Legia Warszawa - F91 Dudelange. Czyli po co wy gracie, jak wy ambicji nie macie [SPOSTRZEŻENIA]

"Po co wy gracie, jak wy ambicji nie macie", "hej amatorzy, od was są lepsi juniorzy', "zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska" - to tylko niektóre przyśpiewki z trybun w kierunku piłkarzy Legii Warszawa, którzy w czwartek przegrali 1:2 z F91 Dudelange w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Europy.

Przerażająca rzeczywistość

Równo 17 lat temu Legia ogrywała luksemburską Etzellę Ettelbrueck 4:0 i mogła być pewna awansu do kolejnej rundy Pucharu UEFA. Teraz Pucharu UEFA już nie ma, ale jest Liga Europy. Są też drużyny z Luksemburga. Z tą różnicą, że potrafią przyjechać do Warszawy i grać z Legią jak równy z równym.

To przykre, ale taka jest rzeczywistość. Że leją nas już nie tylko drużyny z Kazachstanu, Mołdawii, ale też z Luksemburga. Malutkiego państewka, gdzie futbol jest półprofesjonalny.

„Zagrajmy jak na mistrzów przystało” - zapowiadała mecz Legia. Ale mistrzowskiej formy jak nie było, tak nie ma. W najważniejszym momencie sezonu drużyna - a raczej przypadkowa zbieranina piłkarzy - jest bez formy, trenera i perspektyw na sukces. 

A Vuković spokojny jak nigdy

O tymczasowym trenerze Legii można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że ma spokojny charakter. Vuković z kariery zawodniczej i dotychczasowej pracy w sztabach szkoleniowych dał się poznać jako człowiek wybuchowy. Jako asystent poprzednich trenerów Legii bardzo przeżywał mecze, bardzo często wybiegał z ławki z pretensjami do sędziów czy uwagami do zawodników, niejednokrotnie odsyłany był na trybuny.

Próbkę swojego charakteru Vuković dał na środowej konferencji prasowej, kiedy bez ogródek krytykował media, które jego zdaniem psują atmosferę wokół drużyny. W czwartek, podobnie jak w sobotę na meczu z Lechią, na ławce był jednak bardzo spokojny. Praktycznie całe spotkanie spędził przy linii bocznej z założonymi do tyłu rękoma. Nie machał nimi, nie miał do nikogo pretensji, wielu uwag zawodnikom też nie przekazywał.

Biorąc pod uwagę niekorzystny wynik, jego zachowanie dziwi, i to podwójnie.

Porażająca frekwencja

- Ja wiem, że dzisiaj na naszym stadionie rekordu frekwencji nie będzie, ale mam nadzieję, że wszyscy pomożemy Legii wygrać - mówił tuż przed meczem spiker.

Kto był na meczu, ten widział, że trybuny były prawie puste. Stadion zapełnił się może w 1/3. Piszemy może, bo Legia od jakiegoś czasu nie podaje frekwencji. W trakcie meczów co prawda wyświetla na telebimach liczbę kibiców (tym razem nie zrobiła nawet tego), ale nie tych, którzy przyszli, tylko tych, co do przyjścia na stadion byli uprawnieni. A to różnica. Bywa nawet, że kilku tysięcy.

Na poprzednich pięciu meczach tego sezonu frekwencja też nie porywała, ale nie spadała poniżej 12 tys. Teraz spadła na pewno. Być może nawet poniżej 10 tys., co oznaczałoby, że to najgorszy wynik od listopadowego meczu z Bytovią Bytów. Tamto spotkanie oglądało 7240 widzów i był to rekord najgorszej frekwencji od powstania nowego stadionu.

"Zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska"

Chociaż frekwencja na stadionie była niska, doping dla mistrzów Polski był głośny i żywiołowy. Takie same były też pretensje do nich i zniecierpliwienie, jakie wyrażali fani wściekli słabą grą zespołu. Kiedy Dudenlage strzeliło pierwszego gola, "Żyleta" zaśpiewała popularne ostatnio przy Łazienkowskiej "Legia grać, k...a mać."

Ale to był dopiero początek. Schodzących na przerwę legionistów pożegnały przeraźliwie głośne gwizdy, a wcześniej piosenka "zobaczcie sami, jest remis z amatorami." Wracających na murawę piłkarzy przywitały zaś okrzyki "amatorzy, amatorzy".

W drugiej połowie "Żyleta" śpiewała jeszcze: "co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie", "po co wy gracie, jak wy ambicji nie macie", "hej amatorzy, od was są lepsi juniorzy’, "zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska".

I niektórzy chyba chcieli zejść

Kiedy w 62. minucie Sebastian Szymański faulował Dominika Stolza we własnym polu karnym, Michał Kucharczyk padł na kolana i zakrył twarz. Był załamany, nie wyglądał na takiego, który ma ochotę dalej przebywać na boisu. Nie podnosił się długo, ale w końcu musiał wstać, usunąć się z pola karnego, skąd po chwili jedenastkę dla gości wykorzystał rezerwowy David Trupel.

Zrobiło się 1:2 dla Dudelange. Kibice w tym momencie już nawet trochę odpuścili z wyzwiskami, zaczęli szydzić z piłkarzy: „grajcie na remis, hej Legio grajcie na remis” - skandowali, a do tego po każdym ich udanym zagraniu można było usłyszeć z trybun gromkie „ole!”. A w ostatnich minutach - kiedy wynik meczu się dalej nie zmieniał - okrzyki: „wolne czwartki” i „utrzymacie, utrzymacie”.

I niekorzystny wynik się utrzymał - legioniści przegrali z Dudelange. Po meczu niemal od razu uciekli do szatni. Jedynym piłkarzem, który podszedł pod „Żyletę” i próbował rozmawiać z kibicami, był Arkadiusz Malarz. Ale nikt na rozmowy z nim nie miał za bardzo ochoty.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.