, to i tak pukali się w głowę twierdząc, że można ją było rozdysponować dużo rozsądniej.
 
Przełomowy okazał się wyjazdowy mecz 8. kolejki ze Southampton. Anglik zdobył wówczas pierwszego gola dla Chelsea i przełamał trwającą aż 16 miesięcy strzelecką niemoc. W następnym meczu zapewnił zespołowi remis 2:2 z Manchesterem United, a w tej kolejce pod nieobecność EdenaHazarda został bohaterem meczu z Burnley. Barkley w wygranym 4:0 spotkaniu strzelił kolejnego gola, dołożył dwie asysty i był zdecydownie najlepszym piłkarzem „The Blues”. Reprezentant Anglii znowu nie wygląda, jak piłkarz warty 15 milionów funtów, ale teraz odchylenie następuje w drugą stronę.

Murawa Wembley jedyną kontrowersją w hicie kolejki

Zanim w 10. kolejce Premier League podano danie główne, kibice musieli przebrnąć przez dziewięć różnej jakości przystawek. W poniedziałkowy wieczór Tottenham podejmował na Wembley Manchester City.Przed meczem największe poruszenie wśród oglądających wywoływała murawa. W niedzielę rozegrano na niej mecz futbolu amerykańskiego pomiędzy Jacksonville Jaguars i Philadelphia Eagles, a linie tego spotkania były wyraźnie widoczne jeszcze dzień później

>> Tottenham - Manchester City. Murawa głównym bohaterem hitu kolejki

Namalowane w kole środkowym logo NFL, czyli największej zawodowej ligi futbolu amerykańskiego, zupełnie nie pasowało do meczu tej rangi, ale już widoczne na całym boisku poprzeczne linie odmierzające jardy, mogły przydać się sędziom przy rozstrzyganiu o spalonym. W Anglii wciąż nie można korzystać z pomocy VAR-u, jednak tym razem obyło się bez kontrowersji. Jedyną bramkę w meczujuż w piątej minuciezdobył RiyadMahrez. Algierczyk wykończył dobrą akcję Raheema Sterlinga, a gola zadedykował zmarłemu właścicielowi Leicester.

VichaiSrivaddhanaprabha sprowadził go do Leicester w 2014 roku za jedyne 500 tys. euro. I nawet jeśli Mahrez wygra z Manchesterem City mistrzostwo Anglii i ChampionsLeague, to jego największym sukcesem w karierze wciąż będzie sensacyjnie wywalczony tytuł z „Lisami”. A ten już na zawsze będzie kojarzył się m.in. zwłaścicielem, który przez lata był dla Leicester"światłem postępowej chwały", jak głosi nadane mu przez króla nazwisko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.