Sędzia był zmuszony przerwać spotkanie Pucharu Polski między Lechią Gdańsk a Gryfem Wejherowo na blisko 20 minut. Powodem było zachowanie kibiców Gryfa, którzy wystrzelili race. Jedna z nich, wystrzelona z rakietnicy, omal nie trafiła bramkarza Lechii, Zlatana Alomerovicia. Gdyby Serb nie dostrzegł zagrożenia wcześniej, doszłoby do tragedii. Delegat PZPN długo zastanawiał się, co zrobić w tej sytuacji, jednak postanowił dać kibicom Gryfa ostatnią szansę i nakazał wznowienie gry.
Celebrytka pomagała przy przejęciu Wisły Kraków. Zamieszany był też Manchester United. O próbie przejęcia władzy opowiada Szymon Jadczak. Całość można zobaczyć w wideo poniżej.
Bramkarz Lechii po meczu zaapelował PZPN i polityków, by walczyli z przemocą na stadionach. - Polska federacja powinna surowo ukarać za coś takiego. Nie jestem prawnikiem, ale politycy też powinni pomóc w walce z przemocą. Tym razem jeszcze się udało, choć było blisko dramatu. Ale następnym razem możemy mieć mniej szczęścia. Tym razem to ja byłem bliski, żeby stać się ofiarą. Jeśli nic z tym nie zrobimy, ta rakietnica może trafić każdego na stadionie. Piłkarza, sędziego, kibica, działacza, dziecko - powiedział Alomerović w rozmowie z "Super Expressem".
Serb otrzymał po meczu wiele pytań dotyczących jego stanu. - Żona była w szoku. Mieszka ze mną w Gdańsku, śledziła mecz w internecie i widząc, że został przerwany, zaczęła wchodzić na różne strony związane z Lechią, aby sprawdzić co się dzieje. Przeraziła się, po powrocie do domu oczywiście mocno mnie wyściskała, ale nie było i nie jest nam do śmiechu. Puchar to bardzo fajne rozgrywki, czasem pełne niespodzianek, gdzie małe kluby mogą walczyć z większymi..Ale chyba nie o to chodzi, aby w trakcie meczu strzelać do kogoś z rakietnicy. - podkreślił Alomerović.