Puchar Polski. Tomasz Hajto o skandalicznym zachowaniu kibiców Legii i Arki: Brak wyobraźni. Granice zostały przekroczone

Nie ma piłki nożnej bez kibiców, ale są pewne granice, a te zostały podczas finału przekroczone. Kibice posunęli się za daleko - mówi Tomasz Hajto, który komentował środowy mecz.

Legia Warszawa pokonała Arkę Gdynia 2:1 i po raz 19. zdobyła Puchar Polski. Niestety, z najgorszej strony pokazali się kibice obu drużyn, którzy odpalali race i kilka razy zadymili cały stadion. M.in. ich zachowanie skomentował Tomasz Hajto, były reprezentant Polski i ekspert Polsatu Sport.pl

Damian Bąbol Spodziewał się pan tak jednostronnego finału Pucharu Polski?

Tomasz Hajto: To fakt, emocji nie było zbyt wiele. Arka szybko straciła bramkę i nie potrafiła się podnieść. To był bolesny nokdaun. Później otrzymała kolejny cios. Czerwona kartka dla Grzegorza Piesia w drugiej połowie praktycznie odebrała gdynianom wszelkie nadzieję. Cały obraz meczu, dosyć łatwe zwycięstwo Legii, to efekt bardzo dużej jakości, jaką Legia ma w swojej kadrze. Ten finał tylko potwierdził, że z meczu na mecz warszawianie spisują się ostatnio coraz lepiej i są na dobrej drodze do zdobycia dubletu.

Legia będzie mistrzem?

- Teraz świętuje Puchar Polski, jest na pierwszym miejscu w Ekstraklasie, więc wszystko ma w swoich rękach i głowach. Taki sukces z pewnością wpłynie na drużynę wyłącznie pozytywnie. Wygrana w pucharze, to nie jest dobra wiadomość dla Lecha i Jagiellonii.

W jaki sposób ukarany powinien zostać Grzegorz Piesio za brutalny faul na Sebastianie Szymańskim?

- Nie wiem, nie chcę o tym decydować. Są od tego odpowiednie organy, które pewnie zajmą się tym atakiem. Dobrze, że temu dzieciakowi nic się nie stało, bo Szymański to bardzo ciekawy zawodnik. Szkoda, jakby miał teraz leczyć złamaną nogę.

Kolejny Puchar Polski i kolejna organizacyjna katastrofa. Race, rakiety dymne, dwukrotnie mecz musiał być przerywany.

- Nie ma piłki nożnej bez kibiców, ale są pewne granice. Nie podobało mi się to racowisko. W dniu finału rozgrywany był turniej Tymbarka. Na trybunach było parę tysięcy dzieci wśród nich moja córka, syn Mateusza Borka, wszyscy na stadionie musieli wdychać śmierdzący dym. Zupełny brak wyobraźni tych, którzy odpalali te race. Jakaś granica została przekroczona. Kibice posunęli się za daleko. Szkoda, bo atmosfera na meczu była fajna, do pewnego momentu. Od pierwszych minut kibice Arki i Legii dopingowali fantastycznie. Nie rozumiem, dlaczego nie mogli tego kontynuować do końca.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.