Coraz trudniej sobie wyobrazić, w jaki sposób Legia miałaby zdobywać bramki

Żaden z zespołów nie zdecydował się na podjęcie większego ryzyka, przez co dwumecz rozstrzygnie się dopiero w rewanżu. Choć bezbramkowy remis jest korzystny dla Legii, Rangers przez całe spotkanie sprawiali wrażenie, jakby także ich ten wynik w pełni satysfakcjonował.

Po pierwsze obrona

Według danych InStatu w całym meczu tylko dwie kontry zakończyły się strzałami. Oba zespoły postawiły przede wszystkim na defensywną stabilność, w niewielu sytuacjach angażując do ataku znaczniejsze siły. Choć nastawienie drużyn było defensywne, nie oznaczało to murowania bramki. Mecz przypominał raczej chaotyczną bitwę na mniej lub bardziej udane próby pressingu w środku pola. Żadna z ekip nie wycofała się głęboko, starały się przeszkadzać rywalom możliwie daleko od własnej bramki, by w razie jakiejkolwiek pomyłki przy próbie odbioru, mieć jeszcze kolejne szanse na zatrzymanie przeciwnika. Doprowadzało to do dość nieoczekiwanego stylu gry. I Legia i Rangers mogły w miarę spokojnie utrzymywać się przy piłce w pobliżu własnego pola karnego, jednak bliżej środka pola gra stawała się coraz bardziej szarpana.

Igor Lewczuk o meczu Legia Warszawa - Glasgow Rangers

Zobacz wideo

Po drugie obrona

Z biegiem meczu Rangers coraz bardziej przesuwali swoją linię obrony w pobliże własnej bramki, w dalszej fazie drugiej połowy starali się wyciągnąć Legię wysoko, jednak nawet kiedy się to udawało, po odzyskaniu piłki nie następowało szybkie przeniesienie ciężaru gry w okolice linii obrony rywali. Można było odnieść wrażenie, że Rangers kalkulują, nie kontrują z wykorzystaniem większej liczby graczy, by nie nadziać się na odpowiedź warszawiaków w razie straty. W momencie zaś kiedy w rozegraniu brakowało szybkości, a na boisku nie znajdowało się zbyt wielu zawodników o umiejętnościach ponadprzeciętnych, zdolnych do stworzenia przewagi indywidualnie, zagrożenia stwarzać się nie udało.

Po trzecie obrona

Rangers grali ospale, nie przypominając w niczym ekipy, która zabójczymi wypadami po udanym pressingu raz po raz demolowała swoich poprzednich rywali. Nadal trzeba jednak docenić grę Legii, która wszystkie próby stworzenia szybkiego ataku rywali dusiła w zarodku, szukając szybkiego ataku na rywala z piłką. Można było mieć obawy, czy przy bardzo agresywnie grających Szkotach warszawiacy nie zostaną zdominowani fizycznie. Nic takiego jednak nie miało miejsca i to warszawianie wygrali więcej pojedynków w trakcie spotkania. Kiedy jednak przychodziło do wypracowania czegokolwiek w grze ofensywnej, obie drużyny doskonale się neutralizowały. Można było wręcz odnieść wrażenie oczekiwania na stały fragment gry. W praktyce były one jedynymi sytuacjami, w których angażowana była większa liczba zawodników.

Po ostatnie obrona

Legia w defensywie sprawia bardzo solidne wrażenie. Kłopotem jest to, że coraz trudniej sobie wyobrazić, w jaki sposób miałaby ona zdobywać bramki. Przy angażowaniu większości drużyny w destrukcje pozostaje liczenie na indywidualności z przodu. Tymczasem nawet zawodnicy ofensywni sprawiają wrażenie, jakby mieli przynajmniej równie dużo zadań obronnych, co zaleceń do gry w ataku. Dodając do tego napastnika z charakterystyka daleką od łowcy bramek mamy pełen obraz drużyny grającej w sposób "na zero z tyłu, a z przodu może coś wpadnie". I zwykle wpada, gdyż na ligę Legia nadal ma indywidualności wystarczające, by zwycięstwa wymęczać. Na słabszych rywali w pucharach także. Rangers udało się zneutralizować, choć jednak pewne wrażenie, że nie forsowali oni przesadnie tempa pozostaje. Wynik przed rewanżem jest korzystny, ale warszawianie nadal nie są jego faworytem.


Pobierz aplikację Football LIVE na Androida

Football LIVEFootball LIVE Football LIVE

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.