Championship. Świat nie uderzył go w twarz. Dokąd w roli menedżera dojdzie Frank Lampard?

Chociaż ojciec nazywał go "pyzatym, powolnym dzieciakiem", to dzięki ciężkiej pracy, Frank Lampard stał się jednym z najlepszych pomocników na świecie. Teraz to samo podejście do zawodu ma zaprowadzić 40-latka do trenerskiej czołówki, a Derby County do Premier League, w której "baranów" nie było od dekady.

Była ósma seria rzutów karnych na Old Trafford, kiedy Scott Carson obronił strzał Phila Jonesa. Pudło Anglika było jedynym we wtorkowym konkursie jedenastek, dzięki czemu grające w Championship Derby County wyeliminowało z Carabao Cup Manchester United.

Chociaż to najmniej istotny puchar w Anglii, to obok sukcesu drużyny Franka Lamparda nie można przejść obojętnie. Zwłaszcza, że w podstawowej jedenastce "Czerwonych Diabłów" nie było nieznanej młodzieży, a tacy piłkarze jak np. Nemanja Matić, Ander Herrera, Juan Mata czy Romelu Lukaku. Wyniku z Old Trafford nie można też pominąć dlatego, że były zawodnik Chelsea, który w nowej roli raczkuje, ograł doświadczonego i utytułowanego menedżera, z którym wygrał pierwsze mistrzostwa Anglii i który miał ogromny wpływ na jego trenerski warsztat.

Świat nie uderzył go w twarz

Do tego, że Lampard wielkim piłkarzem był, nikogo nie trzeba przekonywać. 40-latek z 211 golami na koncie jest najskuteczniejszym zawodnikiem w historii Chelsea, z którą przez 13 lat zdobył trzy mistrzostwa Anglii, cztery krajowe puchary, dwa puchary ligi, Ligę Mistrzów i Ligę Europy. Piłkarską karierę, którą zakończył w lutym 2017 roku, Lampard dogrywał w USA w barwach New York City FC.

- Kiedy jesteś zawodowym piłkarzem otaczają cię ludzie, którzy dbają o ciebie i wyrywają cię z rzeczywistego świata. Kiedy kończysz karierę, ten świat uderza cię prosto w twarz. Na szczęście przejście na drugą stronę nie było dla mnie problemem. Potrzebowałem jednak przerwy. Musiałem odpocząć od ciągłej presji, klubowych struktur, obowiązków, całej futbolowej otoczki - przyznawał Lampard w rozmowie z "Guardianem."

106-krotny reprezentant Anglii przede wszystkim potrzebował czasu dla najbliższych, kilka miesięcy przerwy od piłki poświęcił głównie na podróże. Ale w futbolowej bezczynności wytrzymał jedynie do września zeszłego roku. Wtedy rozpoczął kurs UEFA Pro, najwyższą trenerską licencję. W tym samym czasie wrócił też do Chelsea, gdzie u boku Jody'ego Morrisa pracował w zespole do lat 18.

- Poprzedni rok wiele mnie nauczył. Odpocząłem, a później zacząłem pracę, także w mediach, które pozwoliły spojrzeć mi na futbol z innej strony. Nie wiem kiedy zostanę trenerem, nie narzucam sobie konkretnego terminu, muszę nauczyć się wielu rzeczy. Wiem, że nie ma drogi na skróty - mówił w lutym.

Praca, która wyniosła go na szczyt

Szansa samodzielnej pracy przyszła raptem trzy miesiące później. 31 maja Lampard podpisał 3-letni kontrakt z Derby County, które w poprzednim sezonie Championship awansowało do play-off. Tam jednak przegrało z obecnym beniaminkiem Premier League - Fulham.

Lamparda-menedżera nie można jeszcze scharakteryzować. Jednak on sam, jak i zawodnicy, którzy z nim grali podkreślają, że jego największą zaletą jest wpojony etos ciężkiej pracy. Pracy, która wyniosła go na piłkarski szczyt.

- Niezależnie od tego czy jesteś piłkarzem, czy trenerem, zawsze musisz dążyć do rozwoju. Tak pracowałem przez całą swoją karierę, by maksymalnie wykorzystać własne możliwości - mówił Lampard na pierwszej konferencji prasowej w roli szkoleniowca Derby.

