Odra wypunktowana przez Legię

Wodzisławianie przegrali w lidze czwarty mecz z rzędu. Na tle ośmiokrotnego mistrza kraju wypadli słabo. Miejscowych kibiców do samego końca sezonu czeka więc spora dawka nerwów.

"Co wy robicie, Oderko, co wy robicie?" pytali po meczu wodzisławscy fani. Odra znów wypadła poniżej oczekiwań. W meczu z Legią nikt nie spodziewał się po piłkarzach Pawła Sibika błyskotliwej gry obliczonej na otwartą wymianę ciosów z rywalem, bo to mogłoby się skończyć się kompletną katastrofą. Chodziło zapewne o wykazanie większej solidności w podstawowych elementach piłkarskiego rzemiosła. Tego niestety zabrakło.

Wodzisławianie mieli kłopoty z przyjęciem piłki, z jej dłuższym utrzymaniem, nie mówiąc już o częstszej wymienności podań. Zaczęli wprawdzie obiecująco, kiedy w 6 min. Iljan Micanski niczym narciarz w slalomie przejechał między stojącymi jak tyczki Jakubem Wawrzyniakiem i Wojciechem Szalą, ale przy strzale zabrakło mu precyzji i trafił wprost w bramkarza gości Jana Muchę.

Legia tymczasem z minuty na minutę zwiększała pressing, nie pozostawiając przeciwnikowi zbyt wiele miejsca do dokładnego rozegrania piłki. Jej grą nieźle dyrygował cieszący się od czwartku polskim paszportem Roger Guerreiro. Raz po raz urachamiał na prawej stronie szybkiego Miroslava Radovicia, z którym to z trudem radził sobie obrońca Odry Marcin Kokoszka.

Największe problemy jednak wodzisławscy defensorzy mieli z upilnowaniem twardo stojącego na nogach, silnego jak tur reprezentanta Zimbabwe Takesure'a Chinyamy. W 18 min. z łatwością ograł on w polu karnym Bartosza Hinca i mając przed sobą tylko golkipera Odry...postanowił wyłożyć piłkę do nadbiegającego Macieja Rybusa. Trwało to na tyle długo, że Adam Stachowiak zdążył jeszcze wrócić między słupki i jakimś cudem wybić zmierzającą w światło bramki piłkę. Po tej akcji kierujący grą obronną Odry Dariusz Dudek mógł tylko wykrzyczeć w kierunku kolegów: "Gramy bliżej siebie!".

Na nic zdał się ten apel. Legia nadal swobodnie operowała piłką w środku, z łatwością przedostając się pod pole karne gospodarzy. Niewiele zatem dało ustawienie przez Sibika pięciu zawodników w pomocy. Odbiło się to raczej kosztem osamotnionego na szpicy Micanskiego, który wobec większej ruchliwości legionistów, był skutecznie odcinany od kolejnych podań. Napór Legii w końcu przyniósł efekt.

W 38 min. Roger podał na czternasty metr do rozpędzonego Ariela Borysiuka i siedemnastolatek mógł się radować z debiutanckiego gola w ekstraklasie. - Nawet nie wiem jak padła ta bramka. Zamknąłem oczy i uderzyłem - mówił lekko oszołomiony strzelec gola. Odra poważnie zagroziła legionistom jeszcze tylko raz. Po rzucie wolnym Jana Wosia, piłka dotarła na głowę Jacka Kowalczyka, który - jak się wydawało - przymierzył perfekcyjnie. Niestety dla niego, parada Muchy w tej sytuacji była jeszcze większej urody. - Te bramki w Wodzisławiu są chyba zaczarowane. Miałem piętnaście sytuacji w sezonie i nie strzeliłem ani jednego gola. Po prostu nic mi nie chce wpaść - wściekał się doświadczony obrońca.

W drugiej połowie gra się wyraźnie zaostrzyła. Odra zagrała już z pominięciem drugiej linii, próbując przedostać się pod pole karne rywala możliwie najprostszymi środkami. W 82 min. zmieniony za Hinca Arkadiusz Aleksander sfaulował przed własnym polem karnym kapitana Legii Aleksandra Vukovicia, który osobiście wykonał rzut wolny, zamieniając go na przepiękną bramkę.

Tym samym Odra przegrała swój 10 mecz spośród 12 rozegranych z Legią przy Bogumińskiej.

- Dlaczego u siebie z reguły przegrywamy z warszawianami? Jak odkryję tę prawdę, to wszystkim dam znać - kręcił głową Woś. - Nasza sytuacja robi się coraz trudniejsza. Teraz czekają nas mecze prawdy. Sądzę, że od wyników meczów z Jagiellonią oraz Polonią, będzie zależał nasz dalszy byt w ekstraklasie. Będzie coraz większa nerwówka, ale nieraz byliśmy w podobnej sytuacji. Jestem przekonany, że wyjdziemy cało z tych opresji - dodał kapitan Odry.

