Premier League. "Farma" ze Stamford Bridge, czyli jak Chelsea zarabia na "hodowli" piłkarzy

W momencie, gdy na początku sezonu 2017/18 Antonio Conte narzeka na wątłą kadrę i domaga się wzmocnień, na wypożyczeniach znajduje się aż 26 piłkarzy Chelsea. Jednak tylko niewielka część z nich ma szansę na zaistnienie w pierwszej drużynie. Na większości londyńczycy zarobią tak, jak na poprzednikach, którzy przynieśli klubowemu budżetowi już ponad 107 mln funtów zysku.

- Czeka mnie najtrudniejszy sezon w trenerskiej karierze. Oczywiście, moim zadaniem jest praca z zawodnikami, których mam i ulepszanie ich jako drużyny, ale nie da się ukryć, że nasza kadra jest zbyt wąska do walki na czterech frontach. Potrzebujemy wzmocnień, nawet dwóch-trzech nowych piłkarzy może nie zmienić naszej sytuacji - wypalił przed rozpoczęciem sezonu Conte.

W chwili obecnej, w kadrze mistrzów Anglii znajduje się 18 zawodników z pola, w tym niedoświadczeni Kenedy, Charly Musonda i Jeremie Boga. Gdy pod uwagę weźmiemy jeszcze problemy zdrowotne Tiemoue Bakayoko, Pedro (zagrali dopiero w niedzielę z Tottenhamem) i Edena Hazarda oraz zawieszenia Gary’ego Cahilla i Cesca Fabregasa (pauzował w minionej kolejce), otrzymamy pełny obraz problemu, z którym musi mierzyć się Conte.

W niedzielnych derbach na Wembley na ławce Chelsea siedzieli m.in. 19-letni Fikayo Tomori i Kyle Scott. Nic dziwnego, że w ostatnich dniach swojemu szkoleniowcowi wtórował wicekapitan drużyny, Cesar Azpilicueta. - Obrona tytułu jest znacznie trudniejsza, niż jego zdobycie. Potrzebujemy wzmocnień, by walczyć o ten cel - powiedział Hiszpan. Słowa Conte i jego zawodnika nie pozostały bez publicznych odpowiedzi i pytań. Najczęściej pojawiało się to o zasadność licznych wypożyczeń piłkarzy z klubu. A obecnie takich zawodników jest aż 26.

„Wyhoduj” i sprzedaj

Tyle, że takie transferowe ruchy z Chelsea mają swoje uzasadnienie, kompletnie niezwiązane z interesem siły i liczebności pierwszej drużyny. Klub z zachodniego Londynu posiada aż 62 graczy na profesjonalnych kontraktach, 26 z nich jest wypożyczonych, kilkunastu innych na wypożyczenia oczekuje. Chelsea gromadzi głównie młodych piłkarzy jednak nie po to, by w przyszłości stanowili o sile pierwszej drużyny a po to, by tylko na nich zarobić. Spora część oddawanych zawodników w Londynie była jedynie na podpisaniu kontraktu z klubem. Kontrowersyjny, jednak bardzo dochodowy, system w Anglii porównywany jest do farmy, na której piłkarzy „hoduje” się dla zysku.

- Zdecydowana większość młodych zawodników, którzy trafiają do akademii Chelsea, kupowana jest tylko z myślą o dalszej sprzedaży. Zarobić można na wyszkoleniu takiego piłkarza i postawieniu na nim stempla własnego „produktu”. Strzelam, że gdy do Londynu trafiał Hubert Adamczyk, w klubie dawali mu 1 proc. szans na grę w pierwszym zespole, ale na 90 proc. byli przekonani, że sprzedadzą go z zyskiem np. do Holandii czy Hiszpanii. Pozostałe 9 proc. można zarezerwować dla niewypału tak, jak w przypadku Polaka. Straty są jednak minimalne - mówi nam Robert Błaszczak, od lat mieszkający i pracujący w branży sportowej na Wyspach, kibic Chelsea.

Jak wyliczył portal Dailymail.co.uk, w ostatnich pięciu latach londyńczycy sprzedali 32 piłkarzy, z czego aż 20 było zawodnikami z „farmy”. Większość z nich trafiło do klubu w wieku nastolatka, rzadko (lub wcale) grali w pierwszym zespole, a większość czasu spędzili na wypożyczeniach. Ci gracze przychodzili do Chelsea średnio w wieku 17 lat za 2,5 mln funtów, odchodzili zaś po kilku latach ze średnim zyskiem 7,9 mln funtów po zaledwie kilku występach w pierwszej drużynie. Ich ceny rosły dzięki wypożyczeniom i sukcesom w zespołach młodzieżowych, których w ostatnim czasie londyńczykom nie brakowało (m.in. dwukrotne zwycięstwo w młodzieżowej Lidze Mistrzów).

Przykłady? Tego lata do Bournemouth odszedł Nathan Ake. Holender piłkarzem Chelsea był przez sześć lat, jednak w tym czasie zanotował raptem siedem występów w pierwszej drużynie. 22-letni obrońca tułał się po wypożyczeniach, a klub ostatecznie zarobił na nim ponad 20 mln funtów!

