W III rundzie kwalifikacji Ligi Europy Legia Warszawa zmierzy się Atromitosem. Wicemistrzowie Polski są uznawani za faworyta dwumeczu z drużyną Giannisa Anastasiou, ale ich ostatnie przeciętne występy m.in. w starciach z Kupiopnem Palloseurą mogą niepokoić. - Polacy są faworytem, ale mimo wszystko w Atromitosie uważają, że wylosowanie Legii było szczęśliwe. Dało największą szansę na wywalczenie awansu do kolejnego etapu eliminacji - w rozmowie ze Sport.pl mówi John Sapountzakis, dziennikarz greckiego portalu sdna.gr.
John Sapountzakis: To poziom niżej od greckiej czołówki - PAOK-u, Olympiakosu, Panathinaikosu czy AEK-u. To dobra drużyna, która kilka ostatnich sezonów kończyła w ligowym topie, ale strata do czterech wymienionych gigantów jest bardzo duża - pod względem sportowym i finansowym to inny świat.
Tu strata też jest ogromna. Najlepsi piłkarze zarabiają maksymalnie 200-250 tys. euro rocznie, dużo mniej niż w największych greckich klubach. Liga Europy może to zmienić, Atromitosowi pomogło wykluczenie Panathinaikosu z rozgrywek UEFA. Tylko dlatego drużyna Anastasiou gra w pucharach.
To w tej chwili największy problem. Rok temu Atromitos też walczył co prawda w pucharach, ale zagrał fatalnie w dwumeczu z Dynamem Brześć (3:4 i 1:1). Wyeliminowanie Dunajskiej Stredy w tym roku było dopiero drugim sukcesem klubu na arenie międzynarodowej po tym, jak kilka lat temu klub pokonał AIK.
Drużyna zagrała bardzo dobrze przede wszystkim na wyjeździe, piłkarze doskonale realizowali plan trenera. W meczu domowym bardzo dobrze prezentowali się w pierwszej połowie, ale po zmianie stron popełnili poważny błąd w obronie, dając strzelić rywalom gola. Było blisko, by powróciły koszmary z przeszłości, ale na szczęście udało się strzelić gola po stałym fragmencie gry. Ogólnie Atromitos był lepszym zespołem, choć widoczny był jego brak doświadczenia.
Tak, Atromitos to dobry zespół, ale ten brak doświadczenia może być kluczowy. Jeśli chcielibyśmy jednak znaleźć inne słabe punkty, to w tej chwili może to być obrona. Poza Spyrosem Risvanisem trudno wskazać drugiego bardzo dobrego zawodnika w tej formacji.
W tej chwili gra obok Risvanisa, ale potrzebuje czasu po tym, jak stracił rok w Polsce. O to, by w pełni zastąpił on Dimitriosa Chatzisaiasa, który także był wypożyczony z PAOK-u, a teraz odszedł do Caykuru Rizespor, będzie jednak ciężko.
W kreowaniu akcji i kontrataków, za które najczęściej odpowiada Javier Umbides. Argentyńczyk, który jest kapitanem zespołu, ma już co prawda 37 lat, ale wciąż może zaskoczyć rywali i stworzyć przewagę. Jest drugim najlepszym graczem drużyny po Risvanisie.
Generalnie on na razie nawet nie dostał szansy, żeby mu wyszło. Jest ofensywnym pomocnikiem, a obecny trener takich nie potrzebuje, grając systemem, w którym dla piłkarza o podobnej charakterystyce nie ma miejsca. W dwumeczu z Legią może jednak pomóc w inny sposób - dzieląc się wiedzą, jaką posiada na temat wicemistrzów Polski.
Bo zawodników, którzy odeszli, zastąpili inni, sprowadzeni latem. Największą stratą jest odejście Efthymiosa Koulourisa, króla strzelców ubiegłego sezonu. Do Atromitosu był on jednak tylko wypożyczony z PAOK-u, do którego niedawno wrócił, by zaraz przenieść się do francuskiej Tuluzy. Jego następcą będzie Apostolos Vellios, ale wątpliwe, by strzelał tak dużo jak Koulouris. Największą stratą jest jednak odejście trenera Damira Canadiego, który przejął Norymbergę.
Legia, ale mimo wszystko w Atromitosie uważają, że wylosowanie jej było szczęśliwe. Dało największą szansę na wywalczenie awansu do kolejnego etapu eliminacji.
To jedyny znany polski klub w naszym kraju. Ludzie pamiętają tu szczególnie jej mecze z Panathinaikosem w Lidze Mistrzów w 1996 roku.
Był przede wszystkim Krzysztof Warzycha, to legenda, mityczna postać. Najlepszy strzelec w historii Panathinaikosu, zdobywca bramek, które do dziś pokazuje się w powtórkach i skrótach. Wiele osób miło wspomina także Józefa Wandzika, bramkarza nazywanego "Górą".
Trudno powiedzieć, bo Atromitosem interesuje się naprawdę mało osób, wszyscy wolą oglądać wielką czwórkę. Nawet podczas meczów domowych, drużyna nie czuje, że gra u siebie.