Trenera Legii rozczarował sposób gry swojego zespołu. - Cieszą trzy punkty, ale myślałem, że zostaną one wywalczone w innym stylu. Mecz nie stał na wysokim poziomie - mówił Jan Urban. Szkoleniowiec nie powinien mieć pretensji do rozgrywającego. Roger imponował spokojem oraz przeglądem sytuacji. Jego podania do przodu były szybkie i z reguły celne. Wygrywał też większość pojedynków jeden na jeden. Odpowiedzialny za niego w Odrze Jacek Kuranty, wyglądał po meczu, jakby stracił płuca. Gorzej było natomiast ze strzałami z dystansu. Brazylijczyk poważnie zagroził bramkarzowi Odry tylko raz, w 26 min. uderzając zza pola karnego minimalnie obok słupka.

Rozmowy pod szatnią:

Jan Woś, pomocnik Odry:

Legia to trudny rywal, stąd to wyjście z jednym napastnikiem, żeby zagęścić środek pola. Do jakiegoś momentu staraliśmy się coś sensownego zrobić w środku pola. Nie umieliśmy się jednak za bardzo przedrzeć pod ich pole karne. Kryli nas bardzo krótko. W drugiej połowie postawiliśmy wszystko na jedną kartę, zagraliśmy wyżej, ale też nie potrafiliśmy stworzyć większego zagrożenia.

Jacek Kowalczyk, pomocnik Odry:

Niestety znowu się nie udało. Chcieliśmy zdobyć jakikolwiek punkt, ale nie wyszło. Dostajemy takie bramki, że naprawdę chce się płakać. W pierwszej połowie Legia stworzyła raptem jedną sytuację i zdobyła bramkę. Potem my cały czas prowadzimy grę, a bramka pada znów dla nich. Na pewno się nie poddajemy. Mam nadzieję, że w następnych meczach zdobędziemy jakieś punkty, bo są nam bardzo potrzebne. Ambicji nie można nam odmówić. Gorzej jest ze skutecznością. Ja sam miałem szansę. Oddałem strzał głową, z którego powinien paść gol.

Adam Stachowiak, bramkarz Odry: Nie chce komentować decyzji sędziego, ale według mnie nie było faulu, po którym Vuković strzelił drugą bramkę. Uderzenie było bardzo precyzyjne i nie mogłem nic zrobić. Dodatkowo zawodnicy Legii bardzo dobrze ustawili się w murze i piłkę zobaczyłem dopiero w momencie gdy przelatywała nad murem.

Jakub Wawrzyniak, obrońca Legii:

Był to mecz walki. W pierwszej połowie staraliśmy się grać agresywanie, odzyskiwać piłkę, jak najdalej od własnej bramki i to nam się udawało. Może nie stworzyliśmy sobie zbyt wielu klarownych sytuacji, ale w końcu strzeliliśmy gola. Potem grało się już spokojniej. Nie pozwoliliśmy Odrze na nic. Przeciwnik musiał więcej biegać za piłką. Sprawa wicemistrzostwa jest nadal otwarta. Trzeba wygrać wszystko do końca. Niestety na własne życzenie znaleźliśmy się w takiej sytuacji, że musimy się oglądać na innych.

Aleksandr Vuković, pomocnik Legii:

Po strzeleniu pierwszej bramki powinniśmy grać tak, jak przy wyniku 0:0. Niestety zamiast tego trochę przestaliśmy grać, a to się nam nie powinno zdarzać. W zespole gra dużo młodych zawodników, którzy nie mają wielkiego doświadczenia i dlatego zdarzają się takie sytuacje jak w meczu z Odrą. Myślę, że druga bramka przypieczętowała nasze zwycięstwo, na które z przebiegu meczu zasłużyliśmy.

Ariel Borysiuk, pomocnik Legii:

Bardzo się cieszę z tego gola, bo to oznacza, że nadal walczymy o drugie miejsce w tabeli a to nasz cel. Wiem, że ten mecz był jednym z wielu jakie muszę rozegrać, zanim stanę się pełnowartościowym piłkarzem. Zrobię wszystko, żeby przekonać do swoich umiejętności naszego trenera.

Zdaniem trenerów:

Paweł Sibik, Odra Wodzisław:

Co ja mam powiedzieć? Legia wygrała i to nie podlega dyskusji. Mecz miał wyrównany przebieg. Legia ma jednak klasowych zawodników, a stałe fragmenty gry w ich wykonaniu, okazały się dla nas zabójcze. Nie wiadomo, co by było, gdyby udało nam się wyrównać na 1:1. Chłopcy podjęli rękawicę, dali z siebie wszystko. Legii to zwycięstwo łatwo nie przyszło.

Jan Urban, Legia Warszawa:

Cieszą trzy punkty, ale myślałem, że zostaną one wywalczone w innym stylu. Mecz nie stał na wysokim poziomie. Przy stanie 1:0, Odra miała doskonałą sytuację, żeby wyrównać. Znowu zabrakło nam szybciej strzelonej drugiej bramki. Kiedy już padła, wiadomo było, że jest po meczu. Teraz już zaczynamy myśleć o półfinale Pucharu Polski. Wiemy, że tą drogą możemy również dostać się do europejskich pucharów. Nasz skład będzie się zmieniał po każdym meczu. Mamy dziesięciu zawodników zagrożonych kartkami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.