Polacy, patrzcie i uczcie się. Czesi znowu zawstydzają ekstraklasę i dali im lekcję

Slavia Praga sprowadziła wielkie nazwiska, ale szybko wyciągnęła wnioski: nie tędy droga. Warto stawiać na swoich, dawać im szansę. W nagrodę awansowała do ćwierćfinału Ligi Europy po dramatycznym boju z Sevillą, dając przy okazji lekcję polskim klubom.
Zobacz wideo

Teoretycznie Polska ma wszystko, by być potentatem w Europie Środkowo-Wschodniej. Wyłączając Ukrainę, jest zdecydowanie największym, najludniejszym krajem. Piłka nożna to sport numer jeden, ustępując miejsca jedynie skokom narciarskim (zimą) i siatkówce (przy okazji wielkich imprez). W całym kraju stoją nowe, piękne stadiony, a kluby ekstraklasy mają budżety, na które wiele klubów słowackich, węgierskich czy nawet czeskich mogą patrzeć z zazdrością.

Czescy piłkarze zarabiają mniej

Z raportu Sports Intelligence wynika, że w Polsce przeciętna roczna płaca piłkarza wynosi 91 tysięcy euro. To mniej niż w Izraelu czy Kazachstanie, ale więcej niż w Czechach. Różnica jest uderzająca, to prawie 30 tys. euro. Czesi nieznacznie wyprzedzają Cypryjczyków, a są m.in. za Norwegią czy Węgrami. Wpływ na tę średnią u Czechów ma większa różnica zarobków między czołowymi a słabszymi klubami, co sprzyja również transferom wewnątrz ligi. Legia Warszawa nie jest w stanie pozyskać wyróżniających się postaci w ekstraklasie, w przeciwieństwie do Slavii Praga, która przed tym sezonem pozyskała piłkarzy z Pribramu, Slovana, Teplic czy Jablonca - te kluby były zachwycone ofertami oscylującymi wokół miliona euro, a piłkarze zanotowali awans nie tylko sportowy, ale również finansowy.

Polskie kluby nie mają wyników. Przedstawiciela Polski zabrakło w głównej fazie pucharów po raz drugi z rzędu, a liga osunęła się na upokarzające 25. miejsce w rankingu UEFA - za Kazachstanem, minimalnie przed Azerbejdżanem. Jeszcze siedem lat temu Polska zajmowała 20. miejsce, a Czesi 19 - oba kraje dzieliły zaledwie 0,4 pkt. Od tego czasu Polska spadła o pięć pozycji, a Czesi awansowali aż o siedem.

W tamtejszej lidze aż 25,8 procent piłkarzy to wychowankowie; w ekstraklasie to już tylko 13,5 procent. Jednocześnie w Polsce coraz mocniej stawia się na obcokrajowców (wzrost z 32,5 w 2009 roku do 40,1 procent w 2018). W Czechach również nastąpił wzrost, ale z niższego pułapu i nie aż tak gwałtowny - z 22,6 do 25,3 procent. Pod tym względem Czesi są na czwartym miejscu wśród 32 krajów, natomiast Polska dopiero na 21.

Czesi po raz kolejny w ćwierćfinale Ligi Europy

Największym sukcesem polskiej piłki klubowej w ostatnich latach jest awans Legii do Ligi Mistrzów. Jeden. Problem w tym, że od 2011 roku sama Viktoria Pilzno grała w tych rozgrywkach trzykrotnie, za każdym razem zajmując trzecie miejsce. Nigdy nie była chłopcem do bicia. Żadna polska drużyna mimo kilku prób nie awansowała do 1/8 finału Ligi Europy. Viktoria zrobiła to w 2013 roku (wyeliminowała Napoli) czy w 2018 roku, gdy w walce o ćwierćfinał odpadła ze Sportingiem po dogrywce. W 2016 roku w ćwierćfinale grała Sparta Praga, teraz ten wyczyn powtórzyła Slavia Praga. I ma szansę go przebić.

Slavia Praga w chińskich rękach

To ona jest na ustach całej piłkarskiej Europy po fantastycznym boju z Sevillą. 2:2 w pierwszym meczu, 2:2 w rewanżu i dogrywka - dogrywka, w której Czesi po straconej bramce potrzebowali aż dwóch goli, by awansować. Zrobili to, decydujący cios zadali w 119. minucie. Radość po tym trafieniu wynagrodziła kibicom Slavii wszystkie cierpienia, jakie przeżyli w ostatnich latach.

