Radosław Mroczkowski*: Jeśli chodzi o pracę w klubach, to zdecydowanie tak. Sporo czasu spędziłem jednak w piłce młodzieżowej. Pracowałem z różnymi rocznikami reprezentacji Polski. To było bardzo cenne doświadczenie. Trochę inna praca, bardziej selekcyjna, ale podczas której też dobrze poznałem wielu zawodników. Później byłem w kadrach U-19 i U-21. O tych reprezentantach już nie można mówić w kategorii: juniorzy. Myślę, że gdybym od razu postawił na pracę z seniorami, to tych ligowych sukcesów mogłoby być więcej, ale nie żałuję drogi, którą obrałem.
- Nie zgadzam się, nie udało się. Zdecydowanie się utrzymaliśmy. Gdyby się udało, to sezon zakończylibyśmy z jednym, dwoma punktami nad strefą spadkową, a było wprost przeciwnie. Na wiosnę poprzedniego sezonu byliśmy drugą drużyną I ligi. Oczywiście nie była to tylko moja zasługa, ale również poprzednika. Ten rok był jednak zupełnie inny. Piłkarze robili swoje. Mieli spokojne głowy, nie martwili się, czy starczy do pierwszego. Wszystko pod tym względem było zabezpieczone. Cierpliwie pracowaliśmy, z pełnym zaangażowaniem, a teraz możemy cieszyć się z efektów. Do tego kontuzje omijały nas niemal przez cały sezon. Dopiero w końcówce sezonu mechaniczne urazy wyeliminowały kluczowych graczy, ale i z tym sobie poradziliśmy.
- Na pewno będziemy się starali jeszcze bardziej podnieść rywalizację. Wszystko oczywiście w granicach rozsądku i z odpowiednim planowaniem. Przede wszystkim należy mocno docenić to, czego dokonała ta drużyna. W końcu wywalczyła historyczny awans dla Nowego Sącza.
- A co w tym złego? Kto broni awansować Górnikowi Zabrze czy GKS Katowice? Zresztą tabela zawsze wszystko weryfikuje. Jeżeli rozstrzygnięcia są inne, najwyraźniej te drużyny nie są jeszcze gotowe na awans. Skoro przegrywają rywalizację z mniejszymi klubami, to znaczy, że muszą coś zmienić, skorygować i pewnie osiągną swój cel, ale innym razem. Dziś to my cieszymy się z awansu, na który w pełni zasłużyliśmy.
- Słyszałem różne opinie, żarty, ale nie będziemy się tym przejmować ani przepraszać za to, że awansowaliśmy. Tak się koleje losu ułożyły i tak wygląda ekstraklasa. Zrobiliśmy swoje, na boisku byliśmy lepsi od innych i mamy prawo się z tego cieszyć.
- Nie mam faworyta. Szczerze powiem, że jest mi to obojętne.
- Najważniejszy cel, to odpowiednie ułożenie planu przygotowań, kadry zawodniczej. Na tym trzeba się teraz skupić. Na pierwszym treningu chciałbym zacząć pracę z kompletną drużyną, co na pewno będzie szalenie trudne. Czas upływa bardzo szybko. Rozgrywki ligowe kończą się 4 czerwca, a praktycznie w przedostatnim tygodniu czerwca trzeba zaczynać przygotowania.
- Nie da się tego teraz tak ocenić. To trochę wróżenie z fusów. Ok, możemy porównać składy na papierze i pobawić się, ale to nie ma większego sensu. Szkoda na to czasu. I nie sparingi, a pierwsze mecze w lidze wiele nam pokażą
- Na razie obowiązuje. Kończy się w czerwcu, ale do tej pory w klubie koncentrowaliśmy się na ważniejszych sprawach. Czasu nie zostało zbyt dużo, więc pewnie powoli wszystko będzie się wyjaśniać.
*Radosław Mroczkowski urodził się 50 lat temu w Poddębicach. Jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie i wychowankiem Startu Łódź, w którym po zakończeniu kariery zawodniczej trenował drużyny młodzieżowe. Podobną funkcję pełnił w Widzewie Łódź i UKS SMS Łódź. Prowadził również zespoły juniorskie Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. W 2006 r. został trenerem reprezentacji Polski U-18, później był selekcjonerem reprezentacji U-16. W lipcu 2008 r. wszedł w skład sztabu trenerskiego Leo Beenhakkera, ówczesnego trenera pierwszej kadry, sam zaś został nowym szkoleniowcem reprezentacji U-21.
W 2011 r. został trenerem Widzewa w ekstraklasie, zastępując na tym stanowisku Czesława Michniewicza. Z łódzką drużyną, mimo ogromnych problemów finansowych, dwukrotnie utrzymał się w ekstraklasie. Później pracował w drugoligowym Rakowie Częstochowa, a od stycznia 2016 r. jest szkoleniowcem Sandecji Nowy Sącz.