Arsenal u siebie zremisował z grającym przez większość meczu w dziesiątkę Atletico 1:1 i w rewanżu musiał strzelić gola. Dla londyńczyków mecz zaczął się pechowo. W ósmej minucie ścięgno Achillesa zerwał kapitan Laurent Koscielny i Arsene Wenger musiał dokonać pierwszej zmiany. A tuż przed przerwą jego zespół stracił bramkę po trafieniu Diego Costy.
Arsenal starał się atakować, stwarzać zagrożenie, był dłużej przy piłce, ale przez 90 minut oddał tylko jeden celny strzał w kierunku bramki Oblaka. I tak naprawdę nie miał choćby jednej doskonałej okazji do strzelenia bramki.
Atletico po raz trzeci w historii zagra w finale Ligi Europy. W 2010 i 2012 roku wygrało te rozgrywki. Dla Arsenalu porażka w półfinale oznacza, że klubu zabraknie na pewno w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Rywalem Atletico w finale Ligi Europy będzie Marsylia, która w pierwszy meczu u siebie zwyciężyła z RB Salzburg 2:0. I wydawało się, że w rewanżu sytuację ma pod kontrolą.
W drugiej połowie Austriacy zaczęli gonić. W 53. minucie gola strzelił Haidara, a 12 minut później piłkę do własnej bramki wpakował Sarr. O awans obie drużyny musiały się bić w dogrywce.
W 116. minucie rosyjski sędzia Siergiej Karasjew niesłusznie podyktował rzut rożny dla Marsylii, choć to jej piłkarz ostatni dotykał piłkę. A Marsylia po rzucie rożnym zdobyła bramkę - pozostawiony bez opieki Rolando umieścił piłkę tuż przy słupku. Był to jedyny celny strzał Marsylii w całym meczu.
Sędzia nie podejmował dobrych decyzji również w regulaminowym czasie gry, krzywdząc obie drużyny. Wcześniej błędy sędziowskie wypaczyły wyniki półfinałów Ligi Mistrzów >>
Marsylia w finale europejskich pucharów zagra po raz pierwszy od 2006 roku, gdy zwyciężyła w Pucharze Intertoto.
Finał Ligi Europy odbędzie się 16 maja w Lyonie.