Grał w Sheriffie i szybko stamtąd uciekł. "Tyraspol wygląda jakby właśnie skończyła się wojna. Poziom ligi? Dramat"

- Dobre pieniądze, ale poziom to dramat - mówi w rozmowie ze Sport.pl Krzysztof Król. To jedyny polski piłkarz, który grał w Sheriffie Tyraspol (w 2013 r.). Przerażało go same miasto i panujące tam warunki. Obiektami mołdawskiego klubu był za to zachwycony.  Działaczom Legii przed meczem IV rundy el. Ligi Europy radzi zwrócić uwagę na piłkarzy z zagranicy. Oni zawsze robią tam różnicę.  

Kacper Sosnowski: Pan był pierwszym piłkarzem z Polski, który przetarł szlak do Tyraspolu. W Sheriffie znalazł się Pan bo...

Krzysztof Król: Bo zaoferowali bardzo dobre pieniądze, nie będę tego ukrywał. Trzeba też czasem spojrzeć na swoją przyszłość. W porównaniu do Podbeskidzia, gdzie grałem wcześniej w Mołdawii dostałem kilka razy tyle! Z perspektywy czasu okazało się, że był to zły pomysł.

Rozumiem, że chodzi o warunki funkcjonowania w Tyraspolu

-To było inne życie. Państwo w państwie. Tyraspol to stolica samozwańczej republiki Naddniestrza. Normalnie ma granice, inne pieniądze, inne paszporty, inny język, bo mówi się tam po rosyjsku, a nie jak w Mołdawii po rumuńsku. Komuny w Polsce nie przeżyłem, bo byłem za mały, ale jak ludzie mówili, że to był dramat, to ja powiem, że tam to było gorzej niż dramat. Niby ludzie, czy działacze mili, ale gorzej u nich z infrastrukturą. Wszystkie obiekty które tam widziałem, poza Sheriffem wyglądały jak w naszej okręgówce.

Ale Sheriff miał piękny i nowoczesny stadion już od początku XXI wieku. Wtedy to Polacy mogli mu go zazdrościć.
 

- Jeśli chodzi o wszystkie obiekty i bazę treningową, którą ma klub to tak. Jest tam osiem boisk, jedno kryte, z trybunami na 5 tysięcy miejsc i sztuczną murawą. Jak wszędzie leży śnieg tam można grać ligowe mecze. Oprócz tego jest jeszcze mniejszy stadion i główny obiekt. W sumie trzy miejsca na rozgrywanie spotkań. 

Skąd w Tyraspolu mają na to pieniądze?

- Właścicielem klubu piłkarskiego jest, największa w państwie firma, która zajmuje się właściwie wszystkim. Mają sklepy, stacje benzynowe, sieć komórkową a nawet telewizję. Nie wiem czy to prawda, ale słyszałem, że zarządcy Sheriffa mają powiązania z mafią. Na brak pieniędzy tam nie narzekają. Jak jechałem na wakacje to dostałem wypłatę na trzy miesiące z góry! A przelewów nie było, wszystko szło do ręki.

No to wiadomo, skąd tam tylu obcokrajowców. W obecnym składzie, by ich policzyć zabrakło by palców w obu rękach...

Obcokrajowcy stanowią o sile Sheriffa. Piłkarze z Mołdawii raczej poziomem od nich odbiegają. Jak ja tam grałem to w pierwszej jedenastce było może kilku miejscowych. To też dla nich sposób na biznes. Mają dobre kontakty w krajach Arabii Saudyjskiej, czy Rosji. Czasem udaje się im sprzedać, czy wręcz wcisnąć tam jakiś piłkarzy za lepsze pieniądze. Te transfery też wyglądają ciekawie. Większość rzeczy załatwiana jest pod stołem. Prowizje idą od ręki do ręki, zresztą sama kasa za transfery też przekazywana jest w formie gotówkowej! 

W lidze mołdawskiej grał pan pół sezonu, Sheriff króluje tam od dawna, a jaki jest poziom ligi?

- Poziom to dramat! Trenerzy zmieniają się co chwilę, właściciel drużyny decyduje jaki ma być jej styl. No to mamy wrzutkę z boku od obrońcy, wszyscy idę w pole karne i tak to właśnie wyglądało. Ja miałem przez chwilę trenera z Rumunii, wyrzucili go po dwóch meczach. Potem funkcję objął siedzący tam już jakiś czas Ukrainiec. Poziom jego treningów był jednak taki, że dziecko z mojej akademii piłkarskiej by je lepiej zrobiło.

Ale trzy razy do Ligi Europy Sheriff awansował...

Bo różnicę robią im właśnie gracze z zagranicy. Przychodzą do klubu gotowi do gry, ale ich rotacja jest spora. Co pół roku mocno zmienia się tam skład.

Odchodzą bo...

Bo nie dają tam rady tam normalnie żyć. Miasto wygląda jakby właśnie skończyła się wojna. W budynkach odpada tynk. Nie ma jakiś apartamentów dla piłkarzy, zawodnicy często mieszkają praktycznie na stadionie. Przy nim jest niby hotel, ale jest to po prostu pokój z łazienką. Na dłużej to standard niezbyt dobry, ale i tak lepiej mieszkać w tym właśnie hotelu. Ja oglądałem kilka mieszkań. Nie wybrałem niczego. 

Jak Legia nie przejdzie Sheriffa...

To będzie kompromitacja. Chociaż jeśli zagrają tak jak na początku w lidze, to mogą mieć ciężko. W Tyraspolu, na pewno czeka ich trudne spotkanie. Oni jak zwykle chcą znów pokazać się w Europie, jak będzie potrzeba i szansa na awans to są w stanie zrobić transfery nawet przed rewanżowym meczem. Wymagana jest pełna koncentracja, bo to zespół nieprzewidywalny. To nie przypadek, że grali w Lidze Europy i ostatnich rundach kwalifikacji Ligi Mistrzów. Niech sztab Legii dobrze rozszyfruje ich zawodników z zagranicy.

Miejscowi kibice chyba raczej nie będą 12. graczem Sheriffa?

Tłumów nie ma co się spodziewać. Może kilka tysięcy ludzi będzie. Zorganizowanego dopingu nie usłyszycie. Tak to wygląda jakby piłka nie była tam popularna. Czasem grało się tam dla nikogo. Na ligowych meczach czułem się jak na sparingach. Tak było niemal w całej lidze. Wypełnienie stadionów to jakieś 10 procent. Czasem nawet nie było czegoś wypełniać, bo niektóre obiekty nie miały normalnych trybun. Wyjątkiem była Dacia Kiszyniów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.