Górnik jest zdecydowanym faworytem dwumeczu z Zarią. Mołdawianie na półmetku zmagań krajowych rozgrywek zamykają ligową tabelę, a przed meczem z zabrzanami przeszli rewolucję kadrową, sprowadzając aż sześciu nowych zawodników. Różnica w poziomie obu ekip była na stadionie przy ul. Roosevelta widoczna gołym okiem.
Zaria grała bez pomysłu, prostymi środkami w postaci długich piłek granych na napastników, z których niewiele wynikało. Na dodatek Mołdawianie bardzo szybko zaczynali wyglądać słabo fizycznie. Zabrzanie nie forsowali tempa, długimi momentami byli zbyt schematyczni w rozegraniu, ale sytuacje i tak sobie tworzyli. Największe zagrożenie pod bramką Zarii miało miejsce po stałych fragmentach gry. Po strzale Igora Angulo piłka trafiła w poprzeczkę, a kilkanaście minut później uderzenie Szymona Żurkowskiego powstrzymał świetną interwencją na linii Livsit.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Górnicy mogli objąć prowadzenie już na jej początku, jednak po uderzeniu Suareza piłka ponownie trafiła w poprzeczkę. Po pierwszych dziesięciu minutach drugiej części spotkania wydawało się, że zabrzanie zaraz otworzą wynik meczu, ale później z każdą minutą reprezentanci Lotto Ekstraklasy grali coraz bardziej nerwowo. Mimo że praktycznie nie schodzili z połowy rywali, brakowało tempa i kreatywności, a co za tym idzie kolejnych klarownych sytuacji.
Dopiero w końcówce spotkania przed blamażem Górnika uratował niezawodny Angulo. Sam zaczął całą akcję, odegrał na prawe skrzydło, z którego dostał świetną centrą i precyzyjnie posłał głową piłkę do siatki.
Oprócz marnego stylu, w jakim Górnik odniósł wygraną nad Zorią, trenera Marcina Brosza może również martwić zachowanie Żurkowskiego. W doliczonym czasie gry pomocnik za próbę wymuszenia rzutu karnego otrzymał drugą żółtą kartkę, a więc i czerwoną kartkę.
Zabrzanie na poprawę mają tydzień. Rewanż w Kiszyniowie w czwartek 19 lipca o godz. 19.