Slavia w 2008 roku zdobyła mistrzostwo i grała w LM, ale stopniowo zaczęła się osuwać ku przeciętności. W 2014 roku prawie spadła z ligi, rok później była o krok od bankructwa. Klub walczący o życie przejął chiński konglomerat CEFC. Wykorzystał otwarcie czeskiego rynku na chińskie inwestycje za sprawą prezydenta Milosa Zemana. Chińczycy przejęli 60 procent udziałów w klubie, pozostałe 40 wykupił czeski biznesmen Jiri Simane.

Transferowe szaleństwo i odwrót

W 2017 roku Slavię ogarnęło transferowe szaleństwo. Danny, Rusłan Rotań, Halil Altintop - to wielkie nazwiska jak na ligę czeską. Może zbyt wielkie, cała piłkarska Europa dziwiła się, jak Slavii udało się ich przekonać do transferów. Danny to wielokrotny reprezentant Portugalii, najbardziej znany z gry w Zenicie Sankt-Petersburg. Rotań był gwiazdą Dnipra Dniepropietrowsk, w ukraińskiej kadrze zagrał 100 razy. Altintop jest znany ze swojej gry w Niemczech, zwłaszcza w Schalke. W reprezentacji Turcji rozegrał 38 spotkań. Jednak wszystkie trzy bomby transferowe okazały się wielkimi niewypałami. Slavia odpadła z LE już w fazie grupowej (uległa Villarrealowi i Astanie, która wcześniej wyeliminowała Legię) i zdobyła "zaledwie" wicemistrzostwo Czech. Do Viktorii Pilzno straciła siedem punktów.

Slavia szybko wyciągnęła wnioski. Pozbyła się całej trójki - Altintopa i Rotania już po pół roku! - i zmieniła swoją politykę. Stawia na Czechów i stara się wychowywać własnych piłkarzy. Nadal potrafi wydać wielkie pieniądze, ale nie na podstarzałe gwiazdy, tylko na zawodników z potencjałem - jak 23-letniego Petera Olayinka (sprowadzonego za 3,2 mln z KAA Gent) czy 25-letniego Alexandru Balutę (Craiova dostała za niego 2,65 mln). W teorii budżet Slavii wynosi 27 mln euro (z czego ok. 12 mln to pieniądze od Chińczyków). Te liczby wydają się jednak zaniżone, bo w trakcie tego sezonu Slavia wydała na wzmocnienia aż 11 mln euro. Ta kwota mogła być jeszcze wyższa, bo w ostatniej chwili upadł transfer Mahmouda Hassana. Piłkarz znany jako Trezeguet miał kosztować prawie pięć mln euro.

Siedmiu Czechów w podstawowym składzie

Slavia Praga w teorii gra w innej finansowej lidze niż np. Legia Warszawa czy Lech Poznań. Ale podstawowy skład na rewanż z Sevillą kosztował łącznie około pięć milionów euro i znalazło się w nim aż siedmiu Czechów. Z ławki weszli wychowanek, piłkarz sprowadzony za darmo (kolejni Czesi) oraz jeden "luksusowy" zawodnik, czyli wspomniany wcześniej Olayinka. - Chciałbym sprzedać Tomasa Soucka za ponad 10 mln euro - mówi Jaroslav Tvrdik, prezes klubu. Już latem za 24-letniego pomocnika Atalanta i Fiorentina oferowały po sześć mln. Za to Michael Ngadeu-Ngadjui zimą był bliski transferu do Fulham, ale Kameruńczyk latem pewnie i tak odejdzie - jego klauzula odejścia wynosi 4,5 mln euro.

Kiedy polscy kibice doczekają się takich czasów? Czy różnica w kolejnych latach znowu będzie się powiększać? Polskie kluby regularnie przepłacają słabych zagranicznych piłkarzy. Legia pozwoliła sobie na usunięcie Chrisa Phillipsa czy Cristiana Pasquato z listy zawodników zgłoszonych do gry w ekstraklasie. W podstawowym składzie na ostatni mecz wystawiła czterech Polaków, a z ławki wszedł tylko jeden. Lech? Z Miedzią Legnica zagrało pięciu Polaków, żaden nie wszedł z ławki. Nawet w rozsądnie zarządzanej Jagiellonii Białystok zagrało ostatnio zaledwie trzech Polaków (z ławki weszli tylko obcokrajowcy). W większości to po prostu źle ulokowane pieniądze.

Slavia ma duże pieniądze, ale szybko nauczyła się na błędach i teraz korzysta z nich rozsądnie. To znakomita wiadomość dla całego czeskiego futbolu - prawdopodobnie niedługo mistrz Czech będzie grał w Lidze Mistrzów bez eliminacji. Dla porównania, mistrz Polski nie dość, że będzie grał w kwalifikacjach, to jeszcze od pierwszej rundy. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.