Legia Warszawa blisko rekordu! A największe wzmocnienie dopiero przed nią

Od ponad 10 godzin Legia Warszawa nie straciła gola w europejskich pucharach. Wicemistrzowie Polski w środę wyeliminowali grecki Atromitos, awansując tym samym do IV rundy kwalifikacji Ligi Europy. Ich gra, która na początku sezonu wywoływała "krwawienie oczu", teraz przestaje już nawet irytować. A wiele wskazuje na to, że będzie coraz lepiej.
Zobacz wideo

Cztery - dokładnie tyle celnych strzałów oddał Atromitos w dwumeczu z Legią Warszawa, przy czym wszystkie w rewanżowym spotkaniu w Atenach, wygranym przez wicemistrzów Polski 2:0. Na stadionie przy Łazienkowskiej Grecy nawet nie zbliżyli się do bramki strzeżonej przez bezrobotnego Radosława Majeckiego. To jednak nie przypadek, a konsekwencja i progres gry defensywnej drużyny Aleksandara Vukovicia. Bo o ile do jakości w ataku cały czas można się przyczepić, o tyle obrońcom nie można zarzucić nic.

Magiczna liczba 613. Legia blisko rekordu

613 - dokładnie od tylu minut Legia Warszawa nie straciła już gola w europejskich pucharach. Złożyły się na to dwa mecze z Atromitosem (0:0 i 2:0), Kuopionem Palloseura (1:0 i 0:0) oraz Europą FC (0:0 i 3:0). Do tego dochodzi także rewanżowy mecz z luksemburskim Dudelange z ubiegłego sezonu, w którym Arkadiusz Malarz skapitulował w 17. minucie spotkania, a potem nie wpuścił już żadnej bramki. Co ciekawe, Legii brakuje zaledwie 31 minut do rekordu bez straty gola w rozgrywkach UEFA. Jeszcze ciekawsze jest natomiast to, że ten aktualny należy także do niej. W sezonie 2014/15 warszawski zespół z Dusanem Kuciakiem w składzie nie dał sobie strzelić gola przez 644 minuty, grając wówczas z Celtikiem, FK Aktobe, Lokeren, Trabzonsporem i Metalistem Charków. Wówczas, w przedostatnim meczu fazy grupowej Ligi Europy, znakomitą serię przerwał dopiero Hans Vanaken, który strzelił gola w meczu wygranym przez Lokeren 1:0. I tak nie przeszkodziło to jednak warszawiakom w awansie do fazy pucharowej, gdzie w dwumeczu przegrali oni z Ajaksem Amsterdam, półfinalistą ubiegłego sezonu Ligi Mistrzów (0:1 i 0:3).

Los pomógł Vukoviciowi

"Wystawienie w podstawowym składzie Cafu dało Legii Warszawa drugi oddech i pomogło pokonać Atromitos. Do tej decyzji Aleksandara Vukovicia zmusił jednak los" - pisał w środę Sebastian Staszewski. Los zmusił Vukovicia do wystawienia Cafu, bo kontuzji zmęczeniowej doznał Domagoj Antolić, którego uraz pleców wyeliminował z treningów na kilka dni. Los Serbowi pomógł jednak również w zestawieniu obrony, bo z niej już na początku sezonu wypadł William Remy, który w pierwszych grach warszawiaków w tej rundzie prezentował się fatalnie. Za Francuza do składu wskoczył Igor Lewczuk, a z bocznego sektora do środka przesunięty został Artur Jędrzejczyk. I właśnie od momentu powstania tej pary, defensywa Legii z "elektrycznej" i niepewnej zamieniła się w bardzo solidną. 

