Kibice Manchesteru United wskazali winnego niepowodzeń zespołu - podsumowanie 4. kolejki Premier League

Czwarta kolejka, a Watford wciąż nie straciło punktów. Taki sam wynik zalicza Liverpool, dla którego to najlepszy start w historii Premier League. Smutny może być tylko Alisson, który popełnił koszmarny błąd w meczu z Leicester.

Zwycięstwa w trzech pierwszych meczach traktowane były w kategorii ciekawostki. Wygrane z Brighton, Burnley i Crystal Palace mogły się przytrafić. Ot przypadek i trochę szczęścia. Dla deprecjonowanego Watford prawdziwym testem miało być dopiero spotkanie z Tottenhamem. Dwa dobre dośrodkowania Holebasa pozwoliły Deeneyowi i Cathcartowi strzelić gole głową i dać zespołowi prowadzenie. – Podnieśliśmy się po samobójczym trafieniu. Wiele zespołów grając przeciwko Tottenhamowi by się załamało, ale nie my. Mamy silny charakter. Przed nami dwa tygodnie, by dobrze przygotować się na Manchester United – mówił Troy Deeney.

By doszukać się w historii Watford podobnych osiągnięć należy cofnąć się aż o 30 lat. Wtedy po raz ostatni udało im się rozpocząć ligowy sezon on czterech wygranych i wtedy też ostatni raz pokonali Tottenham. Wówczas skończyli rozgrywki na czwartym miejscu, a mistrzostwo zdobyli piłkarze Chelsea.

Strzelał będzie tylko na boisku

Skoro jesteś najlepszym piłkarzem w kraju, idolem dzieciaków, a patrząc globalnie – ambasadorem Korei Południowej na całym świecie i dla przeciętnych jego mieszkańców często jedynym znanym Koreańczykiem, to jeśli zgolimy ci włosy, ubierzemy w mundur i na dwa lata zamkniemy w koszarach – to dobitnie pokażemy, że u nas wszyscy ludzie są równi. Będzie to dobry przykład dla dzieci, które tak cię uwielbiają. Zrozumieją, że poświęcenie dla kraju jest najważniejsze. No chyba, że wygrasz igrzyska azjatyckie...

I Heung-Min Son wygrał. Wraz z młodszymi kolegami pokonał 2:1 Japonię po dogrywce w finale. Później rzucił się na murawę i płakał. Dość długo. Udało mu się uratować karierę. W Korei służba wojskowa jest obowiązkowa, a sportowców zwolnić z niej może tylko medal olimpijski. Kilka lat temu napastnik Arsenalu Park Chu-Young ogłosił, że odbędzie swoją służbę po zakończeniu kariery. Było to możliwe przez lukę w przepisach, którą znaleźli jego prawnicy. W efekcie został znienawidzony przez kibiców, odsunięty od reprezentacji i zmuszony do przeproszenia zawiedzionych rodaków na konferencji prasowej. Przypadek Sona to odwrócenie znanej zasady z „Czasu Surferów”: nie grasz – nie wygrasz. W Korei Południowej brzmi: nie wygrasz – nie grasz. Son wygrał, więc gra. I dobrze!

Najlepszy start w historii Premier League. To ten sezon?

Podobno z kim przystajesz, takim się stajesz. Liverpool wolał nie ryzykować i gdy sprowadził z Romy Alissona, zdecydował się wypchnąć z klubu Lorisa Kariusa. Tego pechowca, przez błędy którego nie zdobyli Ligi Mistrzów. W weekend następcy Niemca przytrafił się błąd absolutnie w stylu jego poprzednika. Liverpool wygrywał 2:0 z Leicester i nic nie zwiastowało problemów w końcówce meczu. Wtedy piłkę przyjął Alisson, później wdał się w niepotrzebny drybling i podarował gola przeciwnikowi. Wybić piłkę daleko przed siebie? Wstyd. Rola bramkarza się zmienia i takie zagranie nie przystoi facetowi z łatką dobrze grającego nogami.

Klopp potwierdził przy okazji, że zawsze widzi szklankę do połowy pełną. - Powiedziałem Alissonowi, że wybrał sobie na wpadkę najlepszy moment, bo wygrywaliśmy i ostatecznie zwyciężyliśmy. W dalszym ciągu będziemy go wykorzystywać w budowaniu akcji – powiedział menedżer Liverpoolu. Alisson natomiast, zapowiada poprawę. - Teraz każdy będzie to analizować. Nie jestem głupi i nie popełnię tego samego błędu, musimy się na nich uczyć. Gra nogami to część mojej gry. Muszę jednak wyciągnąć wnioski z mojej pomyłki – powiedział.

Liverpool i tak zwyciężył. Z czterema zwycięstwami jest liderem Premier League. Jeszcze nigdy w jej historii piłkarze „The Reds” nie zaczęli sezonu z takim przytupem. Po reprezentacyjnej przerwie piłkarze Kloppa zagrają na Wembley z Tottenhamam. Eksperci są zgodni – by wygrać, będą musieli zagrać o niebo lepiej niż w ten weekend.

Specjalista od niepowodzeń

Skoro o niebie – w niedzielę nad Turf Moor w Burnley przeleciał samolot z wiadomością do Eda Woodwarda – dyrektora finansowego Manchesteru United. Samolot wynajęli kibice „Czerwonych Diabłów”, by nazwać Woodwarda specjalistą od niepowodzeń. Dokładnie tak samo kilka lat temu Mourinho określił Arsena Wengera. Kibice United to dyrektora, a nie trenera obarczają winą za porażki w poprzednich meczach. Ich zdaniem zespół nie został odpowiednio wzmocniony, bo ma skąpego dyrektora. W grupie fanów odpowiedzialnych za całą akcję krążył nawet żart, że Woodward i tak nie przeczyta ich wiadomości, bo będzie zajęty liczeniem banknotów.

Komunikatu nie zauważył też Mourinho. - Nie patrzę w niebo, dopóki nie muszę prosić będącego tam gościa o pomoc! – powiedział Portugalczyk. W niedzielnym meczu faktycznie nie był do tego zmuszony. Jego zespół wyszedł na prowadzenie już w 27. minucie po golu Lukaku. Belg jeszcze przed przerwą trafił po raz drugi i United dowieźli prowadzenie do końca meczu. Po drodze stracili Marcusa Rashforda, który obejrzał czerwoną kartkę i szansę na podwyższenie prowadzenia, gdy rzutu karnego nie wykorzystał Pogba. Po meczu kibice dziękowali swojemu menedżerowi za zwycięstwo, a ten w ramach wdzięczności za wsparcie oddał im swoją kurtkę. Lata temu, po pierwszym mistrzostwie Anglii kibicom Chelsea oddał swój medal. No ale czasy się zmieniły.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.