Inni? Bertrand Traore (10 występów) odchodząc do Lyonu dał klubowi zysk 8,8 mln funtów. Za Dominica Solanke i Patricka Bamforda, którzy w Chelsea nigdy nawet nie zadebiutowali, Liverpool i Middlesbrough zapłaciły odpowiednio 5 i 4,5 mln funtów. Łącznie 20 piłkarzy z „farmy” zaliczyło 126 występów w pierwszej drużynie, przynosząc zysk 107,6 mln funtów!

Mogli zyskać więcej

Liczba zawodników sprowadzanych, wypożyczanych, a ostatecznie sprzedawanych przez Chelsea, niesie za sobą spore ryzyko pomyłki. Nie tylko takie, jak w przypadku Adamczyka, który okazał się po prostu za słaby. W niektórych sytuacjach londyńczykom zabrakło cierpliwości, by piłkarzy rozwinąć dla korzyści pierwszego zespołu.

Tak było w przypadkach Romelu Lukaku i Kevina De Bruyne. Pierwszy do Chelsea trafił latem 2011 roku (18 lat), a pierwsze 12 miesięcy spędził w rezerwach i drużynach młodzieżowych. Po roku Belg został wypożyczony do West Bromwich Albion, w kolejnym sezonie do Evertonu, który w 2014 roku wykupił zawodnika. Przez trzy lata Lukaku uzbierał raptem 10 meczów w pierwszym zespole Chelsea, a zysk z jego sprzedaży wyniósł 18 mln funtów. Dużo, jednak patrząc na rozwój napastnika, dziś te pieniądze wydają się śmiesznie małe. Jose Mourinho, który sprzedawał piłkarza ze Stamford Bridge, kilka tygodni temu ściągnął go do Manchesteru United za blisko 80 mln funtów.

Niemal identycznie ułożyła się kariera De Bruyne. Chelsea kupiła Belga w styczniu 2012 roku (21 lat) i od razu oddała do macierzystego KRC Genku. Sezon 2012/13 pomocnik spędził na wypożyczeniu w Werderze Brema, by w styczniu 2014 roku odejść na stałe do VfL Wolfsburg. Dla londyńczyków De Bruyne zagrał w trzech spotkaniach, klub sprzedał go z 11-milionowym zyskiem. Przed dwoma laty zawodnik trafił do Manchesteru City za ponad 60 mln funtów.

W tym miejscu warto wspomnieć też o Mohamedzie Salahu. Egipcjanin piłkarzem Chelsea został styczniu 2014 roku, gdy miał niespełna 22 lata. W pierwszej drużynie rozegrał 13 meczów, później wypożyczany był do Fiorentiny i Romy, która zdecydowała się piłkarza wykupić. Na wypożyczeniu i sprzedaży skrzydłowego londyńczycy zyskali około 10 mln funtów. Salah we Włoszech rozwinął się, a kilka tygodni temu trafił do Liverpoolu za niespełna 40 mln funtów.

Na całej trójce klub zaliczył zysk w wysokości 39 mln funtów. Według wyliczeń Dailymail, suma ta byłaby wyższa o ok. 130 mln funtów, gdyby ci piłkarze odchodzili z Chelsea dziś.

Omijaj FFP

Po co to wszystko? Z jednej strony piłkarze sprowadzani są do akademii, bo tę od podstaw wybudował Roman Abramowicz i jej wyniki (także finansowe) są dla Rosjanina bardzo ważne. Chelsea dziś nie jest już klubem, który hurtowo ściąga dziesiątki zawodników za kosmiczne kwoty. Właścicielowi marzy się historia wychowanka, który wejdzie do pierwszej drużyny i zostanie jej ikoną, jak John Terry. Ściąganie nastolatków i rozwój poprzez wypożyczenia ma być jedną z dróg do zespołu prowadzonego dziś przez Conte.

Inną, ważniejszą kwestią, jest Finansowe Fair Play. Mistrzowie Anglii chętnie sięgają po młodych zawodników i umieszczają ich w akademii, bo nakłady na nią nie są brane pod uwagę przy rozliczeniach FFP. Chelsea sprowadza piłkarzy, inwestuje w nich, wypożycza, a ostatecznie sprzedaje, widząc w nich nie graczy pierwszej drużyny, ale czysty zysk, którego FFP nie obejmuje.

System „farmy” jest przez wielu krytykowany, ostatnio głos w jego sprawie zabrał dyrektor AZ Alkmaar, Max Huiberts. - Sytuacja jest niezdrowa, nasza federacja musi zaostrzyć przepisy. Liczne wypożyczenia zawodników na zasadzie klubów partnerskich nie dają wszystkim równych szans, blokują też naszych młodych zawodników - powiedział.

Skąd oburzenie akurat tam? Chelsea bardzo mocno współpracuje z Vitesse Arnhem, Manchester City swoich zawodników wypożycza zaś do NAC Breda. W obu przypadkach piłkarze starają się wypracować sobie szansę na spełnienie marzeń, czyli debiut w klubach angielskich. W najgorszym (czytaj: najczęstszym) wypadku kończy się to jednak zebraniem doświadczenia i transferem definitywnym do innej ligi. Oczywiście z zyskiem dla klubu macierzystego.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.