- Kiedy zaczynałem grać w Chelsea mój ojciec nazywał mnie "pyzatym, powolnym dzieciakiem." Ciężka praca sprawiła, że stałem się skutecznym pomocnikiem biegającym od jednego do drugiego pola karnego. Chcę, by moi zawodnicy pracowali w ten sam sposób.

Słowa 40-latka potwierdzają ci, którzy go znają. - Kiedy zobaczyłem go na pierwszym treningu Chelsea, nie widziałem w nim nic specjalnego. Miał jednak bardzo twardy charakter. Przyszedł do nas z West Hamu w momencie, gdy w składzie mieliśmy kilka dużych nazwisk. To jednak nie zrobiło na nim żadnego wrażenia, za wszelką cenę chciał udowodnić, że był wart wydanych na niego pieniędzy - wspominał były napastnik "the Blues", Jimmy Floyd Hasselbaink. - Już jako dziecko był bardzo twardy. Każda porażka czyniła go silniejszym i lepszym - dodał Tony Carr, były dyrektor akademii West Hamu.

Ojciec, Redknapp, Mourinho, Ancelotti

Ciężkiej pracy Lampard nauczył się od ojca - Franka Lamparda seniora - który w barwach WHU rozegrał blisko 600 spotkań. 40-latek przyznaje też, że podejścia do zawodu trenera uczył się od najmłodszych lat od wujka - Harry'ego Redknappa - byłego menedżera m.in. WHU, Portsmouth, Tottenhamu czy Queens Park Rangers.

Lamparda-trenera kształtowali też wszyscy szkoleniowcy, z którymi - jeszcze jako zawodnik - spotkał się w Chelsea. Sam wyróżnia dwóch - Mourinho i Carlo Ancelottiego. To oni mieli najlepiej spajać grupę piłkarzy o różnych, często bardzo trudnych charakterach, co 40-latek cenił najbardziej. Jako menedżer chce działać w podobny sposób.

- Jako piłkarz możesz być egoistą. W roli trenera nie ma takiej możliwości. Moim nadrzędnym celem jest dotarcie do zróżnicowanej grupy, którą zastałem w Derby. Nie ma na to jednego, konkretnego sposobu. Bardzo dużo czytam na ten temat, poznaję podejście innych, bardziej doświadczonych ode mnie osób. Jest w tym coś magicznego - przyznawał.

Nie być cudzym klonem

Ale Lampard nie ma zamiaru być cudzym klonem. Chociaż warsztatu uczył się od najlepszych, to Derby chce prowadzić w swoim stylu. - Ancelotti był menedżerem dla którego kochało się grać. Redknapp przeprowadził mnie przez początki i wskazał jak pracować w grupie jako były zawodnik. Mourinho kompletnie zmienił mój sposób myślenia - mówił.

- Od Jose nauczyłem się pewności siebie. Oglądałem jego pierwszą konferencję w Chelsea, podczas której nazwał się "the special one." Dla Anglików to był szok, ale z czasem zrozumiałem, że nie było w tym nic złego, nie widziałem w tym pychy. Dzięki jego podejściu, z zawodnika, który uważa że wszystko robi dobrze, zmieniłem się w piłkarza głodnego ciągłego rozwoju.

Swojego mentora Lampard ograł po zaledwie 117 dniach pracy w Derby. Wyeliminowanie Manchesteru United jest częścią obiecującego startu 40-latka, którego zespół po dziewięciu kolejkach zajmuje szóste miejsce w Championship ze stratą raptem dwóch punktów do prowadzącego Leeds United.

Jeśli etos ciężkiej pracy sprawi, że Lampard okaże się tak dobrym menedżerem jak piłkarzem, Derby w niedługim czasie może wrócić do Premier League, w której ostatni raz grało w sezonie 2007/08. Pracy 40-latka bacznie przyglądają się też kibice Chelsea, którzy w przyszłości widzieliby swojego idola w roli trenera na Stamford Bridge. Najlepiej w duecie z Johnem Terrym, który wkrótce może dołączyć do sztabu Lamparda w Derby.

Premier League. Roman Abramowicz będzie musiał sprzedać Chelsea?

Championship. Paweł Olkowski wybawieniem Boltonu. "Wady? Jeszcze ich nie widzieliśmy"

Premier League. Manchester United wycenił Paula Pogbę. Piłkarze wściekli i sfrustrowani

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.