Lewczuk z Jędrzejczykiem parę stoperów w tym sezonie tworzył trzy razy. W dwóch meczach z Atromitosem, a także spotkaniu ligowym ze Śląskiem Wrocław. Czyli tym, w którym - zdaniem Vukovicia - Legia zagrała dobrze. Początkowo wydawało się, że wypowiedzi trenera wicemistrzów Polski są tylko dobrą miną do złej gry, ale na przestrzeni czterech kolejek oraz meczów w kwalifikacjach LE coraz bardziej wydaje się, że miał rację. Bo Legia co prawda drużyny Vitezlsava Lavicki nie ograła, ale z drugiej strony - jako jedyna w tym sezonie nie pozwoliła jej na strzelenie gola. A duża w tym zasługa właśnie doświadczonego duetu, który razem ma 65 lat. Jego solidność pokazał zresztą nie tylko sam wynik, ale także inne statystyki. Według InStat Indexu, to właśnie Lewczuk i Jędrzejczyk byli najlepszymi obrońcami Legii w tym meczu. Więcej - Lewczuk w ogóle został uznany przez algorytm za piłkarza meczu, a Jędrzejczyk wśród legionistów był trzeci (wyprzedził go Arvydas Novikovas, a ze Śląska większą liczbę punktów uzyskali jeszcze Łukasz Broź, Matus Putnocky i Wojciech Golla). To jednak nie wszystko, bo dwaj piłkarze Vukovicia zdominowali wówczas także statystykę pojedynków - Lewczuk stoczył ich 27 (wygrał 17), a Jędrzejczyk 24 (wygrał 15).

Największe wzmocnienie dopiero przed Legią?

Środek obrony Legii to jedno, ale jej boki to odrębna kwestia. Tam Vuković cały czas szuka optymalnego rozwiązania, choć do jego znalezienia jest już coraz bliżej. Na początku sezonu próbował z Jędrzejczykiem, ale jego gra dobitnie pokazała, że na lewej stronie marnuje się jego umiejętności, bo zdecydowanie lepiej wiedzie mu się w roli stopera. Na prawej próbowany był Lewczuk, ale - jak wyżej - on także woli grać w środku. To nie koniec, bo w Warszawie grono bocznych obrońców zrobiło się dość duże. Paweł Stolarski w Atenach udowodnił, że zasługuje na miejsce w pierwszym składzie, a na jego pozycji grać może przecież także Marko Vesović, w rewanżu z Atromitosem pełniący rolę skrzydłowego. Po drugiej stronie boiska w środę biegał natomiast Luis Rocha, sprowadzony do Legii jeszcze przez Ricardo Sa Pinto. W przeciwieństwie do Salvadora Agry, skreślonego już w ekipie warszawiaków, on wciąż jest jednak niewiadomą.

Na razie niewiadomą jest także Ivan Obradović, lewy obrońca, który ostatnio był piłkarzem Anderlechtu. On w ostatnich tygodniach dochodził do formy, ale na niedzielny mecz ligowy z Zagłębiem Lubin ma być już gotowy.  - Z Mechelen do Anderlechtu przechodził za dwa mln euro z opinią najlepszego lewego obrońcy w lidze belgijskiej. Początek miał doskonały, u Besnika Hasiego miał pewne miejsce w podstawowej jedenastce. Sporo zmieniło się po kilku miesiącach od transferu, gdy 1 listopada 2015 roku w meczu z Mechelen zerwał więzadła w kolanie. Chociaż u następcy Albańczyka, Rene Weilera, też grał dużo, to kolejny trener, Hein Vanhaezebrouck (trenował Anderlecht od października 2017 do grudnia 2018 roku - red.), już tak na niego nie stawiał - mówił nam kilka tygodni temu Mariusz Moński, pasjonat ligi belgijskiej.  - Moim zdaniem to jednak piłkarz o klasę lepszy niż Filip Mladenović z Lechii Gdańsk. Obradoviciem kiedyś zainteresowany był Ajax, a w Belgii był gwiazdą KV Mechelen. Było to w czasach, gdy od składu tamtej drużyny odbijał się Rafał Wolski. Uważam, że jeżeli w Polsce będzie mu się chciało grać, to może zostać gwiazdą ligi - dodawał.

Legia zaczyna wygrywać i realizować cele, krytyka Vukovicia maleje, skuteczność w ofensywie - bardzo powoli - rośnie, a obrona wygląda coraz solidniej. Jeśli progres będzie postępował nadal, niebawem warszawiacy mogą zaskoczyć formą. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA