Legia Warszawa zrobiła niemal wszystko, by odpaść z el. Ligi Europy. Nie udało się

Na razie Legia Warszawa wygląda jak zbieranina przypadkowych kopaczy pędząca ślepo na ścianę. Zderzenie z nią znów spowoduje fatalną w skutkach kolizję. Dla klubu i samego Vukovicia pewnie też.
Zobacz wideo

Legia Warszawa zrobiła niemal wszystko, by odpaść z eliminacji Ligi Europy, a to że jej się nie udało, jest jej jedynym sukcesem w dwumeczu z Kuopionem Palloseura. Sukces ten wynika jednak przede wszystkim z nieudolności Finów, którzy nie potrafili wykorzystać piłkarskiej ułomności zawodników Aleksandara Vukovicia.

W Kuopio legioniści przez 90 minut prosili się o krzywdę. Mecz z Finami zaczęli od bezmyślnego kopania piłki do przodu i strat. Z upływem czasu cofali się coraz bardziej, aż pod koniec pierwszej połowy dali wepchnąć się we własne pole karne, niemal nie tracąc gola. Po przerwie pomysłu na grę wciąż nie było. Były za to okazje bramkowe, za którymi nie poszła jednak skuteczność.

Legia Warszawa wygląda, jakby chciała odpaść z eliminacji Ligi Europy

Trzy doskonałe sytuacje (w tym rzut karny) zmarnował Sandro Kulenović, w sytuacji sam na sam z golkiperem KuPS-u w bramkę nie trafił też Arvydas Novikovas. Legia wyglądała jak zespół, który za wszelką cenę chce odpaść z eliminacji Ligi Europy, a prawda jest przecież dokładnie odwrotna.

Legia o fazie grupowej europejskiego pucharu marzy, jednak w takiej formie, bez jakiegokolwiek pomysłu na grę, to marzenie wydaje się dziś niemożliwe do spełnienia. O ile trzy tygodnie temu, po pierwszym meczu z gibraltarską Europą FC, piłkarze mogli mydlić oczy kibicom, że forma przyjdzie w odpowiednim czasie, o tyle teraz jak na dłoni widać, że Legia nie staje się lepsza.

Wręcz przeciwnie, irytuje coraz mocniej. Po kilku meczach sezonu wciąż trudno powiedzieć jaki pomysł na Legię ma Vuković. Drużyna Serba wygląda na razie jak zbiór przypadkowych ludzi, którzy trenują ze sobą raptem kilka dni. A tak przecież nie jest. Legia gra beznadziejnie, nie ma stylu, a na boisku nie widać też lidera, który mógłby pociągnąć i rozkręcić ten wózek.

Już za tydzień warszawiacy zagrają w III rundzie eliminacji Ligi Europy. Tym razem ich rywalem będzie grecki Atromitos. Atromitos, który bez problemu wyeliminował pogromców Cracovii, Dunajską Stredę. Chociaż Grecy na pewno nie będą tak mocni jak słynny Olympiakos, to na pewno będą też dużo mocniejsi niż Europa FC czy KuPS, którym legioniści nie potrafili strzelić gola na wyjeździe.

Vuković i jego zespół mają jeszcze tydzień, by słowa o rychłym postępie nie okazały się czczym gadaniem. Po dotychczasowych meczach trudno jednak wyobrazić sobie, by Legia nagle, z dnia na dzień, zaczęła grać o kilka klas lepiej. Na razie warszawiacy wyglądają jak zbieranina przypadkowych kopaczy pędząca ślepo na ścianę. Zderzenie z nią znów spowoduje fatalną w skutkach kolizję. Dla klubu i samego Vukovicia pewnie też.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.