Korona - Bensz 2:0

Kolporter Korona wygrał trzeci mecz z rzędu na własnym stadionie. Zagłębie przegrało trzynaste wyjazdowe spotkanie w sezonie. Po pierwszej połowie zanosiło się na pogrom gości. Po przerwie kielczanie zagrali jednak dużo słabiej i ostatecznie wygrali tylko 2:0.

Kibice Kolportera Korony przed meczem o zwycięstwie swoich ulubieńców byli przekonani. Jedyną niewiadomą była tylko liczna goli, którą kielczanie zaaplikują w sobotni wieczór piłkarzom Zagłębia. Sosnowiczanie, którzy w tym sezonie nie zdobyli na wyjeździe jeszcze ani jednego punktu, również w Kielcach o niego się nie pokusili.

Od pierwszego gwizdka arbitra na boisku panowała tylko jedna drużyna. Niezwykle ofensywnie usposobieni podopieczni Jacka Zielińskiego co chwila zagrażali bramce Adama Bensza, nie pozwalając defensywie gości nawet na moment oddechu. Korona już w 9. minucie powinna objąć prowadzenie. Po akcji na lewej stronie bardzo dobrze dysponowanego Marcina Kaczmarka w znakomitej sytuacji znalazł się Paweł Sobolewski. "Sobol" jednak będąc 10 metrów przed bramką strzelił zbyt lekko i Bensz wybił piłkę na rzut różny.

Kielczanie nie rozpamiętywali zmarnowanej okazji. Już 120 sekund później po raz pierwszy trafili do siatki. Najpierw obrońcami Zagłębia "zakręcił" Marcin Robak, podał do Kaczmarka, a ten odszukał w polu karnym nie obstawionego Mariusza Zganiacza. Kielecki rozgrywający, choć uderzył nieczysto, to piłka po rękach golkipera gości wpadła na bramki. Sprawdziły się tym samym przedmeczowe słowa Roberta Bednarka, który twierdził, że szybko zdobyty gol ustawi spotkanie. I ustawił.

Podbudowany pierwszym od października ubiegłego roku golem (w wygranym 3:2 meczu z Górnikiem Zabrze) Zganiacz już chwilę później mógł zdobyć swoją drugą bramkę. Jego uderzenie zza pola karnego minimalnie minęło jednak słupek. Kielczanie mimo szybko objętego prowadzenia nie ustawali w atakach. Próby z dystansu Sobolewskiego i Zganiacza był jeszcze niecelne.

W 34. minucie w euforię wpadł Marcin Robak. 25-letni napastnik założył piłkarską siatkę jednemu z obrońców, a następnie zdecydował się na strzał z 15 metrów. Piłka odbiła się jeszcze od lewego słupka i wpadła do siatki. Robak przełamał tym samym fatalną serię dziewięciu kolejnych meczów bez gola. Prowadząca dwoma bramkami Korona w ostatnich pięciu minutach przeprowadziła prawdziwą kanonadę w polu karnym Zagłębia. W ciągu kilkudziesięciu sekund kielczanie aż trzy razy poważnie zagrozili Adamowi Benszowi. Strzały Krzysztofa Gajtkowskiego, Pawła Sobolewskiego i Marcina Kaczmarka tylko dzięki instynktownym interwencjom golkipera z Sosnowca nie znalazły powodzenia.

Po przerwie ataki Kolportera Korony nie były już przeprowadzane z takim rozmachem i animuszem. Usatysfakcjonowani pewnym prowadzeniem podopieczni Jacka Zielińskiego pozwalali gościom na więcej. Powtórzyła się tym samym sytuacja z meczów u siebie z Jagiellonią i ŁKS-em. Sobotni rywal nie potrafił jednak skorzystać ze słabszej postawy kielczan. Pierwsze celny strzał w meczu Zagłębie oddało dopiero w 62. minucie. Uderzenie w środek bramki rezerwowego Krzysztofa Bodziony bez problemów obronił Wojciech Kowalewski.

Kilkanaście sekund później w idealnej sytuacji znalazł się po przeciwległej stronie boiska Krzysztof Gajtkowski. Napastnik Korony podobnie, jak przed tygodniem w Krakowie, nie wykorzystał jednak sytuacji sam na sam z bramkarzem. Kielczanie ponowienie ożywili się w samej końcówce meczu. Dwukrotnie efektownymi uderzeniami (z 40. metrów oraz nożycami) gola próbował zdobyć najlepszy w sobotę na boisku Marcin Kaczmarek.

Po meczu powiedzieli:

Andrzej Orzeszek, trener Zagłębia

Korona była zespołem zdecydowanie lepszym. Szczególnie było to widoczne w pierwszej połowie, gdzie był to mecz Korony przeciwko Adamowi Benszowi. Dzięki dobrej dyspozycji naszego bramkarza zawdzięczamy, że mecz skończył się tylko 2:0. Gratuluję Jackowi Zielińskiemu dobrego występu i trzech punktów.

Jacek Zieliński, trener Kolportera Korony

Byłem bardzo zadowolony z pierwszej połowy i liczyłem na taką samą grę po przerwie. Myślę, że rozgrywaliśmy bardzo dobre zawody. Zgodzę się z opinią, że bramkarz gości wybronił ich zespół. Bo już do przerwy różnica bramkowa mogłaby być znacznie większa. W drugiej połowie zabrakło agresywności w grze obronnej i to od razu przełożyło się na grę ofensywną. Składnych, ciekawych akcji było znacznie mniej. Mimo to mieliśmy trzy, cztery stuprocentowe sytuacje, których nie udało się wykorzystać. Znowu problemem skutecznością, co martwi bo nie w każdym meczu udaje się stworzyć tyle okazji.

Marcin Robak, napastnik Kolportera Korony

Spodziewałem się trudniejszego meczu. Przed spotkaniem założyliśmy sobie, że szybko zdobędziemy gola. Mieliśmy sytuacje, szkoda, że wpadły tylko dwie bramki.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.