Zawodnik już złożył w klubie pismo o rozwiązanie kontraktu. Grzegorz Nowosadzki, prezes Wisły Puławy przekonuje, że nie ma żadnych dowodów na winę trenera. Słowo przeciwko słowu.
- Na treningu nie podobało mu się, jak ćwiczę. Po zajęciach drugi trener powiedział, że Bławacki wzywa mnie na rozmowę. Odpowiedziałem, że może poczekam, bo nie chcę się kłócić. Miałem jednak iść i porozmawiać. Usiadłem, wchodzi trener i mówi mi: - Ty jesteś normalny czy debil? A ja mówię: - No tak jak widać. A on: - No, ale jesteś normalny czy debil, bo ci przyp….? Aż się zaśmiałem, bo sytuacja była niecodzienna. I za chwilę, tak z 5-10 cm, uderzył mnie pięścią w twarz - relacjonował całe zajście Murawski na łamach portalu sportowefakty.wp.pl.
24-letni piłkarz opowiedział o wszystkim kolegom z drużyny, a z jego relacji wynika, że Bohdan Bławacki przyznał się później w szatni do uderzenia piłkarza. Murawski więcej z pierwszą drużyną trenować nie chciał. Poprosił o przeniesienie do rezerw. Chciał załatwić sprawę wewnątrz klubu, ale szalę goryczy przelała lista, która pojawiła się w szatni Wisły Puławy.
Widniał na niej napis: - My niżej podpisani oświadczamy, że nic nam nie wiadomo na temat rzekomego pobicia Sebastiana Murawskiego przez trenera Bogdana Bławackiego i nie byliśmy świadkami tego zdarzenia.
Zawodnik i jego adwokat chcą nie tylko rozwiązania kontaktu z winy klubu, ale również zastanawiają się nad powiadomieniem prokuratury o popełnieniu przestępstwa z artykułu 217 kk, naruszenie nietykalności cielesnej.