Hit Premier League okazał się niezwykle jednostronny. Od pierwszego gwizdka zdecydowanie dominował broniący mistrzowskiego tytułu Manchester, co nikogo nie mogło dziwić. Drużyna Pepa Guardioli zdeklasowała rywali w poprzednim sezonie, kończąc go na 1. miejscu z aż 19 punktami przewagi nad drugim Manchesterem United, i według bukmacherów jest zdecydowanym faworytem do kolejnego triumfu w angielskiej ekstraklasie.
Na prowadzenie Obywatele wyszli jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa. Świetnie prezentujący się od samego początku Raheem Sterling minął Hectora Bellerina, pociągnął z piłką przy nodze wzdłuż linii szesnastego metra i płaskim strzałem pokonał zasłoniętego Petra Cecha. Na przerwę City schodziło z jednobramkowym prowadzeniem, ale mogło prowadzić wyżej, gdyby nie dobra postawa bramkarza Kanonierów.
Po zmianie stron Manchester wciąż przeważał, a w 64. minucie podwyższył prowadzenie za sprawą Bernardo Silvy. Sterling uruchomił na skrzydle prostopadłym podaniem Benjamina Mendy'ego, który idealnie wyłożył na dziesiątym metrze piłkę Portugalczykowi. Silva huknął bez przyjęcia w okolice okienka i nie zostawił Cechowi żadnych szans na skuteczną interwencję.
Niestety hitowe starcie nie obyło się bez sędziowskich kontrowersji. Premier League wciąż nie korzysta z technologii VAR, a szkoda. Gdyby powtórki wideo były dostępne na angielskich boiskach, prowadzący mecz Michael Oliver zapewne wskazałby w 68. minucie na jedenasty metr po tym, jak Mendy nieprzepisowo powstrzymywał we własnej szesnastce Szkodrana Mustafiego. Arsenal w tej sytuacji został skrzywdzony, ale na przestrzeni całego meczu nie zrobił zbyt wiele, by podjąć walkę z Manchesterem. Zespół Guardioli był lepszy pod każdym względem i potwierdził tylko, że rola faworyta w walce o kolejne mistrzostwo po prostu mu się należy.
Wcześniej w niedzielę West Ham z Łukaszem Fabiańskim w składzie został rozgromiony na Anfield Road przez Liverpool. Polak puścił aż cztery gole, ale przy żadnym nie zawinił. Wręcz przeciwnie, w ekipie Młotów był najbardziej wyróżniającym się graczem. Gdyby nie kilka świetnych interwencji Fabiańskiego, West Ham z Liverpoolu wracałby z o wiele gorszym wynikiem niż 0:4. Dla finalisty ostatniej edycji Ligi Mistrzów bramki zdobyli Mohamed Salah, Sadio Mane (dwie) oraz Daniel Sturridge.
Tego samego dnia Southampton rywalizował z Burnley. Spotkanie zakończyło się remisem 0:0, a występujący od zeszłego sezonu w ekipie Świętych Jan Bednarek cały mecz spędził na ławce rezerwowych.