PZPN ma pomysł na zatrzymanie rac. "Finał powinien być świętem. Miarka się przebrała"

Po incydentach z poprzednich finałów Pucharu Polski PZPN zdecydował się na rozwieszenie na PGE Narodowym olbrzymich siatek, które mają uniemożliwić wrzucanie rac na murawę. W środę o bezpieczeństwo kibiców zadba również inna niż rok temu agencja ochroniarska.
Zobacz wideo

W historii Totolotek Pucharu Polski nie brakowało trefnych kart: dziesiątek rac lądujących na murawie, szczypiącego w oczy dymu, przez który przerywano mecze, ostrzału z rakietnic. W tym roku PZPN i PGE Narodowy przed finałem ogłosiły mobilizację, której efektem ma być spokojny przebieg rozegranego 2 maja spotkania. Pomóc w tym mają m.in. specjalne siatki.

Race ukryte w bębnach i głośnikach

Kibicowska historia Pucharu Polski ma długą, choć niechlubną tradycję. W ubiegłym roku z sektora kibiców Arki Gdynia strzelano rakietnicami w stronę sympatyków Legii Warszawa (uszkodzony został jeden z telebimów), a prezes PZPN Zbigniew Boniek zapowiedział nawet złożenie zawiadomienia do prokuratury. Dwa lata wcześniej fani Lecha Poznań wyrzucili na murawę kilkadziesiąt rac, przez co Szymon Marciniak musiał przerwać finał na kilka minut.

Choć co roku zapowiadane były coraz bardziej rygorystyczne kontrole bezpieczeństwa, to kibicom i tak udawało się przemycić dziesiątki kilogramów materiałów pirotechnicznych. Nieoficjalnie mówiono nawet, że przed ubiegłorocznym finałem kilkuosobowa grupa fanów zatrudniła się w firmach ochroniarskich pracujących na stadionie, aby pomóc we wniesieniu na obiekt rac. W 2017 roku tych ochroniarzom udało się odnaleźć i zarekwirować ponad tysiąc. Wyścig na pomysłowość trwa w najlepsze. Fani ukrywają pirotechnikę, gdzie tylko się da: w szalikach, bębnach i głośnikach, które służą kibicowskim liderom do zagrzewania do dopingu. - Ludzie rządzący PZPN są zirytowani. Finał powinien być świętem, a nie okazją do jakichś awantur. Miarka przebrała się rok temu, gdy gdynianie próbowali strzelać racami w kierunku sektora kibiców Legii - usłyszeliśmy w piłkarskiej centrali kilka dni przed meczem.

Na stadionie pojawiły się wielkie siatki

Po wejściu na murawę PGE Narodowego w oczy rzucają się olbrzymie siatki rozwieszone na całej szerokości trybun, na których zasiądą zorganizowane grupy kibiców z Białegostoku i Gdańska (oba kluby otrzymały od PZPN na te miejsca po 10 tys. biletów, łącznie na stadionie zasiądzie 48 tys. ludzi, bo 10 tys. zostało poświęcone na miejsca buforowe). To właśnie z trybuny północnej i południowej na murawę w przeszłości poleciały race, także stamtąd prowadzono ostrzał rakietnicami. Tym razem ma uniemożliwić to materiał, który na finale pojawi się pierwszy raz. - Jest to pomysł PZPN. Związek zakupił siatki i zarekomendował rozwieszenie ich na specjalnych hakach - tłumaczą nam na stadionie. Siatki są wielokrotnego użytku i prawdopodobnie na stałe wpiszą się w krajobraz finałowego meczu. Od 2016 roku podobne zabezpieczenie funkcjonuje z powodzeniem na stadionie Arki Gdynia. Siatka jest główną organizacyjną nowością w porównaniu z poprzednimi finałami. Ale nie jedyną.

Nowa firma ochroniarska na PGE Narodowym

W tym roku o bezpieczeństwo meczu zadba firma Naftor z Rasztowa. Zastąpiła ona grupę DSF i RR Security, które finał zabezpieczały w 2018 roku. Jak słyszymy od osób związanych z PGE Narodowym, decyzja o zmianie podwykonawcy nie była podyktowana wydarzeniami, które miały miejsce dwanaście miesięcy temu i wynikała z organizowanych co jakiś czas przetargów. Za wybór agencji ochrony odpowiadają władze stadionu. W kontrakcie między organizatorem meczu, czyli Polskim Związkiem Piłki Nożnej a spółką PL.2012+, to spółka wskazana jest jako podmiot wynajmujący podwykonawców, w tym firmy ochroniarskie. - Firma Naftor została wyłoniona w drodze przetargu publicznego. Informacje o jego wynikach dostępne są na stronie internetowej PGE Narodowego - mówi rzecznik Monika Borzdyńska.

Bezpieczeństwo lubi ciszę

Przed ostatnim meczem tegorocznej edycji Totolotek Pucharu Polski panuje cisza medialna. - Mogę powiedzieć tylko, że robimy wszystko, aby mecz odbył się w spokoju - mówi Sport.pl Dorian Dziubiński, koordynator operacyjny ds. organizacji meczów reprezentacji Polski i odsyła nas do rzecznika prasowego PZPN Jakuba Kwiatkowskiego. Ten potwierdza, że przed finałem podjęto decyzję o nieudzielaniu mediom szczegółowych informacji na temat działań. - Wszystko po to, aby nie ułatwiać zadania osobom, które będą chciały łamać prawo - mówi Kwiatkowski. - To prawda, że na bazie doświadczeń z lat poprzednich podnieśliśmy poziom bezpieczeństwa, choć nie mogę zdradzić, w jakim stopniu i w jaki sposób - dodaje rzecznik.

O nowych procedurach nie chcą mówić także pracownicy PGE Narodowego, którzy nabrali wody w usta. Przyznają jedynie, że przed meczem panuje wielka mobilizacja. Szczególnie że w ubiegłym roku pojawiły się kontrowersje związane z odpowiedzialnością organizatora imprezy masowej, którym jest PZPN, a stadionem, który odpowiadał za agencje ochrony. To, czy tym razem uda się rozegrać spokojny finał Pucharu, okaże się już za kilkanaście godzin.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.